Bartek81 napisał(a):Mamy podobnie...byłem z rodzinką na Wyspach Kanaryjskich, w Grecji, na Majorce ale zawsze najlepiej się czujemy w "naszej" Chorwacji
piekara114 napisał(a):U mnie kiedyś długo była "nasza Chorwacja", pojeździłam w rożne strony i zdecydowanie teraz jest "nasza Grecja".
Grecja u nas coraz bliżej
W końcu najbardziej przypomina Chorwację
Dla nas musi być ciepłe morze, wyspy, możliwość kajakowania i generalnie spędzania czasu w wodzie/na wodzie... Do tego jak najmniej ludzi, więc np. Włochy odpadają
, chyba że Sardynia, Sycylia... Zwiedzanie to tylko dodatek do "głównych" wakacji. Więcej zwiedzania to ja mogę uskuteczniać w maju, kiedy temperatury nie zabijają
Albo na "dodatkowych" wakacjach
7 lipca (czwartek)/8 lipca (piątek): Św. Eufemia, pogorszenie pogody i widokiPo plażowaniu na Kalifroncie powoli wracamy do "domu". Koniecznie jednak musimy zrobić krótki przystanek i zobaczyć XV-wieczny klasztor św. Eufemii, który znajduje się przy drodze prowadzącej z Kamporu do miasta Rab:
Krużganki:
Detale:
i kościół z imponującym drewnianym sufitem z XVII wieku:
Szybko ogarniamy się w apartmanie i idziemy coś zjeść w "naszej" Supetarskiej Dradze:
Kot w kwietniku
:
Zasiadamy w małym porcie z widokiem na piękną drewnianą jednostkę:
Ta miejscówka to beach bar Precca, upatrzyliśmy ją sobie wczoraj, ale nie dało się płacić kartą, a jeszcze nie mieliśmy kun.
Pierwsze w tej relacji zdjęcie z piwem
:
Tylko trochę nie pasuje liczba warstw ubrań, które mam na sobie
Cóż, zrobiło się chłodno, czyli temperatura spadła do 26 stopni
(Wiem, przed chwilą pisałam, że nie lubię upałów. Prawda jest taka, że nie lubię ani upałów, ani zimna. Tzn. lubię upały, kiedy siedzę w morzu/nad morzem albo z kufelkiem piwa wieczorem, na rozgrzanych jeszcze uliczkach starówki. I jest to całkiem logiczne, chociaż może się wydawać, że nie
) A tak naprawdę bluza przydała się z powodu mocnego i nasilającego się z każdą minutą wiatru...
Beach bar Precca to sympatyczne miejsce, do którego zaglądają głównie miejscowi. Można tu zjeść smaczne burgery z pljeskavicą. Dzisiaj decydujemy się na najbardziej klasyczną wersję, następnym razem weźmiemy z dodatkowym ajvarem i bekonem
Obsługa jest bardzo sympatyczna, a dodatkowo towarzyszy nam Koleżka, który zapada w drzemkę przy naszym stoliku:
Pewnie on też czuje, że spada ciśnienie
Niestety z drzemki budzi go popielniczka, którą wiatr podrywa ze stołu i która spada tuż obok psiaka
Całe szczęście, że nie uderzyła go w głowę
Wiatr chwilowo się uspokaja, za to zaczyna lać
"Przespaliśmy" moment, kiedy należało wracać na kwaterę, teraz musimy biec, w strugach deszczu, a do "domu" mamy ponad kilometr. Ładnie się te wakacje zaczynają...
Velebitu nie widać
:
Leje tak, że wieczorem nie możemy nawet siedzieć na balkonie, bo zacina (i jest chłodno), więc chowamy się w apartmanie i oglądamy chorwacką telewizję. Dobrze, że jakiś miejscowy kanał się znalazł, bo większość jest niemiecka...
W końcu jakieś 70% turystów przyjeżdżających na Rab stanowią Niemcy. Wiem, trochę przesadziłam
, ale gdyby wyłączyć z tej grupy Chorwatów, to mogłaby być prawda
W każdej restauracji jest menu przede wszystkim po niemiecku i to jest zrozumiałe, trochę dziwnie robi się, kiedy na "potykaczach" wypisują nazwy potraw wyłącznie w języku Goethego, a po chorwacku nie... W Niemczech byliśmy w maju, teraz myślałam, że w Cro jesteśmy
Tak naprawdę jakoś bardzo nam to nie przeszkadza, tylko dziwi, że aż do tego stopnia... Poza Niemcami spotykamy na Rabie zadziwiająco dużo Słowaków. W żadnym innym miejscu w Chorwacji nie widzieliśmy tyle słowackich rejestracji.
Kiedy trochę przestaje padać, Małż pompuje Osiołka
Niestety, w nocy zrywa się bora i już wiemy, że jutro nie popływamy kajakiem... Ale postaramy się, żeby ten dzień był ciekawy
Jest już piątek Bora nadal wieje, ale jej plusem jest to, że bardzo poprawiła przejrzystość powietrza, a Jadran nabrał głębokiej barwy
Jedziemy do Loparu, zagłębia rabskiej (powinnam napisać: rapskiej, bo tak się w zasadzie odmienia ten przymiotnik
) turystyki. Jednak na Rajską Plażę się nie wybieramy, nie nasze klimaty
Za kilka dni pojedziemy ją zobaczyć, żeby wiedzieć, co tracimy
, ale jeszcze nie dziś...
Po drodze obowiązkowo musimy się zatrzymać na punkcie widokowym, z którego podziwiamy cudowne zatoczki
:
Ja chcę na kajak!
Będę musiała poczekać do jutra... Póki co, poskaczę sobie
:
Widok na Krk:
i w stronę Supetarskiej Dragi:
A teraz patrzę na wysepki:
wokół których będziemy pływać pojutrze
:
Już wiemy, że Rab ma kajakowy potencjał!
Jednak za kilka dni przekonamy się, że prawdziwym hitem okażą się zatoczki Loparu, do którego właśnie docieramy:
Dzisiaj odkryjemy kilka jego piaszczystych plaż, ale kiedyś...
Muszę się pilnować, żeby nie uprzedzać faktów
Na razie jesteśmy w okolicach przystani promowej:
(Pływają tu promy na Krk.)
Podziwiamy łyse zbocza:
Na jednym z nich ktoś stworzył chorwacką "szachownicę"
:
Dosyć tego podziwiania, idziemy na plażę! W następnym odcinku, oczywiście