Czwartek, dzień szósty (8 lipca 2010)
Pewnie też było pięknie, bo w ciągu całego tygodnia mieliśmy słońce i tylko słońce. Reklamacji na pogodę brak. Pewnie też zachwycaliśmy się porankiem na tarasie i tym, że Nadia wróciła do zdrowia. Mnie też się trochę polepszyło, choć większych cudów oczekiwałam od Jadrana...
Pewnie też jak na skrzydłach udaliśmy się do naszej tajnej/poufnej zatoczki, no bo gdzie indziej?
Kiedy już wedle rytuału i paškiego rytmu Nadia po szaleństwach na plaży zasnęła snem sprawiedliwego w aucie, ruszyliśmy do Pag-u.
Wiadomo było od razu, że pośpi z godzinę, półtorej, więc gruntowne zwiedzanie tego, co w Pag-u obowiązkowo zwiedzić gruntownie się powinno, odpada. Ktoś musi zostać w samochodzie. A ponieważ nie ma o to kłótni, bo tata nienawidzi łazić wte i wewte
, tylko po to, żeby po raz setny dowiedzieć się, że ten kościół został wzniesiony tudzież zburzony przez Wenecjan, na obchód ruszyła mama
Co zresztą czyni z ogromną przyjemnością. I był to obchód szybki, błyskawiczny wręcz, bez leniwego przyglądania się ludziom, ich życiu, bez wczuwania się zbytnio w rytm miasteczka. Choć, jak mi się zdaje, i tak w miarę udało mi się odtworzyć atmosferę
Wiedzieliśmy już jedno na pewno: koniecznie musimy kupić tu ciemne pieczywo! Szybka ucieczka z tej okropnej miejskiej plaży kilka dni temu zagnała nas pod budkę z wyśmienitym pieczywem, za którym natychmiast zatęskniliśmy. Tuż przy promenadzie, przy wielkim parkingu, nie tym od strony plaży, ale po drugiej stronie, przy uliczce wiodącej do kościoła.
Wjechaliśmy więc do Pag-u, przejechaliśmy most i zaczęliśmy szukać parkingu w cieniu, co zakrawało na cud. Ale znaleźliśmy. Ja poszłam się szwendać.
Zaczęłam wycieczkę od tego, z czego Pag słynie przede wszystkim - koronki, czyli Paška čipka. Nobliwe koronki mają swoją fanpage na Facebooku, oczywiście jestem fanką
http://www.facebook.com/pages/Paska-cip ... 0315477372
Kramy z koronkami to najczęstszy widok w miasteczku, zwłaszcza kiedy zbłądzimy w którąś z malowniczych, wąskich uliczek odchodzących od Pałacu Dożów. Ceny paškiej čipki mogą przyprawić o zawrót głowy. Koronka metr x metr - 1000 Kun! Innym razem
Ten kram akurat otwiera nadmorski deptak.
A potem już szłam i z przyjemnością pstrykałam życie dookoła: