Dzień 1 29.06.19 c.d.
Rozpakowaliśmy się, rozgościliśmy I tak nastało późne popołudnie. Wystarczy czasu na krótki wypad do oddalonej o 10 kilometrów Lewoczy. Parkujemy w bocznej uliczce za szpitalem, z której widok jest taki:
Lewocza wyróżnia się ona przede wszystkim murem miejskim otaczającym starówkę. Mimo godziny osiemnastej panuje wielki upał i ostro świeci słońce. Prześwietlone zdjęcia niestety o tym przypominają .
Docieramy do centrum.
Naszą uwagę przyciąga niecodzienny eksponat .
To żelastwo to klatka hańby w której zamykano młode kobiety, które bez męskiego towarzystwa zbyt późno przechadzały się po mieście. Nie mogło być inaczej, zaraz znalazłyśmy się z córką w środku: ona młoda, a ja często późnym wieczorem kończę pracę .
Na Rynku jest dość pusto.
Długo tu nie zabawimy, mamy siłę tylko na krótki spacer i lody.
Kościół św. Jakuba
Kościół ewangelicki
kamieniczki
Dom Turzonów ( tak, taka mądra jestem teraz, jak sobie poczytałam, przed wyjazdem również sprawdzam co będziemy zwiedzać, jednak już na miejscu dostaję oczopląsu i już nie pamiętam ).
Udało mi się wdzięcznie zignorować budynek Ratusza , skądinąd bardo ładny. Nie mam zdjęcia swojego, ale proszę, zdjęcie z internetu:
Siadamy na ławeczkach pod drzewami, w oddali Urząd Miejski, który jest innym budynkiem niż Ratusz .
Ustawiono tu śliczne budki do bookcrossingu
i to z jaką zawartością
Wracając rzucamy jeszcze raz okiem na mury.
Słońce nadal daje się we znaki,
a szkoda bo tam może być ciekawie (to Sanktuarium Mariańska Góra).
Ale na dziś mamy już dosyć.