Rzecz się stała niesłychana - mamy w Trójmieście śródziemnomorską pogodę
.Wprawdzie upały nie tak dokuczliwe, jak np w W-wie, którą odwiedziłam 2 dni temu, ale i tak nie skłaniają do stukania w kompa. No, ale wypadałoby pociągnąć te relację z szacunku dla tych, którzy zadeklarowali się jako jej czytelnicy.
Ostatni dzień w Stonie - po śniadaniu złożonym z dwóch burków - z mięsem i serem ze stońskiej pekary idziemy na spacer do Broce - małej wioski do której prowadzi wąska droga wzdłuż grobli nad Stonskim Kanałem.
Broce oddalone jest o 3 km od Stonu, można tam również dojechać autem. Zbliżając się do osady, dostrzegam na przeciwnym brzegu mój ideał lokum na resztę życia
- mam na myśli styl kolonialnej haciendy w cudnych okolicznościach zielonej przyrody, trochę mniej samą lokalizację domostwa..
W osadzie jest parę niezłych miejscówek, a nawet coś, co wygląda na hotel.
"Główny plac" z kościołem..
I ostrzelane w ostatniej wojnie budynki..śladów po ostrzałach Dubrovnika i okolic jest w Stonie sporo
.
Pogoda, jak na razie, fantastyczna, ale podchodzimy do tego z ostrożnym optymizmem, bo Internet przedstawiał to trochę inaczej
..a więc wszystko może się jeszcze zdarzyć. Póki co, decydujemy przekąpać się szybko w Prapratno..
Na plaży, dosłownie paręnaście osób, kąpiel wspaniała, ale zwijamy się, bo jeszcze parę punktów programu do zrealizowania zostało..Na początek jedziemy w górę do konoby "Bella Vista" z widokiem na zatokę Prapratno i Mljet, by dokonać oceny miejsca . Restauracja bardzo duża, położona na dwóch piętrach z tarasami i piękną panoramą. Problem w tym ,że godzina wczesna, nas jeszcze głód nie dopadł, a miejsce skłania do biesiadowania o zachodzie słońca, a nie pospiesznej przekąski w pustej o tej porze knajpie..Na wieczór zaplanowaną mamy pożegnalna kolację w " Bakusie" w Stonie, pozostawiamy więc kulinarne testowanie miejsca na przyszły rok, zadowalając się zimnym piwkiem z cytryną..A propos, za każdym razem gdy zamawiam w Cro pivo s limunom dostaję Radlera, którego nie lubię
. Nauczyłam się więc, że trzeba mówić "pivo i limun"
Co będzie kolejną atrakcją dnia? Wstyd się przyznać, ale będąc w Stonie parę razy wcześniej nie zdobyliśmy..murów
A to było za gorąco, a to czasu zabrakło.. Oczywistą oczywistością jest więc wspinaczka na owy zabytek. Niestety, te niewinne chmurki ,które towarzyszyły nam w trakcie kąpieli w Prapratno zmieniły formę i kolor oraz przyniosły trwający około 45 min silny opad, co zmusiło nas do przeczekania w knajpie na kantunie, czyli na rogu, na stońskim ryneczku i alkoholizowania się piwkiem
.
Przestalo padać i znowu mamy cudowne niebo ze słońcem, wymarsz do kasy zakupić bilety na Stonske Zidine.
Pan biletowy informuje nas, że możemy przemaszerować tylko na odcinku muru od strony Stonu, bo..zarwał się mostek łączący tę część z tą, która jest po drugiej stronie góry, czyli w Małym Stonie.Będzie w naprawie przez parę dni, ale możemy na ten sam bilet wejść na fragment małostoński tamtejszym wejściem..tyle ,że nie dzisiaj, bo już nie zdążymy przed zamknięciem.
Co za ulga
Wizja pokonania całości murów po piwku i podeszczowej parówce trochę mnie niepokoiła, więc ucieszyłam się wielce, że resztę muru znowu
zostawiamy na kolejny rok.
W tle widać groblę wiodącą na lewo do Broce.
Wilgoć w powietrzu plus temperatura dają wrażenie sauny - chodzenie po murach w tych warunkach zakrawa na sport ekstremalny
Schodzimy do miasta zająć miejsca w "Bakusie".
Po drodze odkrywamy otwór po sporej kuli wojennej w stojącej centralnie palmie...
jak też parę innych "pamiątek" - niektórzy mają je w ogródkach..
Szakal to, czy nietoperz?
W Stonie zazwyczaj stołujemy się w Bakusie i Stagnum na przemian. Dzisiaj padło na Bakusa, który przeżywa oblężenie.
Zamawiamy salatę od hobotnice i lignje na żaru jako startery, oraz riblją platę dla dwojga. Jak szaleć to szaleć
w oczekiwaniu na dania podziwiamy dyskretnie damę o nieustalonej narodowości ( ze wskazaniem na Czeszkę), która przy stoliku obok walczy z krewetkami tygrysimi (sztuk 5) za pomocą noża i widelca
Ubaw po pachy
.. walka ta będzie trwała przez prawie całą naszą kolację, a w tym czasie jej partner pochłonie gigantyczny plater mieszanych mięs z grila z frytkami
Wjeżdża nasza ośmiorniczka..ale wygląda jakoś podejrzanie -już sam kolor wzbudza naszą czujność, a konsystencja gumy potwierdza obawy. What the fu.k? Takie rzeczy w Bakusie?
Wzywamy kelnerkę i dowiadujemy się, że pewnie kucharz miał końcówkę z wczoraj itp bzdety. Tłumaczymy, że od lat co roku jemy tu tę salatkę i nie spodziewaliśmy się takiej obsuwy. Po 5 minutach dostajemy porcję wyśmienitej, świeżej hobotniczki - czyli można było !!
Na szczęście lignje bez zarzutu, a riblja plata nie z tego świata
Małżon nie pozwolił mi zrobić zdjęcia tego cuda, bo jak twierdzi, trzeba mieć poczucie obciachu.
.Potem, w trakcie urlopu trochę się wyluzuje, więc uda mi się zdjąć kilka talerzy aparatem
Oprócz obłożenia klientami, Stagnum zawsze nawiedzane jest przez liczną kociarnię - takiej ilości nie spotkałam w żadnym innym miejscu. Tylko pod naszym stolikiem żebrze około 8 futrzaków..
Objedzeni i opici tanim i dobrym, a dobrym, bo tanim winem udajemy się na spoczynek razem z kojotami(szakalami). Rano pożegnamy Ston i ruszymy na Orebić
Accu przewiduje lekkie zachmurzenie, co będzie idealne na drogę..