Od powrotu z Pagu minął ponad miesiąc, więc najwyższy czas coś skrobnąć, bo pamięć bywa zawodna. Z Miechowa wyjechaliśmy 8 czerwca o godzinie 21.30, a na miejscu byliśmy około 15. Trasa Miechów-Kraków-Chyżne-Rużomberok-Sahy-Budapeszt M-0-Letenye/Gorican-Zagrzeb-Karlowac-Mandre. Podróż powrotna trwała 15,5 godziny, z tym, że tym razem jechaliśmy przez centrum Budapesztu. Jazda przez Węgry i Chorwację to już przyjemność ze względu na autostrady. Gorzej Słowacja, a najgorzej ... wiadomo.
Winiety: Na Słowację w Chyżnem, na Węgry na pierwszej stacji paliw na Węgrzech.
Kłopoty w czasie wakacji:
1. awaria CB radia tuż przed wyjazdem,
2. złe oznakowanie objazdu w miasteczku Sahy (remont drogi) i 0,5 godziny straty.
3. rozmowa z węgierskim policjantem (na przejściu Cro-Hu) po tym, jak jechałem autostradą pod prądJ (aby kupić winietę Hu należy iść na piechotę do budki, a ja po ułańsku pojechałem samochodem).
Jechaliśmy na zmianę z żoną posilając się napojami o wdzięcznej nazwie Kałasznikow. Wyspa zachwyciła nas krajobrazami, co wraz z serpentynami zmniejszyło prędkość jazdy. Wszędzie jak okiem sięgnąć kamienie i mniejsze lub większe góry oraz trochę roślinności.
Po dotarciu do Mandre po kilku minutach poszukiwań znaleźliśmy dom Maricy oddalony od morza o około 40 metrów. Zachwytom nie było końca. Z apartamentu poleconego przez Nero byliśmy bardzo zadowoleni.
Uploaded with
ImageShack.us
W połowie czerwca nie było zbyt wielu turystów, więc mogliśmy wybierać najdogodniejsze dla nas miejsca na plaży.
W czasie pobytu zrobiliśmy kilka wypadów samochodem do okolicznych miasteczek, a także dalej na południe, do Zadaru i Szibenika. W Pagu, Zadarze i Szibeniku zachwyciły nas zabytkowe budowle, natomiast w okolicy Lun można było spotkać drzewa oliwne, które miały nawet 1500 lat; w Nowalji koniecznie musieliśmy zwiedzić rzymski akwedukt, który funkcjonował od I do III wieku n.e.
Uploaded with
ImageShack.us
Z Nowalji można się wybrać katamaranem na całodniową wycieczkę na wyspę Rab jednak z powodu mojej gafy nie udało nam się tam popłynąć. Kemping w Szimuni zapewnił nam piękne kolory morza, odrobinę prawdziwego! drobnego piasku i zajęcia z rytmiki w wodzie (w roli obserwatorów:). Wieczory poświęcaliśmy na spacery brzegiem morza i urocze zachody słońca, które oglądaliśmy z cypelka koło portu w Mandre oraz z nabrzeża w Lun.
Chorwackie rybki kupione w Mandre i Szimuni były przepyszne; kosztowaliśmy też kilku gatunków miodu, paskiego sera oraz szynki. Mylił się ten, kto pisał, że chorwackie lody nie są pyszne.
Piękna pogoda, biel gór, złoto-szare zachody słońca, szmaragd wody - a wszędzie unosił się lawendowy zapach... Takie to były noce i dnie...
Na zakończenie pozdrowienia dla Nero dzięki któremu wybrałem Mandre oraz rodaków spotkanych na wyspie-szczególnie zaś dla michalek_101, który zamieszkał z rodziną w sąsiednim domku.
PS. O ile czas pozwoli, to zamieszczę jakieś zdjęcie.[code][/code]