Pääkäyttäjä napisał(a):te kiero napisał(a):Ty masz zdecydowanie większe doświadczenie w exploracji wyspy skoro to już 4x;
ja już założyłem 2 Kluby na forum, nad kolejnym się zastanowię
Póki co, z Krku to znam tylko Krk, Baškę i Vrbnik a tak to plątałem się po okolicy, np. Rijeka czy Izola...
Zakładaj
Ciężko zakończyć te i tak expresową relację, a co dopiero zakładać Klub...
Po Ostatnim Pożegnaniu i porannym nieśpiesznym śniadaniu na balkonie wyruszamy w drogę powrotną; pogoda na pewno nie na dzień wyjazdowy - błękitne bezchmurne niebo i zdecydowanie ciepło - żal... przy pochmurnej byśmy tak nie przeciągali odjazdu; jeszcze pożegnanie z Gospodiną, jakieś fanty na drogę i do Plodine, gdzie uzupełniamy zapasy chorwackich specjałów.
Droga idzie całkiem sprawnie, niewielki ruch, zdecydowana większość samochodów jadących w tym samym kierunku co my to oczywiście wracający Polacy, w sumie to czujemy się jak na autostradzie w PL; szczególnie uwidacznia się to na granicy Gorican-Letenye, gdzie przychodzi nam stać z kilkudziesięcioma innymi samochodami rodaków. Chorwat tylko Dowidżenia, ale Madziary się ociągają i kontrola idzie bardzo powoli, gdzieś już o tym pisałem na forum.
Na wysokości południa Balatonu skręcamy na drugą stronę ciągnąc na Płw. Tihany. Tutaj już spory ruch, większe miasteczka przykorkowane, w dodatku w pewnym momencie haltuje nas Rendorseg - droga zamknięta. Musimy wrócić, ja jednak próbuję inną drogę i tym sposobem dość sprawnie docieramy do Tihany, jednak opóźnienie już prawie 2 godz się zrobiło, co sprawia że nie jesteśmy tu tyle ile było zaplanowane.
Spacer po mieście zaczynamy od malowniczego deptaku, przy którym sporo kramów, restauracji i
aruhazów Miasteczko jest niewielkie, po pewnym czasie dochodzimy do najbardziej znanego sklepu Paprikahaz. Wygląda to naprawdę ciekawie i jest fajną wizytówką miasteczka.
Bardzo popularne w miasteczku są kramy, sklepy z różnej postaci Lawendą, najczęściej określone napisem LavendulaPalanta
W końcu dochodzimy do oblężonej Pisky promenady tuż obok opactwa, skąd rozpościera się wspaniały widok na zamulone turkusowe Morze Węgierskie.
Po nieśpiesznym spacerze (w upale!) wracamy do auta i ruszamy w drogę powrotną zaliczają nieliczne węgierskie serpentyny z widokiem na ruiny zamku w okolicy Csesznek. Dalej już tylko szybki przejazd autostradą, gdzie na jednym z parkingów kupujemy zapas Studentskich i naszym zwyczajem przygotowujemy sobie kolację na ciepło. Krckie sery w połączeniu z pomidorowym pesto pysznie uzupełniają makaron i tym miłym akcentem opuszczamy okolice Bratysławy, by w dość szybkim tempie dojechać do domu, gdzie zaskakuje nas przeraźliwe zimno i deszcz.
To był udany naprawdę baaardzo wyjazd, pierwsza majówka w Chorwacji i mam nadzieję, że nie ostatnia