Odwiedziliśmy Paklenicę w zeszłym roku. Cała nasza trójka (ja, żona i 10 letni syn) włóczymy się sporo po górach, więc w Chorwacji też nie mogliśmy sobie podarować:).
Wyjechaliśmy po śniadaniu z okolic Zadaru i ok. 9.30 znaleźliśmy się pod bramą wjazdową. Po kupieniu biletów (30 kun dorośli, 20 kun dziecko) pojechaliśmy samochodem w głąb Parku Narodowego. Niestety po kilunastu sekundach jazdy okazało sie że dalej nie pojedziemy, bo wszystkie miejsca parkingowe, które znajdują się w górnych partiach doliny zostały już zajęte. Cóż, przejdziemy się...
Początek marszu to asfalt, który po kilkunastu minutach zmienia sie w drogę szutrową (tylko do tego miejsca mogą dojeżdżać samochody). Po chwili dolina zwęża się do kilku metrów, po obu stronach kilkuset metrowe, pionowe ściany wapienne, gdzieniegdzie widać otwory jaskiń. Parę fotek i idziemy dalej. Najatrakcyjniejsza część Wielkiej Paklenicy kończy sie po +- 30 minutach marszu. Później dolina rozszerza się i przypomina troszeczkę Tatry Zachodnie, może za wyjątkiem roślinności
Teraz naszym celem jest jaskinia Manita Pec. Od głównej drogi odchodzi ścieżka, która zakosami mozolnie wspina sie do góry. Marsz od rozwidlenia zajmuje nam ok. godziny. Przed jaskinią przewodnik sprzedaje bilety (10 kun). Kiedy zebrała się odpowiednia grupka turystów otworzył kratę i weszliśmy do podziemi. Jaskinia oświetlona, chodnik wybetonowany, barierki. W ciekawszych miejscach przewodnik opowiada co widać - niestety w trzech językach, czyli po kolei po chorwacku, angielsku i niemiecku. Trwa to wszystko niemiłosiernie długo
Jaskinia zadziwiajaco krótka, kończy sie po jakiś 80 metrach i tak na dobrą sprawę nawet z najdalszej jej części widać odblaski światła z otworu. Wychodzimy z jaskini i zastanawiamy sie co dalej. Weszliśmy tak wysoko, szkoda teraz schodzić... Na mapie którą dostaliśmy wraz zbiletami wypatrzyliśmy szlak okrężny który prowadzi od jaskini przez góry z powrotem na dno Wielkiej Paklenicy. Czasu mamy sporo, więc podejmujemy decyzję - naprzód! Początek jest niezły, chociaż szlak zdecydowanie zmienił charakter i teraz jest typowo wysokogórski. Ścieżka nikła, oznakowanie to czerwone zatarte plamy które pojawiają się zdecydowanie zbyt rzadko. Idziemy troche na czuja, a teren coraz trudniejszy - trzeba używać rąk, zabezpieczeń typu łańcuch czy klamry brak, a ekspozycja - całkiem, całkiem. Wchodzimy i modlimy sie żeby zejście było łatwiejsze. Po godzinie od jaskini zbliżamy sie do szczytu. Humory dopisują, teraz już tylko w dół. Na górze niespodzianka - kawałek istotnie w dół, ale potem znowu w górę i tak parę razy. Spoglądamy na zegarki. Jest 14, ciemno robi się koło 19.30 (wrzesień), przed nami daleka droga. Powrót trasą którą przyszliśmy nie uśmiecha nam się za bardzo - na zejście z dzieckiem trochę trudno
Trudno, idziemy dalej, najwyżej zanocujemy w górach... Trochę emocji przy zejściu i już narzucamy sobie szybkie tempo. Na szczęście trudności się skończyły, teraz idziemy prawie płaską ścieżką wśród porozrzucanych skałek i całkiem bujnej roślinności. Po jakmś czasie mijamy opuszczone domy, kilka skrzyżowań szlaków (eh, to fatalne oznakowanie
) a potem schodzimy ostro w dół. O 17 jesteśmy na dnie doliny. Odwiedzamy bufet Lugarnica (nic do jedzenia, tylko napoje
), odpoczywamy i schodzimy w dół. O 18 z minutami jesteśmy przy aucie.
Jesteśmy nieźle zmęczeni, ale zadowoleni. M
Małe podsumowanie:
- niesamowite widoki, zwłaszcza widok na Adriatyk ze szczytu Vidakov Kuk
- kawał przygody - trudny teren, ponad 800m różnicy wysokości
- od jaskini do dna doliny nie spotkaliśmy NIKOGO!
Ja osobiście polecam serdecznie, niekoniecznie naszym wariantem, ale przynajmniej dolną, najciekawszą część Wielkiej Paklenicy (Manita Pec niekoniecznie...). W tym roku chcemy się wybrać do Małej Paklenicy i przejść przez góry do Wielkiej. Też pewnie będzie fajnie
Pozdrawiam!