Lądowanie na grubym żwirku w zatoczce Spathi było komfortowe. Mimo że plaża pełna była wielkich głazów,
było tam również mnóstwo miejsca dla naszego kajaka i dla nas.
Plaża jest praktycznie niedostępna od strony lądu.
Na niewielkiej (może 300m) plaży szokuje różnorodność skał;
szare,
czerwone,
żółte,
prawie czarne.
Tak przy okazji, może ktoś wie co to Sporo tego widzieliśmy na miloskich plażach. Przeważnie wielkości max paczki papierosów.W wodzie trochę mniej ciekawie, ale też ładnie. Masa idealnie obtoczonych, w kształcie jajek, kamieni.
Miejsce nasłonecznione, wiaterek lichy, zaczyna nas kusić nieodległa jaskinia.
Nawet jest płasko. W kajakowych butkach idzie się wygodnie. Trochę mnie zadziwia ogromna ilość kozich bobków.
Jak one tam tu doszły
Wokół strome ściany.
Niewątpliwie jednak tu docierają, ale jest to raczej ich ostatnia wędrówka po miloskim padole.
Szybko się wycofujemy, ale nie rezygnujemy z eksploracji skalistego jaru.
Naszym forumowym górołazom podobało by się tu.
Nasza wyprawa w głąb lądu kończy się jednak szybko.
Pięknie musiało być tu wiosną gdy spadał tędy wodospad
Co prawda, widoczna u góry kępa trawy i oleander, sugerują, ze czas tego wodospadu skończył się wiele wiosen wcześniej.
W głąb lądu się nie dało, to pospacerujemy po plaży.
Przedziwne jakieś kamole,
i do tego z kolorowymi "rodzynkami".
Przeciwległy skraj plaży zmienia koloryt. Zaczynają dominować żółcie i czerwienie.
Plaża niewątpliwie czeka na jakiegoś szalonego impresjonistę, który by uwiecznił jej piękno.
Na razie jednak musi jej wystarczyć, w miarę zrównoważony (mam nadzieję
), fotoamator z dalekiej Polski.
Tu kozy już nie docierają.
Kolory są tu doprawdy szalone,
ale czas popłynąć dalej.
Może tam, za kolejnym przylądkiem,
również znajdziemy coś ciekawego
cdn