Jedziemy dalej...
Niestety ze względu na nocną porę nie mam zdjęć z tej części podróży gdyż całe towarzystwo przycinało komara w najlepsze, a Ja musiałem dzielnie pedałować dalej.
Jak już pisałem wcześniej granica Chorwacka nie zmarnowała nam zbyt wiele czasu, wszystko odbyło się bardzo płynnie i bezproblemowo. Ledwie ruszyłem z kopyta łapiąc prędkość przejazdową
, a tu halt!
pierwszy punkt poboru opłat. Dla was pewnie to szybka czynność - otwieram okienko, pobieram bilecik i lecę dalej - ale ja moi drodzy podróżuję samochodem z kierownicą po lewej stronie (W. Brytania), więc gdy całe towarzystwo śpi w najlepsze ja bidulek muszę wypinać się z pasów włazić na śpiącego pasażera i pobrać bilecik z drugiej strony, to po prostu trzeba zobaczyć
.
Gdy już nic nie stoi na przeszkodzie biorę szybki rozpęd, tempomat on, kierunek Zagrzeb. Nawet nie wiem jak długo jechałem a tu następna bramka tym razem do zapłaty, szybkie poszukiwanie mojej VISY i tym razem się wycwaniłem, budzę syna i udzielam mu krótkiego instruktażu jak obsłużyć automat do opłaty za autostradę
. Po krótkiej chwili opłata dokonana i możemy jechać dalej, kierunek Zagrzeb - Karlovac i dalej 1-ką na południe kilometrów ubywa, ja wypijam niezliczoną ilość kawy i powoli zaczynam odczuwać znużenie monotonią jazdy. Gdzieś na pomiędzy Karlovac-em a zjazdem na Jeziora Plitwickie zrobiło się całkiem jasno, aczkolwiek nadal pochmurno i tak jakoś angielsko
.
W pewnym momencie mnie olśniło - przecież musimy minąć tunel "ciepło-zimno" wtedy będzie jak na wakacjach, słońce upał i te sprawy. Niesiony informacją jaką zaczerpnąłem z tego forum, podkręciłem tempomat byle szybciej do tego tunelu, by się przekonać czy rzeczywiście jest taka różnica jak wszyscy, którzy przejechali tę drogę zachwalali
Mijamy tunel za tunelem, ich nazw już niestety nie pamiętam, ale tego naszego jak nie było tak nie ma.
Cała ekipa już nie śpi ( oni przynajmniej się wyspali ), to teraz ciągle słyszę: daleko jeszcze? to już ten tunel? a za ile będziemy w Breli? Pewnie wszyscy kierowcy znają to z autopsji
Ale jest nareszcie znak, że zbliżamy się do tunelu Sveti Rok, no to teraz się przekonamy.
Po drugiej stronie szału nie ma, ale jeden zakręt, drugi, trzeci i rzeczywiście coś się dzieje. Temperatura pnie się w górę, skały dookoła jakieś takie bielsze się wydają, roślinności mniej, no i na niebie zaczyna prześwitywać słoneczko.
Humory wszystkim się poprawiają od razu tak bardzo, że w wyniku tej euforii nagle wszystkim się zamarzył parking koniecznie z toaletą
(efekt nadmiernego spożycia wody ze szczęścia, że się ciepło zrobiło).
Zajeżdżamy na jakiś parking w pobliżu Skradin-a (a więc jesteśmy już daleko na południu), gaszę silnik, otwieramy wrota, a tu buch
jak z pieca, żar wnika do wnętrza klimatyzowanego autka. Mina mojej małżonki bezcenna - ona to lubi jak nic innego...
Pierwsza nieśmiałe fotki w upale:
Ruszamy dalej przecież to już nie daleko
Klima na pełne obroty aby przywrócić w Madzi temperaturę zbliżoną do komfortu czyli jakieś 18st
i lecimy.
Ruch na autostradzie niewielki (cieszę się że posłuchałem rad z tego forum i nie jechałem w weekend),
ale co to
Przed nami kolejne wyzwanie, bo na horyzoncie pojawiły się góry całkiem duże góry:
No i te kłębiące się chmury znowu zaczęły przywoływać brytyjskie deszczowe wspomnienia
Nie no głowa do góry przecież tam za górami na pewno jest piękna pogoda, ciepłe morze, gorąca plaża, przecież po to się tłuczemy tyle kilometrów
Madzia pokonuje wszelkie wzniesienia dzielnie i gładko, ani się nie obejrzeliśmy, a tu nasz TomTom przemówił ludzkim głosem
"Przed tobą zjazd"
Nareszcie zjazd nr:28 Šestanovac - kierunek Omiš/Makarska. Oczywiście poprzedzone kolejnym użyciem VISY na bramce
, ale teraz to już napięcie rośnie, bo zostały już tylko kilometry
Czujemy, że zbliżamy się już do wybrzeża Jadranu, więc informuję wszystkich, uwaga zaraz będzie mniamniuśny widok, morze, góry itp.
To teraz się zaczęło, dzieciaki z częstotliwością co minutę zadawały to samo pytanie: no i gdzie masz ten super widok
I nagle po którymś tam zakręcie z kolei, jest naszym oczom ukazał się Jadran w całej swojej okazałości.
Kto wjeżdżał tędy na Rivierę Makarską ten wie co wtedy czuliśmy, żadne forumowe ochy i achy nie oddadzą tego uczucia, gdy widzisz to pierwszy raz live
Zatrzymaliśmy się w zatoczce-mini parkingu koło ToiToi-a, no bo jak tu fotki nie zrobić
Po wyjściu z szoku pourazowego jedna decyzja - jak najszybciej do Breli, przecież tam na nas czekają.
Zapomniałem się wam pochwalić iż nasza ekipa na miejscu powiększy się o kolejne dwie osoby (moja siostra z synem), oni już są na miejscu od trzech dni i w najlepsze korzystają z uroków i dobrodziejstw Breli
Więc jedziemy dalej, emocje sięgają zenitu gdy mijamy to dobrze wam znane miejsce, teraz wiem, że to już niedaleko :
Ale się dziś rozpisałem, sorki jeśli przynudzam czasami. Przed nami weekend więc proszę o krótką przerwę.
Kolejny odcinek w poniedziałek