TRASA - JEDYNY SŁUSZNY KIERUNEK: POŁUDNIE
No tak, ale jak na początek ,to na południe Polski...a daleko nam do tego południa
, bośmy z Trójmiasta..
Jak zwykle planujemy wyjechać wcześnie, tzn przed południem, żeby na wieczór być w Cieszynie, gdzie zazwyczaj regenerujemy się w którymś z hoteli ,co jest potrzebne po stresie związanym z przejazdem przez piękne miasto Łódź
Poza odcinkiem Strykowo- Łódź na resztę trasy narzekać nie można.
I tak jak zazwyczaj wyruszamy z Gdyni o...18tej
zdaje się ,że 4 września 2014 , po wydaniu dyspozycji pracownikom w firmie męża, weterynarzowi, który będzie doglądał kota, ciotce, która będzie doglądać kanarków i sąsiadce, która będzie doglądać roślin na tarasie
Nadchodzi ten magiczny moment w roku -naklejenie Cronaklejki, zatrzaśnięcie bagażnika i ..wiooo
No to teraz strzałką do Łodzi, myślę, po 24ej powinniśmy być na cieszyńskim noclegu..
Ale już na obwodnicy Gdańska zaczęło się..
"Kurczę, suszarki nie wzięłam
"
"Obędziemy się jakoś"
"Łatwo ci mówić, nie masz długich włosów.Zjeżdżaj szybko do jakiegoś hipola!"
Po nabyciu zgrabnej suszarki turystycznej i powrocie na obwodnicę, co zajęło jakieś 45 min, historia powtórzyła się - tym razem chodziło o tabletki na alergię
Do hotelu o wdzięcznej nazwie "Dworek Cieszyński" dobiliśmy o 3ej
nad ranem, pobudka o 7ej wg planu. Mąż marudzi,że nie da rady, więc daruję mu jeszcze godzinkę snu, potem granica,winiety, Frytek P....k, Ołomuniec, Brno...Pogoda od Cieszyna ładna i sloneczna, w Mikulowie było jeszcze tak:
A potem zaczęło się..chmury, coraz więcej chmur, kapuśniaczek jeden, drugi, coraz ciemniej od tych chmur.
Od Brna prowadzę ja - kierowca z 3-letnim stażem, bo małżonek po przedwyjazdowym maratonie w pracy wciąż niedospany.Przed Wiedniem zaczyna się pandemonium - deszcz, gradobicie i co najgorsze -mgła, gęstniejąca z minuty na minutę..
"Obudź się, musisz mnie zmienić, nigdy nie prowadziłam w takich warunkach , w dodatku na autostradzie "
"Dasz radę,kochanie, ja jeszcze chwileczkę muszę..." chrapnął i nakrył się kocem mąż - nie otwierając oczu, więc nie był świadomy na co się narażamy.Ja okupiłam to napięcie za kierownicą kilkudniowym kręczem szyi
,ale i chrzest bojowy jako kierowca przeszłam
Na odcinku przed Grazem - tym bardzo krętym przez góry, zdecydowanie oddałam ster, bo takiej dawki adrenaliny to ja nie zamawiałam. Nagle ruch zwalnia, ki diabeł? Na metalowej barierce rozdzielającej autostrady widać z daleka leżący na boku pojazd (marka nieidentyfikowalna), mocno doświadczony ewidentnie..
"Nie zdziwię się, jeśli to Polak" mówię.
Podjeżdżamy bliżej..Polak, oczywiście
.
Mam nadzieję, że pasażerowie nie doznali tak poważnych obrażeń jak ich auto.To plus nieustannie podła aura wprawiły nas w przygnębienie, zdecydowanie nie licujące z perspektywą wakacji, i to 3-tygodniowych...
Następnie ,jak zwykle omijamy słoweńską autostradę objazdem, i jak zwykle gubimy się
Drogowskazy na Ptuj i wszechobecne wloty na autostradę nieraz mi się śnią po nocach. Ale dajemy radę - w ulewnym deszczu dla uściślenia- w końcu przekroczyć chorwacką granicę -po raz pierwszy z insygniami EU.
Zaczyna zmierzchać, czy to przez zachmurzenie? A co za różnica, i tak przed Zagrzebiem tylko 15 stopni - nieźle sobie z nami Chorwacjo pogrywasz
No nic..porzućmy czarne wizje wzmagane wspomnieniem relacji cropelkowców które śledziłam całe lato, zaraz będzie Karlowacz, potem jeszcze trochę i..ten tunel
..a za nim -nadzieja ..na NORMALNĄ, kurna, chorwacką pogodę
Ale zaraz,zaraz..Gdzie my jesteśmy?
Przejechaliśmy zjazd na Karlovacz, więc teraz tylko jakieś sto kilosów w deszczu zanim nawrócimy na właściwy tor, co to dla nas!
Za tunelem z 17 robi się...
Juupiii, i nie pada
Otwieramy okna, czuć ciepłe prądy - im bliżej morza tym przyjemniej.Jest Jadranka moja miła, jest Primośten zacny,zjadłoby się pierwsze w tym roku lignje na żaru, ale jest prawie północ, a właściciel naszego tranzytowego apartmana czeka i nie śpi
Padnięci po jeździe w trudnych warunkach (na niektórych odcinkach 60km/h) docieramy do Mariny pod Trogirem, gdzie jak wspomniałam, nie śpi ,bo czeka - Drago. Drago gościł nas za pierwszym razem w Cro - wtedy po raz pierwszy i ostatni zarezerwowalam uprzednio 3 pierwsze noclegi , bo bałam się jechać w ciemno.Zauroczona zdjęciami w necie, nieświadoma Jadranki 2 metry od wezgłowia łóżka w apartmanie poznałam wtedy tego przesympatycznego pana, który serwował pyszne posiłki swoim gościom. Niestety, nie wracamy do niego na dłużej, bo nie jest to już miejsce dla nas (po tych wszystkich Visach i Mljetach
). Ale z sympatii dla właściciela i wspomnień pierwszego pobytu w Chorwacji zatrzymujemy się zawsze na drugi nocleg na trasie Gdańsk - Ston. Jak ja Wam zazdroszczę Cromaniacy z południa Polski
Witamy się, tłumaczymy ze spóźnienia i idziemy do baru na plaży przed domem, który hula do późna na skromne bijelo stolno. Pinie, owszem pachną jak zwykle, ale jakoś tak słabiej.. "Kochanie, widzisz jakieś gwiazdy?" Niestety, nic się nie przebija przez tę gęstwę chmur..Dobrze, że chociaż temperatura o 1ej w nocy milutka, a i woda niczego sobie - sprawdzamy organoleptycznie zanurzając stopę.
W apartmanie chcę jeszcze sprawdzić Accuweather na jutro, ale odpuszczam...Dzisiaj nie chcę się już denerwować.Idziemy spać.