Jeśli chodzi o
plaże, to pierwszego dnia zapuściliśmy się aż na reklamowaną w przewodnikach Sv. Duh - tej nie polecam, niby "piekna i piaszczysta, długa i malowniczna", a w rzeczywistości pełno na niej różnej grubości kamienia (nie jest to nawet żwir), który właził wszędzie. Trochę widać na
zdjęciu. Nie ma zasadniczo gdzie się skryć przed słońcem, bo drzew/krzewów jak na lekarstwo. Aha, wjazd płatny 10 Kn (ale to akurat nie była jakaś przeszkoda).
Następne przedpołudnia już spędzaliśmy na plaży Bošana (do dziś myślałam że na Sv. Marija
), która zaludniała się zazwyczaj pod koniec naszego pobytu (czyli w okolicach 11-12), dawała cień, no i, przede wszystkim, ma świetne podłoże z
otoczaków, no i drzewo-krzewy dające choć odrobinę cienia. Zejście jest tam bardzo
strome, ale kameralność plaży oraz możliwość sensownego zaparkowania auta rekompensowały tę niedogodność.
Jeśli chodzi o plażę przed hotelem Pagus, to podłoże ma z nawiezionego specjalnie ciętego mechanicznie kamienia i jest typową plażą hotelową (czyt. patelnią).
Rady plażowe: zabierzcie koniecznie lodówkę turystyczną i namiot. Buty do wody nawet dla takiego malucha kupicie na miejscu za grosze- stragany na łączniku przy Gradskiej Plaży (Prosika), której nie polecamy, bo tam też "żwirowo" i mało kameralnie. Jeśli chodzi o dodatkowe wyposażenie, to zależnie od egzemplarza: nasz jest spokojny i strachliwy - większość czasu spędzał w zabranym z domu dmuchanym baseniku, przelewając wodę, przewrzucając łopatą kamienie. Z kamieni układalismy też
obrazki, część z malunkami, przyjechała z nami do Polski i nadal służy do zabawy.
Jeśli chodzi o
dzieciożarcie i tego typu, to w centrum handlowym Lorenzo w markecie sieci Plus kupisz wszystko. Krzyś w zeszłym roku jadł już wszystko to co my (żywilismy sie sami, zabralismy sporo z domu i tylko dokupowaliśmy tylko dodatki - np.
mięso,
wędlinę), więc nie interesowało mnie jakoś specjalnie żarcie w słoikach (choć Gerbery widziałam na półkach), a pampersy zabraliśmy z Polski. Jedyne co specjalnie kupowaliśmy, to były Actimele (bardzo drogo, tyle pamiętam) oraz Dukatino - czyli mini serki homogenizowane (na Danonki specjalnie nie patrzyłam, bo K. nie jada, ale zdaje się, że zdarzały się w równie kosmicznych cenach).
Odnośnie
opieki lekarskiej, to w Pagu jest przychodnia (znajduje się w połowie drogi deptakiem do Lorenzo - przy drugim moście), do szpitala trzeba jechać do Zadaru. Zabraliśmy ze sobą pokaźną apteczkę, Krzyś nie jest specjalnie chorowity, wszelkie standardowe przeziębienia lecze u niego sama, do tego jest spokojny, nie wymyka się spod kontroli, więc byłam w pewnym sensie wyluzowana - nie zakładałam jakichś czarnych scenariuszy (to był nas drugi pobyt w Pagu, więc wiedzieliśmy, że klimat i okolica dziecku przyjazna).
Cóż by tu jeszcze w kontekście dzieciowym napisać. Bardzo fajny jest plac zabaw usytuowany przy bulwarze (w pasie zieleni między drzewami) pomiędzy pierwszym a drugim przesmykiem. Krzysiowi się bardzo podobało. Poza tym miał niewykłą frajdę z oglądania łódek, rybek w wodzie, wiatraków oraz zabaw kamykami
Jeszcze
wycieczki po wyspie. Warto zobaczyć jej północne krańce - czyli Lun z
prastarym gajem oliwnym,
Tovarnele - zupełny kraniec świata (tam nam się jedyny raz w trakcie całego pobytu zagrzały hamulce)
.
W pobliżu Pagu warto obejrzeć Stari Grad - pozostałości starej osady z ruinami
kościoła Św. Marii.
W drodze do Zadaru warto zjechać w prawo na skrzyżowaniu przed mostem i zobaczyć
ruiny baszty na południowym cyplu wyspy. Jadąc wzdłuz zatoki w poszukiwaniu zejścia na plażę można też zobaczyć miejsce, w którym wyspę przecina
południk 15.
No, ale to już niedzieciowo, zresztą w kilku miejscach rzeczy te są już opisane (widziałam Twoje wpisy w tych wątkach, więc czytałeś).
Ech, jak tak to pisałam, tęskno mi się do Pagu zrobiło.