Od wczoraj mam przyjemnosc wizytowania tej miejscowki po raz czwarty. Pewnie ktos zada pytanie - po kiego ch...... jechac w to samo miejsce tyle razy?! Tez sie zastanawiam. Pozywiom, uwidim..
Poczatek z mocnym akcentem ze smrodem w tle: Postanowilismy udac sie na Peljesac pierwszym promem z Ploce o 5 am. Brak korkow po drodze (jedyny ale ominiety to przed Mikulovem) skrocil nam czas przejazdu z PL o kilka godzin, wiec zmuszeni bylismy kimnac na deptaku dojazdowym do promu. Oczywiscie juz wpadalem w objecia snu, juz fruwalem nad zielonymi trawkami, juz........ i koniec. Retrospekcja raju zostala przerwana przez krzyk malca kolegi: Tata! Dziki! Otwieram jedno oko. Nic.... Tata! Slyszysz! ... Otwieram drugie oko - jedzie jakas ciezarowa.., potem druga... i w tej chwili skonczyla sie wizualna obserwacja strefy promowej. W milisekunde moje zmysly wzroku zostaly wylaczone, przez jakby to nazwac.....? Na pewno nie ambrozja, ani perfuma. To cos niewidocznego, co dolecialo do mojego kiperowskiego nosa, postawilo mnie z predkoscia swiatla do pionu. Juz wiedzialem kto zacz. Winne calego zamieszania okazaly sie swinki, ktorych jedynym celem jest zostac zjedzonym przez Dalmatynskich wyspiarzy. Jak mi pozniej wyjasniono, powodem sa unijne przepisy, ktore zabraniaja przewozu tych "wartosciowych" stworzen poza EU czyli przez BiH.
Dlatego ku przestrodze, proponuje omijac promy, chyba ze wolicie drodzy cromaniacy doplynac do celu przewieszeni przez burte lykajac powietrze jak ryba wyciagnieta z wody.
Pozdrawiam
Budek