Lecimy dalej moi drodzy
Dziś zabieram was na FischPicnic do Omiš-a oraz Pučišća.
Wycieczkę wykupujemy u przemiłej pani na promenadzie, która zachwalała, iż będzie to bardzo kameralna wyprawa, nie duża grupa turystów, piękne widoki, a załoga to jej rodzina, no i zaproponowała spora zniżkę
. Za całość (4osoby) zapłaciliśmy 600kn z wyjściowych 800kn, no więc przekonała nas.
Wpłacamy zaliczkę i umawiamy się na niedzielę przed ósmą rano w marinie.
Niedziela: wstajemy wcześniej niż zwykle, szybkie śniadanko, zabieramy manele i na przystań...
Łajba już na nas czeka, ale jeszcze nie wpuszczają. Wychodzi miły pan, szybkie rozliczenie należności i hop na pokład:
Płyniemy zostawiając budzącą się Brelę gdzieś za nami.
Na pokładzie panuje luźna atmosfera, w tle chorwacka muzyczka. Dzieciaki szybko nawiązały przyjazny kontakt z załogą. Przy wyborze miejsc siedzących mieliśmy farta, bo zajęliśmy miejscówki po zacienionej stronie pokładu. Więc rejs upływał nam w bardzo komfortowej atmosferze.
Raz po raz mijaliśmy stateczki podobne do naszego i wtedy te wzajemne machanie
i okrzyki ahojjjj
Nawet nie pamiętam jak długo płynęliśmy, a tu już pierwszy port Omiš.
Cuma rzucona, mini trap na lądzie, więc zeskakujemy. Załoga informuje wszystkich, że statek odpływa o 13-ej
i proszą o punktualność
Ok let's go - ruszamy w miasto.
Szczerze się wam przyznam, że nie wiedziałem kompletnie nic na temat Omiš-a, co warto zobaczyć, gdzie zjeść?
Kompletnie zero wiedzy, więc postanowiliśmy improwizować.
Na początek dojrzeliśmy okazałą wieżę zamkową z powiewającą Chorwacką flagą na jej szczycie:
Postanawiamy, iż to będzie nasz pierwszy cel. Z przystani bardzo szybko przemieszczamy się na starówkę, gdzie w labiryncie zakrętów chłonąc atmosferę starego miasta powoli zbliżaliśmy się do do naszej wieży.
Jak ja zazdroszczę ludziom, którzy mają farta mieszkać w takich miejscach, bo ta starówka to pewnie niejedną ciekawą historię w sobie skrywa...
Uliczki wąskie i dość dużo schodków po drodze, ale i tak się opłacało trochę pomęczyć.
Wędrówka nasza przypominała trochę zabawę w chowanego, gdyż co chwila traciliśmy wieżę z oczu
Jesteśmy wreszcie u podnóża "naszej" wieży, a w zasadzie to zamku.
Z uwagi na to, że relację czyta sporo osób, które w Omiš-u jeszcze nie były, pozwolę sobie teraz zamieścić trochę informacji znalezionych w internecie nt. naszego obiektu:
"Twierdza Mirabela lub Peovica jest jednym z ciekawszych zabytków miejscowości Omiš. Stanowi część dziedzictwa kulturowego Chorwacji, które świadczy o burzliwych wydarzeniach z przeszłości. W średniowieczu, kiedy Dalmacja pozostawała pod panowaniem Wenecji, Omiš był siedzibą piratów.
Twierdza Mirabela odgrywała znaczącą rolę obronną w okresie średniowiecza. Została wybudowana w stylu romańskim w XIII wieku. Omiš jest malowniczo położony u ujścia rzeki Cetiny. Cetina przedzierając się przez potężne masywy Mosor i Biokovo tworzy głęboki i niezwykle malowniczy kanion. Kiedyś to miejsce upodobali sobie piraci. Wykorzystywali twierdzę by pilnować całego przejścia morskiego, które było pod ich kontrolą. Gdy Wenecjanie wysyłali karną ekspedycję, piraci uciekali w głąb rzeki. Mogli bezkarnie łupić weneckie statki i plądrować weneckie włości w Dalmacji. Piraci nie ponosili większej kary do czasu aż zaczęli napadać na statki, które przewoziły krzyżowców do Palestyny. Papież Honoriusz III zdecydował się zorganizować wyprawę przeciwko mieszkańcom Omiša, która doprowadziła do ich upadku. Ostatecznie Omiš został podporządkowany Wenecji.
Z twierdzą związana jest również pewna legenda. W 1537 roku podczas ataku Turków, obrońcy Omiš zdezorientowali napastników krzykami i strzałami. Turcy przecenili znacznie liczbę obrońców i uciekli. Dzięki dobrze wybranej pozycji, dźwięki wydobywane na wieży są potęgowane przez echo. Uniemożliwia to usytuowanie źródła dźwięku.
Twierdzę warto odwiedzić z jeszcze jednego powodu. Roztacza się stamtąd przepiękny widok na miasto, rzekę Cetinę i wyspę Brač.
W pobliżu znajduje się jeszcze druga warownia Starigrad, która również była wykorzystywana przez piratów. Usytuowana jest wysoko na występie skalnym. Dobrze widać ją z plaży. Twierdza sprawia wrażenie niedostępnej, ale można do niej dotrzeć z miasta. Przejście pod górę zajmuje około 20 minut.
Sam Omiš jest bardzo popularnym ośrodkiem turystycznym. W lipcu odbywa się Festiwal Kapel Dalmatyńskich oraz Wieczory Pirackie."
W moim odczuciu miejsce na zamek piracki idealne, a widoki całkiem przednie.
Taki piękny ogród było nam dane spotkać przed samym wejściem na zamek:
Niektórzy pracują, a my cieszymy oczy tym widokiem
:
Wejście na zamek to wąska dróżka oczywiście cały czas pod górę, raz po raz mijamy kamienne łuki - bramy:
Opłacamy wejściówki za zamek u miłej pani przy plastikowym stoliczku i gnamy dalej pod górę.
Dochodzimy do miejsca gdzie robi się naprawdę bardzo wąsko i stromo. Przejście możliwe tylko w jednym kierunku więc obowiązuje ruch wahadłowy. Moja małżonka stwierdziła, że ma już dość (lęk wysokości
), i zostaje w tym miejscu aby na nas poczekać
Reszta dzielnie pnie się pod górę.
Wchodzimy do wieży, a tam raz schodki, raz drabinka ale fajnie jest i humory dopisują.
Wnętrze wieży:
Po pokonaniu wszystkich możliwych schodków i szczebelków jesteśmy na szczycie wieży, łałłłłł to trzeba zobaczyć, aby wiedzieć o czym piszę.
Widok na rzekę Cetina oraz na plażę miejską zapiera oddech, zresztą każde miejsce w które nie spojrzysz jest super:
Jako, że na wieży jest raczej mało miejsca i szybko robi się tam tłok, postanawiamy zejść na dół do miasta poszukać jakiejś konoby by ugasić pragnienie.
Po drodze odnajdujemy pozostawioną małżonkę, więc teraz w komplecie chyżo gnamy na dół
Ponownie zagłębiamy się w gąszcz uliczek, jest tuż przed południem, upał staje się nieznośny, z otwartych okien dochodzi do nas dobrze znana woń gorącego rosołku
A my wędrujemy w upale, pstrykamy fotki i rozglądamy się za chłodną zacienioną konobą.
Skoro wszyscy zamieszczają fotki kościołów to i ja pstryknąłem jakąś tam dzwonnicę
:
I znowu uliczki:
W końcu wbijamy się w gąszcz knajpek i knajpeczek, ale trudno znaleźć coś przykuwającego uwagę.
wszystkie restauracje na jedno kopyto, parę parasoli na zewnątrz i nudne wnętrza.
Zrezygnowani odnajdujemy prawdziwą perełkę, niestety nie jestem wam w stanie podać nazwy tej konoby, ale z zewnątrz ledwie widać wejście. Po prostu wchodzimy w kamienną bramę, a raczej korytarz, następnie schodkami w dół jak do krakowskich podziemnych knajpek (kto był ten wie).
Wnętrze bajka, przyozdobione starymi fotografiami i różnymi starymi sprzętami, nawet sieci rybackie się tam znalazły.
Za barem właściciel, zdziwiony, że jacyś turyści tu zachodzą
. W konobie kilku prawdopodobnie stałych bywalców (ale bardzo grzecznych). We wnętrzu panuje miły naturalny chłód, więc od razu nam ulżyło.
Zaoferowano nam środkowy stolik i w prezencie półmisek świeżo zebranych fig (zielonych).
Kupa śmiechu przy tym była, bo dzieciaki nie wiedziały jak się do nich dobrać, ale przy małej pomocy szybko nauczyli się obierać figi i popijając colą zajadali się Dalmatyńskim przysmakiem.
Ja oczywiście gasiłem pragnienie ulubionym Karlovaćko
Konoba:
Na wielu tych starych zdjęciach rozpoznajemy właściciela konoby
Pan był kompletnie nie przygotowany na wizytę turystów, gdyż zapytany o toaletę, poczerwieniał lekko, grzecznie poprosił abyśmy chwilkę zaczekali bo musi tam sprzątnąć. Po ok 5min wszystko gotowe, pan jeszcze raz przeprosił i grzecznie wskazał drogę do toalety
Dopiliśmy piwko, pytam ile płacę, a pan znowu zmieszany i widać, że sam nie wie ile zawołać. W końcu stanęło na 40kn (trzy piwka + trzy cole). Żegnamy się grzecznie i wychodzimy zobaczyć jeszcze co nieco w Omiš-u.
Tak trafiamy do centrum, jest tam kilka dużych straganów z owocami, a przede wszystkim pysznymi arbuzami.
Dzieciaki znalazły wodopój:
Jako że mamy jeszcze trochę czasu do zbiórki w porcie postanowiliśmy wpaść na kawkę,
tym razem siedzimy na dworze w gwarze ulicznego ruchu. Ciekawostka, prawie na każdym skrzyżowaniu w centrum stoi młode dziewczę kierujące ruchem, a w zasadzie to gwizdające na auta
Kawa:
Tyle na dziś, jutro dopisze suplement czyli: Dalsza część rejsu oraz Pučišća.