Start z… Krubiczewa
. Krubiczew ów to taka wioska oddalona o około 40 km od stolicy, w której oprócz kilkunastu domów nie ma… nic
. Zaraz, zaraz… jest przecież… sklep spożywczo-przemysłowy i to na tyle jeśli chodzi o obiekty kulturalno-rozrywkowe
. Poza tym jest cisza i święty spokój. A dlaczego akurat z tegoż Krubiczewa. Bo tam sobie mieszkamy
.
Ruszamy więc ok. 17 w stronę Grodziska Maz., dalej autostradą do Strykowa, troszkę przez Łodź, tu wybieramy drogę przez miasto a nie… autostradą
, z Łodzi do Częstochowy, tu również korzystamy z okazji albo… z braku obwodnicy – nie pamiętam dokładnie
, który argument zdecydował - i przez szybę samochodu zwiedzamy miasto. BP jest tam gdzie było, McDonaldy też, ograniczenia prędkości również zatem nie zatrzymujemy się. Jedziemy dalej, skręcamy na Pyrzowice i wjeżdżamy na A1. I tu najpierw szok
a za chwilę stres. Czy my aby dobrze jedziemy, może na lotnisko wjechaliśmy
, w dodatku na sam pas startowy. Bankowo tak, ani jednego samochodu, żadnych kolein, kuźwa zaraz nam tu coś na dachu wyląduje. Wciskam gaz, żeby z tego pasa jak najszybciej uciec i nagle… znak
. Katowice, ileś tam kilometrów i jeszcze jakieś inne miejscowości. Po jasny grom pilotowi taki… znak
. Toż to jednak autostrada, nasza, krajowa… chyba. Pewności nabrałem po zjechaniu z niej
. Droga do Chałupek już taka swojska, normalna z dołkami
. Przekraczamy granicę ok.22, na sławetnym Shellu kupujemy winietę czeską. Pani sprzedająca nie oszukuje, nie kradnie, nie gryzie, ot tak zwyczajnie… sprzedaje
. Autostrada przez Czechy dobra z odcinkami mniej dobrymi
. Dalej Austria, znów zakup winietki gdzieś tam… w Austrii i to w środku nocy. Tą Austrią tak sobie jedziemy aż do samej Słowenii. Nieco wcześniej zjeżdżamy jednak na Mureck, bo już miejsca na szybie brakuje na… słoweńską winietę
. Jedziemy więc sobie przez Lenart i Ptuj i tak dojeżdżamy do granicy chorwackiej. Korków nie ma, niby wszystko dobrze, tylko jest jeden problem a w zasadzie… trzy. W samochodzie jest nas troje i nikt nie ma…paszportu
. Wprawdzie mamy dowody osobiste, ale dowód to nie paszport
. Niby rok temu nas wpuścili ale co będzie teraz. Nigdy nie wiadomo czego to można się spodziewać po tych Chorwatach. Podaję więc te nieszczęsne dowody, ten tylko spojrzał i macha ręką. No i… wuj, nie wpuści nas
, nawet nie chce do rąk brać takich dokumentów i dalej macha. Ruszam więc, żeby nie blokować przejścia, zatrzymuję się grzecznie na parkingu i czekam co dalej
.
Czekam, czekam i… nic, może zapomniał
. Wsiadam spokojnie do samochodu, żeby nikt zdenerwowania nie zauważył i… w drogę
. Znów się udało bez paszportów
, nie wiem czemu, może dlatego że Zieloną Kartę mieliśmy
, tylko że Chorwacki celnik jej nie widział
, to może zasługa… naklejki
. Tak to musi być taka zasada, z naklejką cro.pl wystarczą dowody