Wyjazd Kraków godz 5:00
Trasa:
Kraków-Katowice-Cieszyn-Brno-Wiedeń-Graz-Maribor-Zagrzeb-Karlovac-Novalja
Przyjazd godzina 18:30
Używana nawigacja : Garmin Mobile XT z mapami CNE 2008 ,gpmapa 2008.1 oraz AdriaRoute 2.10
Po drodze nie mieliśmy żadnych problemów. Tylko w Wiedniu postaliśmy w małym korku przy wjeździe na obwodnice przez roboty drogowe. Śmiechu w korku dostarczył nam pewien Pan który źle nakleił sobie reklamę swoich usług:
Po dojechaniu na miejsce zabraliśmy się za szukanie kwatery co jak się okazało było prawie nie możliwe . Na dodatek po miejscowości jeździli dziwnie podnieceni ludzie wystający przez okno samochodów głośną się wydzierając przy tym.
Powodem naszych problemów kwaterunkowych jak i podniecenia wśród niemieckich rówieśników był jakiś festiwal.
Podczas szukania kwatery (chodziliśmy od domu do domu) często parkowałem przytulony do krawędzi jezdni podczas gdy pasażerowie chodzili po kwaterach. Niestety zostałem niemiło potraktowany przez pewnego starszego miejscowego Pana który powiedział do mnie "Auto weg" pokazując gestem że mam spadać . Zdziwiłem się ponieważ nie stałem na jego podjeździe a dosłownie przy jego malutkim płotku.
Był to mój pierwszy przypadek nieuprzejmości w tym kraju. Lecz niestety nieostatni podczas tego wyjazdu
Znaleźliśmy w końcu kwaterę u bardzo miłej Pani cena niestety była bardzo wysoka bo 60E no ale to był jednorazowy nocleg dla 3 osób wiec ok.
Następnego dnia postanowiliśmy że powinniśmy znaleźć jakiś nocleg na dłużej. Na dodatek plaża betonowa oraz okolica niezbyt nam przypadła do gustu. W porównaniu do Rovnij,Krk czy Makarskiej było dla nas mało atrakcyjnie. Postanowiliśmy poszukać czegoś na Murterze.
Wesołe osiołki z Pagu pożegnały nas w bardzo kontrowersyjny sposób
O godz 12:00 rozpoczęliśmy poszukiwania w samym Murterze zdając się na usługi miejscowych agencji turystycznych. Okazało się że wszystko zajęte!!!!!!!!!! W takim razie doszedł do mnie fakt że jazda do Chorwacji w ciemno podczas szczytu sezonu jest mitem.
Mieliśmy już uderzać w okolice Sibiennika ale jadąc z wyspy przez most w miejscowości Tisno zobaczyłem mała agencje turystyczną .
Kobietka poinformowała nas że może nam załatwić apartament.
Jak powiedziała tak się stało . Niestety po 5 minutowych oględzinach i naszej akceptacji okazało się że kobietka z informacji popieprzyła trochę daty a właścicielka nie jest w stanie nas zakwaterować na tak długo.
No to powrót do agencji i czekamy co na to kobietka . Szybko znalazła nam coś innego. Przyjechała po nas właścicielka na rowerze pojechaliśmy za nią . Apartament mieścił się przy ulicy Put Brościce 35 bardzo ładny,zadbany z pięknym widokiem . W końcu można było rozpocząć wakacje.
Plaża w Tisnie okazała się bardzo fajna samo miasteczko też .
Jedzenie nawet nie drogie na plus mogę zaliczyć dużą ilość "konzumów" oraz winiarni. Z restauracji nie korzystaliśmy ale studiując ceny można powiedzieć że było nie drogo.
Załapaliśmy się nawet na międzynarodowy wyścig osiołków :O
Co do towarzystwa na plaży to Polaków robiących bydło nie spotkałem na szczęście. Niemców mało za to masy Włochów którzy drą japę przez pół plaży no ale taka ich natura. Miejscowość fajna posiadająca swój urok polecam ją każdemu kto chcę wypocząć ,bardzo dużo chodników wzdłuż nabrzeża gdzie można odbywać długie spacery podczas zachodu słońca.
Jako że nie widziałem słynnych wodospadów przy których kręcono Winetou udaliśmy się na wycieczkę do Narodowego Parku Krka.
Sprawność organizacji zaskoczyła mnie do bólu. Od kas gdzie dostałem folder w języku polskim poprzez autobusy zwożące w dół doliny skończywszy na idealnie zorganizowanej masowej produkcji smacznych hamburgerów . Minusem była cena wstępu 80Kn :O no ale warto było tyle zapłacić za takie widoki i za taką organizacje.
Do kolejnych minusów muszę zaliczyć naszych niezdyscyplinowanych rodaków.
Od łażenia nie po szlaku poprzez pozwalanie dziecku na sikanie w miejscu chronionym gdy kibel jest oddalony o 50m skończywszy na darciu i używaniu głośnych ku... ch... itp.
Plagą byli też bezmózgowi rodacy którzy blokowali skutecznie przejście wszystkim turystom po moście nad jeziorkiem tylko po to aby zrobić sobie zdjęcie. I tutaj pozdrawiam Panią ze Śląska.
Mimo wszystko wrażenia mam jak najbardziej pozytywne.
Po wizycie w NP Krka pojechaliśmy zwiedzić Sibiennik. Jak się okazało jest to bardzo ładne miasto. Dobrą godzinne poświęciliśmy uliczkom w starej części które mają naprawdę niepowtarzalny klimat. Polecam zapłacenia tych paru Kun za wstęp na zamek który jest najwyżej położonym miejscem w całym mieście. Widok stamtąd jest naprawdę super.
Potem postanowiliśmy się czymś posilić no i znaleźliśmy pizzerie prawie przy samym morzu. Cena była akceptowalna za to jakość obsługi była fatalna. Kobietka przyszła do nas po dłuższej chwili mimo tego że miała zajęte tylko 3 stoliki i drugą koleżankę do pomocy. Jej wyraz twarzy oraz zachowanie mówił nam "za 5 minut kończę prace co mi zawracacie głowę" (była godzina 16:00 jakby ktoś się pytał).
Na pizze czekaliśmy 30 minut :O :O tyle na plus że była dobra. Niestety w związku z obsługą rodem z PRL zmuszeni byliśmy do nie zostawienia jej napiwku.
W kolejnych dniach zwiedziliśmy także Biograd na Moru na Zadar nie starczyło nam czasu.
Powrót rozpoczęliśmy o 7:00. Wiedeń tym razem przejechaliśmy bezboleśnie.
Niestety w Czechach złapaliśmy straszną ulewę i wichurę która wykończyła mnie doszczętnie . Biorąc pod uwagi potworne zmęczenie oraz prawdopodobieństwo że wypadki najczęściej zdarzają się w pobliżu miejsca docelowego podróży oddałem kierownice mojej wypoczętej towarzyszce za bramkami autostradowymi w Katowicach.
Było fajnie, przede wszystkim wypoczęliśmy i naładowaliśmy baterie do kolejnego urlopu.
Pozdrawiam