DZIEŃ.6.Jak nie urok, to wiadomo. Tym razem nie temperatura Nas budzi, ale kilka/kilkanaście sztuk komarów, które używają sobie do woli
. Ja już koło 06.00 się poddałem i zacząłem operację odwetową. Najlepsze jest to, że potem wpadliśmy, że przecież w szafce jest
elektroniczeskij mordulec latających krwiopijców.
Szybkie pakowanko, szybkie pożegnanie z przemiłą Jadranką i jedziemy do "Hipera" do Novalji, a potem kierunek Metajna....
Wkręt: jak ktoś chce namiar na Jadrankę i Jej apartamenty - śmiało:). Tam, gdzie byliśmy, to nie wszystko, co ma do zaoferowania.
...ale zanim ruszymy dalej....małe podsumowanko Mandre...
Wiem, że są tacy, którzy jeżdżą praktycznie tylko tam. Ja tam byłem, a jak się zjawię po raz kolejny, to pewno tylko po to, aby zjeść kalmary w Poracie. Mandre dupy nie urwało. Ot taka zwyczajna, stricte turystyczna mieścina. Nie mówię, że jest źle, bo nie jest. Są knajpki, są plaże (My przeważnie chodziliśmy na plaże w kierunki Simuni, raz Nam się zdarzył wypad w drugim kierunku), dobre miejsce wypadowe na okoliczne atrakcje, no ale...jeśli chodzi o Pag, to są ciekawsze miejsca...sam wielu nie widziałem, ale z tych, co widziałem, mogę spokojnie tak napisać. Jeśli o mnie chodzi, to osobiście optowałbym za tym, aby wszyscy jeździli tylko do Mandre. Wtedy będę miał więcej miejsca w innych lokalizacjach:).
Jeszcze jedno...ja nie jestem fanem zwiedzania wszystkich możliwych plaż, które to szeroko są tutaj opisywane. Nie byliśmy na wszystkich tych plażach, których to jednak jest dużo na Pagu. Nam wystarczy spokojne miejsce i nawet, jeżeli na którejś plaży jest genialny widok, ale zbyt dużo ludzi, to pykniemy fotkę i spadamy. Na Rucicy nawet moja jedna stopa nie poczuła morskiej soli.
Zakupy w Hiper Novalis, to jakaś masakra... Szwarc, mydło i powidło... Ludzie wjeżdżają na siebie wózkami, pchają się, Włosi myślą, że są Panami Świata...agresor mi się włącza w takich sytuacjach. Funkcja "Zabij" uaktywnia się...
Jedziemy...
W Metajnie, o dziwo, w miarę szybko odnajdujemy nasz apartament. Tam, z rogalem na twarzy, wita nas Angelo:). Mówi, że to tu i od razie łapie za nasze walizki i pomaga Nam ze wszystkimi pakunkami. Apartament jak najbardziej ok. No i mamy klimę. Z tarasu taki widoczek.
Idę z paszportami... Okazuje się, że Angelo to min. stary, choć to słowo do Niego nie pasuje, marynarz. Jakieś niecałe 30 lat temu był w Gdańsku, Szczecinie...porównywał Polskę do NRD, bo był tez w Rostocku. Podobało Mu się. Gaduła niemiłosierna...a że i piwko było...i rakija na stole...to mi trochę zeszło:). Opowiadał o korupcji w Cro, o polityce... Dowiedziałem się też, że od trzech miesięcy, ani jedna kropla deszczu nie spadła. No zeszło Nam. Tyle powiem:). Żona chwilkę poczekała na "wyjście na miasto":).
Idziemy bez aparatu. Nastroje świetne (mój lepszy
). Kierujemy się w stronę Zaglavy. Nie dochodzimy do niej, bo troszkę wcześniej widzimy świetne miejsce w dole. Ciężko było zejść, ale jak się już zeszło...
. Ręczniki, olejki i fru....wody cieplutka, temperatura konkretna....Bajka.
Po powrocie do apartamentu...kolejny wysłannik Złego...
puszczenie oczka nabiera nowego znaczenia....
Krótki "ogarnięcie się" i idziemy do "centrum" coś wchłonąć.
Siadamy w Sidro. Biorę mjesane mjeso. Dobre... Do tego, po raz pierwszy w życiu, piwko Union. Ujdzie, choć szału nie ma. 170kn zostaje w knajpie.
Tyle na ten dzień. Będzie więcej, rzecz jasna.
Z Metajną mam problem, bo jeszcze nie wiem, jaką przyjąć formę relacji:). Czy podpiąć się pod zachwyty, czy też wręcz przeciwnie i odradzać, odradzać, odradzać...
. Jak połączyć to wszystko?:)