Osiołkiem dookoła Rabu i Mljetu, z macedońskim finałem
Wczoraj wieczorem wróciliśmy z kolejnej bałkańskiej podróży (Chorwacja i coś jeszcze ) Zabieram się do pisania od razu, póki wrażenia świeże Choć i tak w tym roku będzie trudniej, bo po raz pierwszy na urlopie nie prowadziłam CROniki, nie było czasu
Zacznę od wytłumaczenia tytułu i rozczaruję tych, którzy spodziewają się, że przejadę kawałek Chorwacji na grzbiecie osła Osiołkiem nazwaliśmy nasz nowy nabytek, czyli kajak A dlaczego, widać na pierwszym zdjęciu zajawki
Podróż, podobnie jak w zeszłym roku, była długa. Wiem, 26 dni wakacji to za dużo szczęścia Rozplanowaliśmy ten czas tak, żeby spędzić 2 tygodnie w Chorwacji (9 nocy na Rabie i 6 na Mljecie), a resztę w Macedonii, która od dawna nam się marzyła (dwie miejscówki - Jezioro Ochrydzkie i Skopje). Żeby podróż powrotna nie zmęczyła nas totalnie, na dwie ostatnie noce kwaterę zaklepaliśmy w Rumunii, w Aradzie.
W relacji nie zabraknie stałych elementów - kajakowania (nie tylko po Jadranie, ale i po Jeziorze Ochrydzkim ), kotów, pięknych widoków, wąskich uliczek i kościółków - również cerkwi i meczetów
Będzie też trochę o naszych interakcjach z gospodarzami, bo takich przyjemnych kontaktów było w tym roku dużo, co bardzo mnie cieszy
Zostawiam coś na zachętę:
I zapraszam serdecznie