Hercklekot napisał(a):Dzięki Maslinko!!! Fajnie, że mamy taką świeżutką relację z pierwszej ręki z Kozaricy!!! Już się nie mogę doczekać czerwca. Jako miłośnik zadupi wszelakich Kozarica doskonale spełnia moje wymagania i może w mojej prywatnej klasyfikacji przebije Donją Kladę.
Tomku, tego właśnie Ci (Wam) życzę
20 lipca (środa) i 21 lipca (czwartek): Ostatnie chwile na MljecieWymyśliliśmy, że plażować będziemy w uvali Sutmiholjska. Dojazd do niej trochę się zmienił przez ostatnie 12 lat. Teraz droga jest elegancka:
W 2010 roku wyglądała tak:
Zdjęcie z relacji RWPG...Zmiany, zmiany... Niby na lepsze, chociaż jeśli chodzi o dojazd do zatoczek, nie jestem do końca przekonana
Parkujemy zaraz przy plaży; nie trzeba daleko chodzić:
Tym razem plażowanie nie będzie okupione takim wysiłkiem jak w przypadku zejścia do Jaskini Odyseusza.
Sutmiholjska widziana z góry prezentuje się rewelacyjnie:
Ta para ma najlepszą miejscówkę:
My jednak też nie możemy narzekać na okoliczności
:
Po raz ostatni wpatruję się w otwarte morze...
Będę tęsknić
Po 16:00 zbieramy się z plaży. Kiedy wracamy "nową" drogą z uvali, rzucam na Jadran kolejne tęskne spojrzenia:
Późne popołudnie spędzimy w Polače. Wcale nie dlatego, że nam się tam bardzo podobało
Jest to po prostu jedno z dwóch miejsc na Wyspie, gdzie możemy kupić jakiekolwiek pamiątki. Krótki spacer po miejscowości (tym razem w słoneczku) zmienia perspektywę - nie takie złe to Polače:
Pozostałości Rzymskiego Pałacu i sklepik z pamiątkami:
Kwintesencja wypoczynku
:
Psiakowi chyba gorąco
:
Nam też. Idziemy się schłodzić "od środka"
w miejscu upatrzonym podczas poprzedniej wizyty w miejscowości.
Riba Mljet zablokowała nam dojście do restauracji
:
Usiądziemy w takich okolicznościach przyrody:
To Konoba Gunduliste, bardzo wysoko oceniana - średnia 4,9 na Google Maps. Nie będziemy jeść ryby ani niczego wielkiego, bo nie jesteśmy specjalnie głodni. Wystarczą palačinki z czekoladą. Niby "tylko" naleśniki, ale dawno nie jedliśmy tak pysznych
:
Do tego sympatyczna obsługa i piękne widoki. Idealne pożegnanie z Mljetem
Po drodze do apartmanu próbujemy jeszcze zlokalizować kozy właścicieli, o których rozmawialiśmy z nimi wczoraj wieczorem
Niestety, nie udaje się. Będziemy musieli wrócić na Wyspę
Z tego i jeszcze z kilku innych powodów
Wieczór spędzamy na balkonie, wsłuchując się najpierw w meczenie kóz
, a następnie w koncert świerszczy
Będę tęsknić za tym balkonikiem w Babino Polje:
Już jest czwartek, 21 lipca. Przed nami bardzo długi i intensywny dzień (przeprowadzka do Macedonii) - przekroczenie trzech granic
i przejazd przez Albanię, na co chyba najbardziej czekam
Wstajemy bardzo wcześnie, jak na nas, czyli koło 7:00. Musimy zdążyć na prom o 9:00, inaczej nad Jezioro Ochrydzkie przyjedziemy w środku nocy. Szybkie pożegnanie z sympatycznymi gospodarzami, wyniesienie wszystkich "gratów" (a trochę tego jest) i prujemy
do Sobry.
Na przystań promową przyjeżdżamy 15 minut przed odpłynięciem
trajektu. W sam raz
, żeby kupić bilety. Wjeżdżamy do wnętrza "potwora"
:
Zostało jeszcze całkiem dużo miejsca:
Odpływamy punktualnie. Nie mówimy Wyspie
żegnaj, a
doviđenja, jestem pewna, że tu kiedyś wrócimy
Łezka się w oku kręci...
Pora na krótkie podsumowanie tej części wakacji.Mljet jest zupełnie inną wyspą niż pozostałe chorwackie czy nawet dalmatyńskie
otoki. To przyrodnicza perełka, pozycja obowiązkowa dla miłośników natury
Gorzej z miłośnikami architektury
, ale i dla nich coś się znajdzie - starożytne pozostałości w Polače, zabudowania klasztoru na wyspie św. Marii w Parku Narodowym czy typowo dalmatyńskie kamienne domki w Babino Polje. Widokowo Mljet powala, na Wyspie nie brakuje fotogenicznych miejscówek; to prawdziwy raj dla fotografów
Pora na łyżkę dziegciu
Na Mljecie jest kilka ładnych plaż (nawet parę takich, które robią wielkie wrażenie), ale Wyspa nie ma kajakowego potencjału - większość wybrzeża jest niedostępna. Brakuje też trochę starówek, po których można pospacerować wieczorami. I wreszcie ceny - zdecydowanie wyższe niż na innych wyspach.
Mimo tych minusów myślę, że warto Mljet odwiedzić, przynajmniej raz i przekonać się na własnej skórze, czy urlop na zielonej i odludnej wyspie jest tym, czego potrzebujemy
My na pewno wrócimy (choć wiemy, że kajakowo jest słabo), po to, żeby znowu wyciszyć się i "zanurzyć" w przyrodzie
Tego potrzebujemy, przynajmniej od czasu do czasu
Tyle podsumowań, wracamy na prom i na bardzo spokojny Jadran:
Na pokładzie tylko kilka osób:
Większość ludzi spędza czas w restauracji, w klimatyzowanych wnętrzach. My cieszymy się widokami, słońcem i faktem, że jeszcze nie jest bardzo gorąco.
Zbliża się 9:30, kiedy dopływamy do Prapratno na Pelješcu. Dzięki spokojnemu Jadranowi przeprawa trwała dużo krócej.
Plaża przy campingu o tej porze wygląda wyjątkowo kusząco, bo jest niemal pusta:
Mnie i tak bardziej podobają się skałki
:
I tak kończy się nasza Przygoda z Mljetem i drugi etap tegorocznych wakacji... Co przyniesie nowy dzień? O tym już niebawem