22 lipca (piątek): Ochryda - część piąta i ostatnia (cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo)Przysiadamy na chwilę w cieniu:
nieopodal maleńkiego kościoła Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy:
Mozaika z pawiami na portalu
:
Podchodzi do nas starszy mężczyzna i oferuje rejs łódką.
Sandy beach, beautiful sunset! - reklamuje swoje usługi. Grzecznie dziękujemy
Kiedy odchodzi, widzimy, że na koszulce (na plecach) ma napis: Kierownik
Po polsku!
Odmówiliśmy kierownikowi
Pora wspiąć się na wzgórze, na cypel, na którym stoi cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo powstała w XIV wieku:
Kaneo - kiedyś malutka wioska rybacka, obecnie wchłonięta przez Ochrydę.
Wejście na teren kościoła jest bezpłatne; żeby zobaczyć wnętrze świątyni, trzeba zapłacić 3 euro - jak w przypadku większości ważniejszych (i otwartych!) cerkwi w mieście.
Przy bramie - lodówka z zimnymi napojami i druga, z lodami oraz ławeczka w cieniu. Dbają o turystów
Zastanawiamy się, czy wejść do środka...
Ostatecznie pstrykam zdjęcie przez otwarte okno i wystarczy
:
Bardzo podoba nam się otoczenie kościoła:
oraz widoki - w stronę plaży i parkingu, z którego dzisiaj ruszaliśmy:
Woda bardzo zachęca do kąpieli:
Kostiumy mamy na sobie
, ale nie pomyśleliśmy o butach do wody, a w tym miejscu by się przydały... Tylko jak tu zejść do "morza"?
Chyba trzeba było skorzystać z propozycji "Kierownika", który właśnie płynie
:
Tylko on chciał nas zabrać na piaszczystą plażę...
Podziwiamy widok z murów otaczających cerkiew:
A potem idziemy trochę wyżej, żeby zrobić zdjęcie podobne do tych, które widzi się w każdym folderze czy przewodniku o Macedonii
To jeszcze nie jest ten kadr:
Natomiast "załapała się" latarenka przypominająca kształtem ochrydzkie domy. Dużo ich na starówce i wieczorem tworzą świetny klimat, o czym przekonamy się za kilka dni
Gdybyśmy poszli dalej w górę tą ścieżką:
doszlibyśmy do cerkwi św. Pantelejmona (czy też Pantaleona) oraz do stanowiska archeologicznego, gdzie można podziwiać mozaiki. Bardzo żałuję, że ominęliśmy to miejsce, ale przynajmniej będzie po co wrócić do Ochrydy
Tymczasem w końcu robimy TO zdjęcie
:
Taki widok naprawdę robi wrażenie! No to jeszcze zbliżenie:
I ze mną
:
Powoli zmierzamy do samochodu. Niestety, oznacza to trochę podejścia. W końcu Ochryda położona jest na wzgórzu. Tak tłumaczy się zresztą jej nazwę - od starosłowiańskiego wyrażenia
vo hrid. Wcześniej (w czasach starożytnych) nazywała się Lychnidos, co oznacza
miasto światła Prawda, że pięknie
Powinnam była napisać o tym na początku spaceru
, ale niech będzie, że tak skończymy
Do Ochrydy wrócimy jeszcze wieczorem, żeby przekonać się, jak to jest z tym światłem
Jednak już teraz, po pierwszych godzinach spędzonych w mieście, wiem, że będę chciała wrócić - na starówkę i nad Jezioro, bo wszystkiego w ciągu tak krótkiego pobytu na pewno nie uda nam się zobaczyć.
Kontynuujemy spacer ścieżką na wzgórzu i podziwiamy widoki:
Ochrydzkie "morze" bardzo kusi, by do niego wskoczyć:
Moglibyśmy teraz pójść do samochodu po buty do wody i wrócić, ale czekałaby nas "mordercza" wspinaczka. Jest po 16:00 i mam wrażenie, że upał jest dużo bardziej dokuczliwy niż w południe. Schłodzić musimy się koniecznie! Tylko nie tutaj. Docieramy do Maździaka, który niestety stał w pełnym słońcu
i postanawiamy poszukać jakiejś sympatycznej plaży.
Po drodze mijamy ciekawy meczet z minaretem przypominającym latarnię morską:
Jedziemy w stronę Strugi, którą chcemy jeszcze dzisiaj zwiedzić, a przynajmniej zobaczyć
Ale przedtem musimy się wykąpać! Skręcamy na teren zaniedbanego campingu Andon Dukov, Część budynków jest w strasznym stanie, ale kilka bungalowów ma się dobrze. Wygląda, jakby były to prywatne domki, bo niemal każdy z nich jest pomalowany na inny kolor, z inaczej zaaranżowanym ogródkiem przed wejściem.
Nam jednak chodzi o plażę i mimo że jest ona w tym miejscu trochę rozczarowująca, przynajmniej dla mnie:
z ulgą wchodzimy do wody, która jest czysta, choć zamulona - Jezioro w tej części ma piaszczyste dno.
Małż jest zachwycony. Najwyraźniej bardzo zmęczyło go zwiedzanie w temperaturze 35 stopni
Mnie trochę mniej
Siedzimy więc w wodzie dosyć długo. Dosłownie - siedzimy, bo jest płytko
Trochę marudzę
, ale nie było źle, chociaż cały czas rozglądałam się, czy nie kąpią się z nami "węże" (zaskrońce), tym bardziej, że moczymy się w pobliżu szuwarów
Obecności żadnego zwierza poza kaczkami i rybkami nie odnotowałam
(Trochę dalej pływały jeszcze łabędzie
)
Na razie...
Odpoczywamy na plaży, schniemy i czytamy książki
A potem w drogę - do Strugi! Mało nam jeszcze zwiedzania