PRZYSTANEK PIERWSZY- OWOCE MORZA, KOJOTY I NIETOPERZE
Dla niektórych urlopowiczów pomysł zatrzymania się w Stonie na całe 3 dni może wydawać się dziwaczny.
Ciężko znaleźć kwaterę w małej odległości od sensownego kąpieliska. a nawet i to najsensowniejsze - Prapratno nie stanowi wielkiej atrakcji dla znających perełki Peljeśca.
My bardzo lubimy atmosferę Stonu i Małego Stonu ze względu na średniowieczny charakter małego miasteczka, odgłosy kojotów późnym wieczorem, oraz duży wybór wszelkich przybytków na wieczorne posiedzenia...
No, ale takich miejsc w Chorwacji jest wiele (poza aspektem wycia kojotów), so - what's the fun?
Oczywiście możliwość "wytarzania się" wręcz w różnych śkoljke, czyli skorupiakach, oraz innych mięczakach i rybach za nieporównywalną do innych miejsc cenę. Owoce morza albo się uwielbia pasjami, albo żywi się do nich awersję. Sądzą po ilości polskich turystów w stońskich i malostońskich ribljch restoranach, rodacy raczej omijają je łukiem, bo "śmierdzi rybą"
. Dla nas to raj kulinarny, w dodatku nie rujnujący doszczętnie portfela, bo oprócz knajp, są też rybacy od których kupujemy i przyrządzamy sami różne skarby Jadranu.
Tym razem plan jest identyczny - odpocząć chwilę po trudach podróży przez ulewy i objeść się cynku i potasu tak, żeby mieć zapas na pół roku
Z samego rana sprawdzam Accu, które podaje, że może być różnie -piktogram słonka wyłaniającego się zza polewającej deszczem niegroźnej chmurki, który będzie pojawiał się prawie za każdym razem ,gdy zaglądać będziemy na ten portal..Po czasie doszliśmy do wniosku,że to była forma asekurowania się, bo nijak nie mogli przewidzieć precyzyjnie pogody..
Decyzja: idziemy do Małego Stonu na poranną kawę i spacerek połączony z zakupem muszuli, vel dagnji - czyli małży na późniejszy lunch, tudzież kolację. Kawę pijemy na patio hotelu w "centrum" wioski z widokiem na hodowle kamenic (ostryg) i małży właśnie. Po kawie szwędamy się trochę nad Kanal Mali Ston..
Mąż powoli dostaje szału od przestojów na robienie fotek - absolwent klasy fotograficznej liceum plastycznego (m. in.) sic
nie cierpi "tracić czasu" na zdjęcia..Ponieważ nie mam wsparcia w swoim ulubionym zajęciu wakacyjnym
tracę zazwyczaj wiele "tematów", bo przecież " nie ma sensu zatrzymywać się co chwilę" np w punktach widokowych..
Ale nic to - udaje mi się jeszcze zdjąć parę pocztówek
Woda tu płytka i miejscami mętna, w bliskiej odległości od brzegu widać oznakowania hodowli, czy też szkółek ostrygowych...hmmm, idziemy po nasze stońskie złoto, czyli małże.
Przy wjeździe do Malego Stonu znajduje się stragan rodziny Bebek, gdzie oprócz darów morza kupić można świeże warzywa i owoce, miody, nalewki itd. Można też na miejscu skosztować świeżutkich ostryg (12 kuna za sztukę), co też czynimy nabywając po 3 na głowę skropione cytryną i Tabasco..Śniadanko pierwsza klasa (wybaczcie Ci, którym skorupiaki obmierzłe są
), a i sezon zainaugurowany
Kupujemy 3 kilo dużych muszuli (nie pamiętam ceny-chyba 15 kun za kg). Pani Bebekowa, żona rybaka i ewidentnie szefowa całego rodzinnego interesu dorzuca za friko sporą naręcz zielonej natki pietruszki i na moją prośbę urżnęła hojnie pęk rozmarynu z żywopłotu. Ale będzie uczta, tylko świeżego kruha jeszcze brak.
W Stonie kupujemy kruh i burki na lunch, ponieważ temperatura robi się zacna, postanawiamy o kapieli
- W Stonie sennie i leniwie płynie czas..
Małże muszą poczekać w lodówce do wieczora. Kierunek: Uvala Prapratno.
Na plaży przy campie tłumy baaardzo umiarkowane, mimo faktu, że wcześniej przez parę dni padało, a teraz lampa wymarzona, na niebie błękitnym chmurki niegroźne, a woda jak marzenie - jakuzzi niemalże
Leżę sobie na tej "piaszczystej" plaży i marzę o skałkach i otoczakach; tu mamy jakiś nawieziony żwir zmieszany z ciągle mokrym, brudnym i lepiącym się do ciała piaskiem. Patrzę tęsknie w stronę Mljetu, który odwiedziliśmy rok wcześniej - jedyną plażę w Cro, na której stopę swą postawiłam, a którą mogłabym nazwać piaszczystą - na miarę naszych, polskich nad otwartym morzem - to Saplunara. Ale nie to,że piasku białego mi brak - i tak wolę skałę i kamień.
Mimo wszystko narzekać nie możemy - pogoda jak drut
, Accuweather, następnym razem nie strasz nas informacją: Possible Showers
Tak leżę i patrzę w dal, a tu się dzieje koło mnie... Trochę się wylało z puszki na podłoże i od razu impreza
- Ten motyl wytrąbił (dosłownie) najwięcej, dlatego taki niewyraźny..
Motyl przyssał się najpierw do kałuży z piwka, a potem bezczelnie do puszki, przestał się bać machania nad nim rękami i tak trwał..
W końcu mu odpuściłam i darowałam resztę Ożujskiego.
Po powrocie i chilloucie, trzeba zabrać się za zakupione małże - najwięcej maceracji jak zwykle przy oczyszczaniu, reszta to pikuś. Małżonek oskrobuje i selekcjonuje muszule, ja siekam cebule, czosnek, pietruszkę, otwieram białe stołowe i przywleczoną z Polski w lodówce turystycznej Gorgonzolę do sosu... Ślinianki intensywnie pracują...,jeszcze parę minutek. Nieskromnie powiem, że danie - koniec skali
Nie dajemy rady zjeść 3 kilogramów, więc będzie na jutrzejszy lunch. La vita e bella
Cieszymy się bezdeszczowym wieczorem, choć upalnie nie jest po zmroku. Czekamy na kojoty; pamiętamy że zazwyczaj zwoływały się między 20.30 a 22.30, choć były i takie wakacje, kiedy wyły codziennie punktualnie o tej samej porze...
Nietoperze krążące nieopodal, kiedyś budzące moją odrazę teraz są sympatycznym, nieodłącznym elementem wieczornego nieba nad Stonem. Kocham to miejsce. Sprawdzam Accu - jutro ma być idealna pogoda, więc ustalamy plany...