Cofam się schodząc po schodach do kamiennego muru okalającego monaster. Tam wracam na szlak prowadzący na Erosa. Na słupie przed murem jest oznaczenie szlaku.
Przede mną łagodniejszy odcinek. Najpierw wzdłuż ogrodzenia.
Po minięciu rozwidlenia prowadzącego do żeńskiego klasztoru wkraczam do małego zagajnika, gdzie szlak nawet nieco się obniża.
Niebawem docieram do krzyżówki szlaków.
Są też stare drogowskazy na skałach
i tak znajomo wyglądające oznaczenie szlaku
.
Od tego miejsca szlak zmienia swój charakter na górski.
Na tym odcinku mijam schodzącą rodzinę z dwójką nastolatków. Wcześniej jeszcze przed klasztorem minąłem się ze schodzącym samotnie turystą i parą. To wszyscy ludzie, których spotkałem w trakcie wejścia.
Jestem coraz wyżej. W centrum zdjęcia Moni Prophet Elias, po lewej mniejszy żeński Moni Agias Efpraksias. Pomiędzy nimi zagajnik, którym niedawno szedłem.
Zbliża się południe i słońce mocno operuje. Na dodatek drzewa ustępują miejsca krzewom. Nie forsuję tempa. Gdy szczyt mam już niemal na wyciągnięcie ręki
okazuje się, że mam towarzystwo w postaci stadka kóz
.
Nieźle sią maskują, niemal stapiają się kolorystycznie z otoczeniem .
W samo południe a dokładnie to pięć minut po południu i po 35 minutach od klasztoru staję na szczycie Erosa, który okazuje się wspaniałym punktem widokowym
.
Południowe stoki opadają gwałtownie do Morza Mirtejskiego.
Po przeciwnej stronie widok na wybrzeże Peloponezu i Zatokę Hydra.
Przylądek Spatha. Dostrzec można też wyspy Zatoki Sarońskiej. Majaczy się również wybrzeże Attyki. Gdzieś tam są pewnie Ateny.
Ładne widoki są też na samą wyspę Hydra.
CDN