Witam wszystkich Cromaniaków.
Do tej chwili byłem tylko czytającym entuzjastą tego forum. Forum z którego wielokrotnie czerpałem pomocne info w planowaniu podróży do wspaniałego kraju jakim jest Chorwacja. W chwili obecnej jak widać mój status się zmienił. Do fizycznego zabrania tu głosu zmusiła mnie moja tegoroczna, już 6, podróż do Cro. W podzięce za moją wiedzę zaczerpniętą z forum, chciałbym wszystkich ewentualnych zainteresowanych przestrzec przed dwiema rzeczami, które przytrafiły się nam w te wakacje.
Pierwsza sprawa dotyczy w szczególności tych, którzy są alergikami. Wracając do domu 9.08, po pobycie w pensjonacie Mirjana w Zivogosce (o tym później) zatrzymaliśmy się na kawę na parkingu stacji benzynowej BP w Austrii za Grazem na autostradzie A2. Było to w pobliżu miejscowości Kaltenbrunn.
Gdy zatrzymaliśmy się na wspomnianym parkingu, wysiadającą z auta żonę ukąsiła osa, których jak zobaczyliśmy później było setki, a może i tysiące. Żerowały one w śmieciach, rozlanym i rozsypanym pożywieniu.Pracownicy stacji zabijały je gazetami w budynku stacji benzynowej.
Po tym ukąszeniu żonie spadło ciśnienie krwi do wartości 46/60. Nie wiele brakowało aby ......
Nie chcę już opisywać co działo się dalej, ale powiem, że skończyło się to pobytem żony w szpitalu w Hartberg przez jedną noc. Dzięki wspaniałej i szybkiej opiece lekarzy z pogotowia oraz w szpitalu żona żyje.
Teraz druga sprawa, która dotyczy wspomnianego apartamentu Mirjana w Zivogosce Porat 82.
Już pierwszy kontakt z właścicielką był jakiś taki zimny, inny niż wszystkie dotychczasowe, typowe u Chorwatów, którzy są przecież nam przyjaźni.
Gospodyni nawet nie spytała kurtuazyjnie np. jak minęła podróż, czy już byliśmy w Cro, jeśli tak to gdzie? Przy tym pierwszym naszym kontakcie minę miała jakby chciała nam pokazać, że robi wielką łaskę wynajmując lokal.
Już następnego dnia rano (nie czekała aż zaczniemy się krzątać po mieszkaniu) przybiegła po drugą część należności za apartament. Spytałem ją wówczas dlaczego z tv sat działają tylko cztery programy i to jeden jakieś info czeskie, i trzy inne jakieś idiotyczne. Powiedziała, że przyjdzie jakiś pan i wyreguluje dekoder. Jednocześnie sugerując, że ja z nim sobie nie radzę.
Chyba jeszcze tego samego dnia, albo następnego, gospodyni przyprowadziła jakiegoś sąsiada, który nawet nie potrafił zaprogramować tych kanałów, które ja wcześniej odszukałem. Gdy już udało mu się ustawić te "moje" cztery kanały na jego twarzy widać było dumę ze swych poczynań. Spytałem go wówczas gdzie są programy które nas interesują, np. Polonia, Eurosport, jakieś chorwackie? Machnął ręką i wyszedł. Gospodyni powiedziała, że w takim razie przyprowadzi "fachowca".
Przyprowadziła go następnego dnia. Wizyta "fachowca" trwała kilka minut, nawet nie zdjął plecaka z siebie. Poregulował, poregulował i powiedział, że brak jest jakiegoś elementu przy antenie satelitarnej, trzeba kupić, i wyszedł.
Następnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Igrane. Tam wieczorem zaczął wiać taki wiatr jakiego nigdy w Cro nie doświadczyliśmy wcześniej.
Po powrocie do apartamentu zobaczyliśmy, że ktoś pod naszą nieobecność zwinął markizę na tarasie. Okazało się, że markiza najprawdopodobniej podczas wiatru, który pewnie przeszedł także przez Zivogosce, została uszkodzona. Złamało się jej jedno ramię.
Ani tego wieczora, ani w następne dni, nasza gospodyni nie była łaskawa nas poinformować czy możemy liczyć na naprawę tej markizy i kiedy. Nie raczyła nam także pożyczyć jakiegoś dużego parasola, a takowy u siebie na dole miała. Pozostawiła nas "za karę" z problemem i w poczuciu winy.
My jakoś dawaliśmy sobie radę ze słońcem, które w tym roku wyjątkowo grzało. Ale to w dobrym obyczaju jest aby wyjść gościom z pomocą i chociaż zainteresować się ich problemem. Niestety, gospodyni nie pojawiła się u nas na górze ani w sprawie tv, ani w markizy.
Cynizm, i w gruncie rzeczy czyste chamstwo, wyszło z niej w ostatni nasz wieczór w Chorwacji. Pani łaskawie zapukała do nas abyśmy wzięli winę na siebie i zrekompensowali jej naprawę markizy, bo przecież przyjeżdżają następni goście.Miała szczęście, że nie jestem agresywny.
Bardzo była kobicina zawiedziona, że nie otrzyma żadnej rekompensaty. Gdy spytałem jednocześnie dlaczego mimo. iż obiecała naprawę tv, nie wywiązała się, powiedziała, że "fachowiec" nie mógł dostać części. A tak na prawdę to ona bezczelnie kłamała, bo w dekoderze po prostu nie było karty, której ona z oszczędności nie kupiła, mimo, iż tv sat jest wyszczególnione na internetowej stronie apartamentu. My de facto za to zapłaciliśmy.
Warto jeszcze tutaj dodać, że pewnie po złości, gospodyni nie była łaskawa donieść nam po tygodniu zmiany ręczników. Żona musiała uprać te z których korzystaliśmy.
Dla pełnej wiedzy o tym "trzy gwiazdkowym apartamencie" powiem, że w momencie obejmowania go, nie sposób było nie zauważyć brudnej wykładziny w łazience, kotów na osłonach wentylatorów i osłonach lamp, oraz pod szafą.
Szczytem bezczelności i głupoty gospodyni było przygotowywanie sobie kilkukrotne obiadów na grillu. Działo się to około godz 11 kiedy my piliśmy na swoim tarasie poranną kawę. Napisałem bezmyślność, bo nie chciałem napisać gorzej. Komin grilla o wymiarach ok. 50x50 cm (dość szeroki) znajdował się na wysokości naszego tarasu i był oddalony od niego o jakieś dwa metry przez co byliśmy niemiłosiernie zadymiani przez właścicielkę. Przecież ona miała tego świadomość, że paląc w swoim grillu dym wypływając z komina jest dla nas utrapieniem.
Przepraszam, że się tak rozpisałem, ale jak piszę to już piszę. Nie wiem kiedy będzie następny raz. Obym nie musiał.