Najpierw podam Wam szczegóły sprawy, i obstawiane opcje przyczynowo - skutkowe, a potem podam, gdzie tankowaliśmy, i jaki był miks. Niektórzy może zorientują się i tak, gdzie tankowaliśmy?
Wyjeżdżamy z Polski z pełnymi bakami, dwa auta: Volvo V50 3-letnie i Mondeo roczne. Nie wiem, gdzie zwykł był tankować kolega swoje Volvo, ale nasz Mondziak pije w Pl ze Statoil'a.
Pierwsze tankowanie: Węgry, nad Balatonem, zjechaliśmy nad Balaton w nadjeziorne miasteczko, więc stacja nie przy autostradzie.
Podjeżdżamy: dwie opcje w dieslu: super diesel i premium diesel, różnica cenowa nieznaczna.
Ja zgłupiałam, bo na forum czytałam o paliwie "eurodiesel", w konkurencji do zwykłego "diesel" które jest paliwem do traktorów i maszyn rolniczych.
Pytam więc pana na stacji, jakie paliwo do naszych motorów (wskazuję) jest lepsze. Wedle jego porady zatankowaliśmy Premium, to ciut droższe, i pojechaliśmy dalej.
Następna stacja w Chorwacji, blisko Splitu, i tu te same dwie opcje do wyboru.
Tankujemy, i spadamy. Nie patrzę na dystrybutor kolegi, wychodząc z założenia, że wie, co i jak.
I tak sielanka trwała do wycieczki po górkach - do Medugorje i do Mostaru, czyli 3 dni później.
Piłowanie a'la serpentyną bieszczadzką tylko razy 10, itd...
Po wyjeździe z Medugorje Volvo nie chce zapalić - silnik krztusi się i jęczy.
Po tonie nerwów, 20 minutach i kręceniu rozrusznikiem, Volvo z bólem zapala, ale podejmujemy decyzje nie jechania do Mostaru, bo świeci się kontrolka "jedź do serwisu", a auto jest wyraźnie nie w formie, nie ma turbo...
Fajnie, najbliższy serwis Volvo w Splicie. Dojeżdżamy z bólem do Makarskiej (Volvo słabe i ledwo dyszy). Serwis raczej kompetentny, młodzian gadający płynnie po angielsku podpina się pod komputer pokładowy i pada diagnoza: wlaliście trefne paliwo, filtr paliwa zapchany, czujnik filtra wariuje.
Panowie umawiają się do warsztatu na drugi dzień, Volvo odpala z bólem po 50 próbie.
Ostygnięty rano zapala, i nawet po grzebaniu w komputerze kontrolka się nie świeci.
W warsztacie wybebeszają pół samochodu (żeby pozdejmować elektronikę i dostać się do baku). To, co wypompowują z baku ma wygląd i kolor mętnego piwa z czarnymi farfoclami
Płukają filtr paliwa (bo nie maja na wymianę) i montują elektronikę z powrotem.
Nalewają "Eurodiesel" ze stacji Ina, który wygląda w kanistrze jak woda, Volvo pali, ale jest słabe.
Potem szukamy juz tylko Iny, i po ostrym garowaniu na autostradzie przy powrocie do PL Volvo przestaje klekotać i jedzie tak, jak trzeba.
Opcji słyszeliśmy kilka:
1) "chrzczone" paliwo.
2) tankowanie na pusty bak, które jest głupotą
3) nie przemieszanie paliwa, bo w baku było może 2 może 3 litry oleju napędowego.
I tak: opcja pierwsza - mnie osobiście nie chce się wierzyć, żeby Chorwaci chrzcili paliwo, gdy na turystach zarabiają, ale faktem jest, że pan w serwisie mówił, że to drugi taki przypadek w tym tygodniu (takie samo V. nawet kolor ten sam i taka sama usterka) Trefne auto? wierzyć się nie chce.
Po drugie, nie wiemy, gdzie nalaliśmy to rzekomo trefne paskudztwo, jeśli już: w Cro, czy u Madziarów????
Opcja druga: podobno nie należy NIGDY tankować na pusty bak, bo nawet najlepsze paliwo (a nie wiemy, na czym jeździło V. 2 lata, bo kupione z drugiej ręki) zostawia w baku śmieci, które zasysa siłą rzeczy gdy bak jest niemal pusty - nie nalezy dopuszczać do opróżnienia baku aż tak.
Opcja trzecia: paliwo nie miało się z czym przemieszać, bo bak był pusty, i szok spowodowany różnicą jakości paliwa spowodował problemy.
Dodam, że na stacji 1 tankowaliśmy to samo, a na stacji 2 jak się później okazało, co inne (my nieznacznie droższe Premium, kolega wlał Super).
My w Mondziaku mamy bak na 70 l, a V. ma na 50 l.
My za każdym razem tylko dolewaliśmy (na ostatniej, Chorwackiej stacji jakieś 3/5 baku) a kolega na obu stacjach zalał niemal od zera.
Jakie Wy obstawiacie przyczyny awarii auta?
P.S. Wybaczcie nieco laickie podejście do tematu, emocje buzowały nam na full, a znajomość warsztatu samochodowego u mnie jest niewielka.
Dodam, że mój mąż chciał pro forma z Mondziaka spuścić paliwo - nie da się. Cholera ma na wlewie jakąś blokadę, która uniemożliwia wsadzenie do baku czegokolwiek poza GRUBĄ rurką od paliwa diesla (mieliśmy problemy z tankowaniem w drodze powrotnej, gdzie większość dystrybutorów miała tzw. chudą rurkę).
Lepiej mieć starego rzęcha, który przepali nawet rzepak spod frytek - czym mniej elektroniki, tym mniejsza bezsilność.
P.S 2. Bez spuszczania paliwa, bez czegokolwiek właściwie, Mondziak dojechał do Polski tak jak należy. I tak jest do dziś (cieszyć się? czy jeszcze nie?)