Jako, że dzień się jeszcze nie skończył, a w najbliższej okolicy znajduje się co najmniej kilka zamków postanawiamy odwiedzić jeden z nich, a mianowicie zamek w
VilleSavin ...
To zaledwie kilka km od Chambord.
Wjazdu na parking pilnują dwie takie jakby harcerki
... Pytają skąd my ? Na naszą odpowiedź uśmiechają się życzliwie i wręczają zafoliowaną kartkę A4 z informacją, co tu można zobaczyć ciekawego
. Niestety, kasują też po 6 euro od łebka
....
Zamek jest mały, a w porównaniu z Chambord wydaje się być nieco większym wiejskim domkiem ... Jednak jego kameralność bardzo nam się podoba
. Mogłabym mieć taką posiadłość
...
Przyzamkowa kapliczka ...
Zwiedzających nie było tu za dużo ... Parking prawie pusty ...
Możemy wejść do środka ...
Te duże to nocniki, ale te małe na dole
...
Znacie serial "Co ludzie powiedzą ?" . Nie wiem czemu, ale tamtejszy ogródek jakoś tak z panią Bukietową mi się skojarzył ...
Zamek znany jest między innymi ze swojego oryginalnego gołębnika z aż 1500 przegrodami gniazdowymi. Chodzimy, chodzimy i chodzimy po ogrodzie i jakoś nie możemy go znaleźć. Na planie ewidentnie znajduje się w rogu ogrodu ... Tymczasem okazuje się, że plan jest deczko niedokładny i gołębnik przylega do pałacu. To to okrągłe po prawej stronie ...
Podobno im bogatszy był pan, tym więcej pięter miał gołębnik ...
Zamek jest raczej w podłym stanie ...
"Gościu siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie ...". Na pałacowym dziedzińcu rośnie słusznych rozmiarów lipa ...
Drugim punktem obowiązkowym zamku w VilleSavin jest powozownia ... Mnie najbardziej spodobały się "zabawki" dla dzieci
...
Zamek swoją kameralnością bardzo nas urzekł ... Żal go opuszczać ...
No, ale dzień się jeszcze przecież nie skończył
...