To już nasza czwarta wyprawa do Cro. To Forum śledzimy od kilku lat. Z przyjemnością czytamy relacje innych oraz czerpiemy mnóstwo przydatnych informacji. Do tej pory nigdy nie odważyliśmy się na to, by opisać nasze podróże nad Adriatyk. Zawsze docenialiśmy uroki Chorwacji, a szczególnie Dalmacji, którą uważamy za najpiękniejszy region w tym kraju. Teraz zdecydowaliśmy się podzielić się naszymi wrażeniami z urlopu na przełomie lipca i sierpnia 2009. Mam nadzieję, że damy radę.
Tym razem wybór padł na Peljesac. Zawsze jeździmy w ciemno, nie rezerwujemy wcześniej kwatery. Jeździliśmy więc po tym uroczym półwyspie w poszukiwaniu odpowiadającego nam miejsca, aż trafiliśmy do Kuciste, tuż za Orebicem. Tam, ku naszemu zdziwieniu, już za pierwszym razem udało nam się znaleźć wymarzoną kwaterę (pokój w cenie 30 euro za nas dwójkę i czteroletnią córeczkę), z balkonem i widokiem wprost na Korculę. Do morza 20 metrów.
Widok z naszego balkonu
Gospodarze okazali się przesympatyczni już na samym początku. I tak było aż do końca naszego dwutygodniowego pobytu w tym miejscu.
Nasz gospodarz - właściciel restauracji Piccolo i ukochana pani Visnja naszej córeczki Hani.
Wakacje trzeba zacząć. A jak? Od plażowania.
Pierwszy dzień na plaży koło domu.
Naszej Hani nie przeszkadzały ani kamienie, ani mnóstwo jeżowców
Orebic z morza
A teraz przyszedł czas na zwiedzanie Orebica
Na Korculę pływaliśmy promem osobowym za 12 kun od osoby. Dziecko do lat 7 za darmo. Prom wypływał co godzinę od wczesnego rana aż do godz. 23.00.
Miasto Korcula to taki mini Dubrovnik
Jedno z pierwszych miejsc, gdzie pojechaliśmy naszym samochodem, był Dingac. Wrażenia z jazdy niesamowite. Jako kierowca, chcę więcej takich dróg. Tam przynajmniej wszyscy na drodze się szanują (bo nie mają innego wyjścia ). Droga kręta, stroma, mało miejsc, gdzie dwa auta mogą się minąć, z prawej strony urwisko i zero barierek, ale za to przepiękne widoki. Oczywiście nie obyło się bez degustacji (kierowca nie pił) słynnego Dingaca dobry, ale jak się kilka dni później przekonaliśmy, domace vino gospodarza i Postup wcale nie gorsze. Spokojnie mogą konkurować.
Dingac dla podniebienia...
Dingac dla oka...
... i jeszcze rzut oka na morze
Dingac na laku noć.
Potem wybraliśmy się, dalej krętą i wąską drogą do Trstenika.
Kościółek w Trsteniku
Wracając postanowiliśmy pojechać jeszcze w kierunku Potocine
Tam droga okazała się jeszcze bardziej atrakcyjniejsza. Prawdziwy survival dla kierowców. Stromo, zakręty takie, że widać tylną tablicę rejestracyjną, i jeszcze piękniejszy miód dla oka. Najspokojniejsza była nasza córeczka, bo najmniej świadoma tego, gdzie jest i co może nas w każdej chwili spotkać. Ale warto było. Niestety musimy czekać do następnych wakacji, by móc przeżyć to jeszcze raz.
Ciąg dalszy nastąpi
Ania i Paweł