Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Peljesac, Primosten z ostatniej chwili ;)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 03.06.2011 09:31

Aldonka napisał(a):
mysza73 napisał(a):Orebić to "moje" miejsce w Cro (przekonałam już nawet męża, że to będzie idealne miejsce na stare lata :wink: ).

Osiądziemy tam razem na stare lata :)
Też już przebieram nogami ze zniecierpliwienia :)



Skoro takie są pragnienia - życzę z całego serca , z małym " ale "

Orebić poczeka , a z tą niecierpliwością . . . niech uspokojeniem będą słowa mojego ś.p. dziadka : " przyjdzie - jak na psa mróz , stanowczo ZA szybko " :wink:




Pozdrawiam
Piotr
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4240
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 03.06.2011 09:41

Ależ Piotrze ja przebieram nóżkami z niecierpliwości nie do starości a do 17 lipca, kiedy to znów pojawię się w Orebicu :)

Ale niewątpliwe Dziadek mądrze mówił.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 03.06.2011 09:47

Aldonka napisał(a):Ależ Piotrze ja przebieram nóżkami z niecierpliwości nie do starości a do 17 lipca, kiedy to znów pojawię się w Orebicu :)

Ale niewątpliwe Dziadek mądrze mówił.



Byłem tego pewien :)
Jednak spał będę spokojniej :wink: , 17 lipca już blisko , więc życzenia wspaniałego pobytu mogę przesłać :?: :D :D



Pozdrawiam
Piotr
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4240
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 03.06.2011 09:53

Dziękujemy :) :)
janusz07
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 260
Dołączył(a): 20.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz07 » 03.06.2011 13:53

Zgłasza się kolejny czytelnik. Byłem kilka lata temu w Orebiczu, muszę tam wrócić. za 42 dni w drogę.
jacusek
Croentuzjasta
Posty: 181
Dołączył(a): 03.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacusek » 03.06.2011 16:14

Zachwycając się codziennie widokiem górującego szczytu Sv. Ilija czekaliśmy na dogodny dzień, aby podjąć wyzwanie ;).

W jedno z wcześniejszych popołudni zrobiliśmy sobie mały rekonesans dochodząc do klasztoru i dalej w kierunku dawnej/nieczynnej chyba knajpy o nazwie Panorama. Droga niezwykle malownicza: po lewej cały czas towarzyszył nam Jadran i kolumnowe cyprysiki. Klasztor jest usytuowany w niezwykłym miejscu, obok jest kameralny cmentarz, nad którym w tle dominują skalne ściany.
Obrazek

Jak tylko skręciliśmy w prawo w kierunku zabudowań usłyszeliśmy głośne szczekanie psów. Pierwsze moje skojarzenie było ze słynnymi psami pilnującymi szlaku, opisywanymi tu na forum. Faktycznie zobaczyliśmy grupę chyba czterech dużych kolorowych psów. Od razu, choć niepewna, zauważyłam, że ogony mało nie wypadają im z zawiasów i mają raczej pokojowe nastawienie. Kiedy do nich zagadałam, aby przełamać lody, natychmiast podbiegły WSZYSTKIE i zaczęły na mnie skakać, łapać moje ręce w zęby i cieszyć się bardzo wylewnie. A że małe nie były - trudno było zachować pion ;). Na zdjęciu to już oaza spokoju ;)
Obrazek

Spotkanie bardzo miłe, choć jeżeli ktoś się boi psów - faktycznie można mieć obawy. To po prostu wylewne, radosne młode, ale duże psiaki, których nikt nie nauczył zasad savoire-vivre. Zdecydowaliśmy jednak, że na wycieczkę weźmiemy chusteczki odświeżające, ponieważ byłam cała obśliniona ;). Psiaki po chwili zajęły się sobą i zaczęły się bawić w zapasy i podgryzanie. Obrazek

Ze spacerku wróciliśmy górnymi osadami nad Orebicem k. Karmen.

Właściwego dnia, przejęci wycieczką co by nie było górską, zaopatrzeni w 6l wody mineralnej, okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem i nakrycia głowy, wyruszyliśmy spodziewając się najgorszego... upału. Słońce dopiekało, a na szlak wyszliśmy dopiero o 9.00 rano. Minęliśmy pierwszy odcinek leśny, potem klasztor i nasłuchując szczekania skierowaliśmy się w prawo. Tym razem pieski chyba gdzieś odpoczywały i nie spotkaliśmy ich. Za to miły pan z pobliskiego domu uśmiechnął się do nas na powitanie i zapytał czy mamy wodę :).

tak wiedzie szlak:
Obrazek

Początkowo wspinaliśmy się w słońcu po żwirowej drodze, niekiedy niemal bez zakosów po żwirze, piargu. W dole roztaczał się widok na Korczulę wraz ze starówką:
Obrazek

Droga wiodła w poprzek stoku...
Obrazek

otwierając po pewnym czasie widok na okolice Nakovany i zachodnią część półwyspu
Obrazek

Jak tylko zawinęła w kierunku wschodnim - ku naszemu zdziwieniu okazało się, że szlak jest poprowadzony w bardziej zadrzewionej okolicy, przechodzącej w końcu w las. Szlak biegł zalesioną doliną, momentami było całkiem równo i płasko i można było zapomnieć, że jest się w górach i mimo wszystko trzeba być czujnym. Po dojściu do jakiegoś budynku (być może należącego do pogotowia górskiego?) było odgałęzienie szlaku prowadzące na sam szczyt, już po nasłonecznionym, skalnym terenie.
Widok ze szczytu zapiera dech w piersiach. Wrażenie jest niezwykłe.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście wpisaliśmy się do pamiątkowego zeszytu i po chwili rozkoszowania się piękną panoramą rozpoczęliśmy schodzenie. Po chwili spod moich nóg czmychnął pod skały wygrzewający się na kamieniach wąż. Zdążyłam tylko zauważyć stalowoszary kolor i czarny zygzak, więc przypuszczamy, że była to żmija. Syczeniem ze szczeliny skalnej dała nam wyraźnie do zrozumienia, że trochę pokrzyżowaliśmy jej plany, więc nie zastanawiając się szybko ruszyliśmy w dalszą drogę. Z góry widzieliśmy jeszcze polanę z ułożonym z kamieni okręgiem i literą H - lądowisko dla śmigłowca, najprawdopodobniej górskiej służby ratowniczej, na którym pasło się stado koni :O. Po zejściu z odnogi szlaku prowadzącego na sam szczyt, droga znów wiodła przez las. Po dojściu do owej polanki okazało się, że nie ma tam już koni. Za chwilę jednak znaleźliśmy zguby, albo one znalazły nas? Szliśmy spokojnie ścieżką, aż nagle zobaczyliśmy ów stado w środku widnego lasu. Konie luzem, w tym klacz ze źrebięciem. Były nami wyraźnie zainteresowane. Wystraszyliśmy się, nie powiem. Niby konie ludzi znają, nie atakują, ale jakoś tak nieswojo nam się zrobiło. Szybko zaczęłam szukać wzrokiem jakiegoś długiego kija, aby w razie czego zachować bezpieczny dystans. Podniosłam go delikatnie z ziemi, przełożyłam do drugiej (mniej widocznej) ręki, aby nie prowokować zwierząt (nie wiadomo jak są traktowane, może mają złe doświadczenia i taki widok obudziłby w nich strach). I spokojnym (tylko pozornie :roll:) krokiem szliśmy dalej ścieżką. Jeden z koni szedł nam wyraźnie na spotkanie. Serca zaczęły nam walić, zeszliśmy łukiem ze ścieżki (dobrze, że było gdzie), ale on wyraźnie zmierzał w naszym kierunku. Nie znam się na mowie ciała koni, starałam się go obserwować i nie prowokować. Kiedy do mnie podszedł powiedziałam coś do niego łagodnie, uspokajając bardziej siebie niż jego. A on dotknął mojego ramienia chrapami. Nieśmiało pogłaskałam jego głowę, nie mając odwagi na dalsze pieszczoty ;). Przeszliśmy kilka kroków, a on za nami. I znowu chrapy... Powoli odległość między nami zaczęła rosnąć, a my poczuliśmy się bezpieczni. Zrozumieliśmy, że było to przyjazne spotkanie. Być może był to zwiadowca, który chciał sprawdzić czy nie zagrozimy źrebięciu, albo po prostu towarzyski zwierzak, który chciał się z nami przywitać. A my zachowaliśmy się tak nietowarzysko :oops:. Grunt, że ruszliśmy w dalszą drogę.

Droga w mniej przyjemnym odcinku przecinała dość stromy piarg, kiedy to usłyszeliśmy grzmoty nadchodzącej burzy. Od strony kontynentu zbierały się ciemne chmury, sam szczyt lśnił jeszcze w słońcu. Przed nami spory kawał drogi do pokonania, nie wiemy w jakim terenie (czy odsłoniętym), więc perspektywa burzy mało nas bawiła. Przyspieszyliśmy kroku by skrócić maksymalnie powrót do domu. Widoki na powrocie były piękne, ale z ww. powodów nie wyciągałam już aparatu, aby nie wydłużać zejścia. Widać było imponujące, groźne urwiste skały. Droga na szczęście była poprowadzona w taki sposób, że w osłoniętym, zadrzewionym terenie szybko traciliśmy wysokość schodząc dość stromą, ale wygodną ścieżką, co trochę mnie uspokoiło. Spadło nawet kilka kropel wody, które jednak w takim terenie były niegroźne, a nawet stanowiły miłą ochłodę.

Obrazek

Kiedy byliśmy już na wysokości Karmen, zaraz przed zabudowaniami, spokojnym krokiem szliśmy w dół. Nagle TŻ, idący pierwszy, odskoczył jak oparzony w tył wpadając na mnie. Zanim się zorientowałam o co chodzi, zobaczyłam pomiędzy moimi butami węża (tak myślałam) - dużego, bo grubego o średnicy ok. 5 cm. Po chwili powoli schował się w zaroślach obok ścieżki. Byliśmy przejęci, bo generalnie wyznawałam zasadę (popartą dotychczasowym doświadczeniem), że to stworzenia płochliwe i nie atakując/zaczepiając ich, schodzą nam szybciutko z drogi. Tutaj jednak było tak blisko, że bez problemu miał nasze łydki w zasięgu. Nie wiedziałam co to za stwór, widziałam tylko jego środkowy odcinek, gładki i brązowy. Z pewnością mogłam stwierdzić tylko, że nie była to żmija (co potwierdziłam potem w domku, przeszukując szybko sieć - poskok też ma wzór zygzaka). Gładkie ciało (bez wzoru) kojarzyło mi się z padalcem, no ale nie pasowała wielkość (ciąg dalszy identyfikacji nastąpi ;) ). Przejęci tym spotkaniem poszliśmy do Oazy na lody. Jak tylko skończyliśmy je jeść i weszliśmy do pokoju, burza nadeszła nad Orebic, za chwilę i Ilija utonęła w chmurach i pewnie strugach deszczu...
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 03.06.2011 17:46

Można powiedzieć , że trafiliście w dziesiątkę :D

Widoki ze szczytu wspaniałe i godne spotkania całego zwierzyńca nawet
:wink:


Pozdrawiam
Piotr
Muliness
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2653
Dołączył(a): 12.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Muliness » 03.06.2011 18:44

Z przyjemnością zasiadam czytam i oglądam pozdrowienia:)
andrzej29
Cromaniak
Posty: 830
Dołączył(a): 01.02.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) andrzej29 » 03.06.2011 19:10

Zapisuję się do grona czytelników i czekam na kolejne etapy relacji. :wink:
piamir
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 809
Dołączył(a): 19.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) piamir » 03.06.2011 19:27

Witam. Melduję się i ja, tym bardziej, że opisujesz doskonale znane mi miejsca. Już za niecałe dwa miesiące znowu tam zawitam. Dziękuję i czekam na ciąg dalszy.
eagler
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 211
Dołączył(a): 04.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) eagler » 03.06.2011 20:07

ja tez chetnie dolacze do relacji :-)
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 03.06.2011 20:11

I ja też z przyjemnością czytam i oglądam.

Pięknie tam. :D
jacusek
Croentuzjasta
Posty: 181
Dołączył(a): 03.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacusek » 03.06.2011 21:06

cieszymy się, że relacja się podoba :). Wszystkim odliczającym dni i godziny życzymy oczywiście udanych wakacji! Orebic ma mnóstwo uroku. To wspaniały kompromis między dziurą a gwarnym kurortem. Optimum. Cały Peljesac jest niezwykły. Nie dziwię się wszystkim zakochanym. To taka wakacyjna miłość, którą partner powinien zrozumieć ;).

Wracając do naszego gada, nie minęło sporo czasu od naszego spotkania na polach (oczywiście często do niego wracaliśmy w rozmowach), kiedy to idąc na spacerek zobaczyliśmy na terenie ogródka naszych gospodarzy takiego samego stwora. Tym razem zanim powoli zszedł nam z oczu mieliśmy sporo czasu, aby mu się przyjrzeć i zrobić zdjęcie, które pomogło nam w jego identyfikacji. Nasz okaz miał ponad 1m długości!

Obrazek

Podobieństwo do padalca naprowadziło nas w poszukiwaniach sieciowych na żółtopuzika bałkańskiego, jego większego krewnego. Nasz "wąż" okazał się więc faktycznie beznogą jaszczurką :D. I to największą w Europie. To co najważniejsze, to fakt, że tak jak padalce, żółtopóziki nie są ani groźne, ani agresywne. Nie należy ich krzywdzić, ponieważ nie wyrządzają nikomu krzywdy, mimo iż ze względu na rozmiary można się ich wystraszyć. Po zapozowaniu nasz jaszczur popełznął sobie do ogródka, gdzie pewnie pomagał pani gospodyni w walce ze szkodnikami ;).

Spacerując wieczorową porą po Orebicu zauważyliśmy też gekony, które będą bohaterem dalszych odcinków ;).
Jacek 206
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2823
Dołączył(a): 30.04.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jacek 206 » 03.06.2011 21:20

Cześć, jestem i ja w Twojej relacji.
Uff, dobrze ,że te ten gad nie jest jadowity. :wink:
W tym roku na mnie czeka Peljesac. :lol:
jerzy26
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 270
Dołączył(a): 23.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) jerzy26 » 03.06.2011 21:21

Byłem w Orebiczu w 2009, piekne wspomnienia , wspaniałe zdjęcia, zapisuje się. :papa:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Peljesac, Primosten z ostatniej chwili ;) - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone