9 lipca (sobota): Osiołkiem na DolinWreszcie jedziemy kajakować! Osiołek ląduje na dachu Maździaka:
i w drogę! Naszym celem jest plaża Pudarica, za miejscowością Barbat, już niedaleko przeprawy promowej. Tam zwodujemy kajak, jeśli tylko uda nam się zaparkować
:
Z wodowaniem nie będzie problemu, bo ostatecznie znajdujemy miejsce do zaparkowania całkiem blisko plaży, która jest już dość zatłoczona, ale nie można jej odmówić uroku:
Popłyniemy bardzo niedaleko - na otok Dolin, który jest naprzeciwko, a dokładniej na plażę na wysokości motorówki pędzącej na zdjęciu:
Mało ambitna wycieczka, delikatnie mówiąc
, ale biorąc pod uwagę fakt, że nadal wieje bora, nie mogliśmy się zdobyć na nic więcej. Pewnie w ogóle nie powinniśmy płynąć, ale patrząc na kierunek wiatru, powinno być dobrze
(Przynajmniej w jedną stronę
) Poza tym z każdą chwilą bora słabnie, a my już nie mogliśmy się doczekać pływania...
Podobnie jak kajak, który właśnie w tym momencie dostaje imię Osiołek
:
Chrzest jest konieczny!
Przekonaliśmy się o tym, gdy nie ochrzciliśmy pierwszego Sevylora, który niemal zakończył żywot na Hvarze, zaledwie po 5 wycieczkach. (Potem otrzymał imię Kapeć, ale to było po fakcie...
)
Plaża Pudarica nie jest piaszczysta, to bardzo drobne otoczaki; przyjemne:
Można też powędrować w jedną lub w drugą stronę i rozłożyć się na mniejszych plażach, które wyglądają obiecująco i pewnie byśmy skorzystali z takiej opcji, gdybyśmy nie mieli Osiołka:
(Im dalej od beach barów na Pudaricy, tym więcej prywatności
)
Ale mamy kajak, więc wiosła w dłoń i płyniemy!
:
Jak już napisałam, wycieczka nie będzie długa
Płyniemy z wiatrem i po 7 minutach jesteśmy na miejscu
Jak się widzi takie cudeńko, trudno szukać czegoś innego:
Tego też już się nauczyliśmy: Nie odpuszcza się pięknych plaż, tylko dlatego, że są blisko
Kajakowanie kształci!
Blisko to znaczy jakieś 500 metrów, bo taki dystans (w jedną stronę) przebyliśmy
:
Trochę się martwimy, że plaża jest za duża i ktoś nam się tu wpakuje:
ale ostatecznie będziemy w raju
zupełnie sami, przez całe 4,5 godziny.
Aż nie wiemy, gdzie się rozłożyć
:
Problemy pierwszego świata
Później będziemy się przesuwać razem ze słońcem czy raczej z cieniem:
Póki co, szalejemy
, bawimy się w chowanego
:
Trochę pływamy, choć temperatura wody jest baaardzo orzeźwiająca:
Otoczaki za to idealne
:
Różowy Koleżka zaczyna dziś pracę
:
Jest bosko!
Tylko po jakimś czasie mamy coraz więcej cienia, co pewnie niektórych by ucieszyło
Po 16:00 trzeba się zbierać, bo plaża wygląda już tak:
Tym razem będziemy płynąć trochę dłużej, bo wiatr nam nie sprzyja.
Trochę dłużej, czyli 12 minut
W końcu to tylko 500 metrów. Trudno w tak nietypowych warunkach powiedzieć coś o możliwościach Osiołka. Na pewno jest dużo szybszy niż Plavac (Sevylor), da się do niego wejść na morzu z powodu niskich burt (będziemy testować kiedy indziej
), ale z tego samego powodu do środka wpada więcej wody. Lepiej też się wiosłuje przy niższych burtach.
Generalnie, już wiemy, że będziemy zadowoleni, bo będzie "ciął" fale aż miło
Już prawie na Pudaricy:
która ma całkiem interesujące "peryferyjne" plaże:
Jesteśmy zadowoleni z pierwszej wycieczki i naszego Osiołka, dzięki któremu udało nam się spędzić kilka godzin w prywatnym raju
I dopisać kolejną wyspę (Dolin) do listy tych odwiedzonych (na których postawiliśmy stopę)
Wieczorem idziemy na spacer do "centrum" Supetarskiej Dragi.
Po drodze zachwycam się roślinnością:
Kwiat passiflory, czyli męczennicy:
Zasiadamy w beach barze Precca przy małym porcie, tak jak przedwczoraj.
Chłoniemy leniwą atmosferę i zajadamy pyszne burgery z pljeskavicą. Tym razem decydujemy się na wersję z ajvarem i bekonem, który jest trochę zbyt twardy
To jedyny zarzut i wcale nie wpłynął na fakt, że jesteśmy w tym beach barze po raz ostatni. Po prostu znajdziemy w Supetarskiej Dradze jeszcze lepsze miejsce
Powoli wracamy do "domu", odprowadzani wzrokiem przez kota:
Wygląda na styranego życiem
Na koniec musimy zawsze pokonać schody
:
I jesteśmy w apartmanie! Spędzamy kolejny miły wieczór na balkonie. Niestety, sielankę psują przepowiednie pogodowe na jutro