Kapitańska Baba napisał(a):Coś ładnego między kamieniami
:
Zawsze mnie zastanawia jakim cudem? Jak one sobie radzą w takich kamorach???
Chęć życia i przeżycia to mocna rzecz!
13 lipca (środa): Drugi raz w mieście Rab - część pierwszaWizytę w stolicy wyspy tym razem zaczynamy od spaceru po parku Komrčar:
Instalacja z rakiet
:
W zasadzie najpierw obchodzimy park dookoła, podziwiając piękne budynki na obrzeżach:
Potem trochę wspinamy się po schodach:
gapiąc się na Jadran i wyspę Dolin:
Wreszcie w głębi parku:
Panuje tu przyjemny chłodek. Ważna rzecz dzisiaj, bo mimo że jest po 19:00, upał nie odpuszcza. Tak naprawdę cieszę się z tego - wreszcie mamy chorwackie temperatury, a przed nami prawdziwie upalny wieczór
W końcu jednak wychodzimy z gęstwiny
do miasta:
Pierwszym celem jest sklepik z pamiątkami, w którym wypatruję charakterystyczny karton z przegródkami wypełnionymi... gumowymi kaczkami
Usiłuję "kolekcjonować" te ptaszyska i przywozić z każdej podróży do Cro, począwszy od wakacji na Visie w 2017. Niestety w zeszłym roku nie udało się kupić kaczki na całym Pelješcu, w Korčuli ani nawet w Dubrowniku
Może źle szukałam...
Tym razem dołącza do nas Pocahontas
Skąd takie imię - widać na zdjęciu:
zrobionym już w restauracji, a konkretnie w konobie Harpun, którą postanowiliśmy ponownie odwiedzić po bardzo pozytywnych doświadczeniach sprzed niemal tygodnia.
Co do kaczek, przedstawiam całą ekipę, która rozsiadła się już na dwóch półkach w łazience
:
A wracając do restauracji, tym razem chcieliśmy spróbować innej ryby i zamówiliśmy oslića, czyli morszczuka. Nie był to dobry wybór
Ryba była niedosolona i zupełnie nam nie smakowała, frytki bardziej ugotowane niż usmażone. Ogólnie słabo
Pewnie moglibyśmy reklamować posiłek, ale rzadko to robimy (chyba że dostaniemy surowego kurczaka
), jakoś niezręcznie mimo wszystko... Co się potem dzieje z tymi daniami?
Nie ma też takiej miłej obsługi jak ostatnio. Właściciel, który przed tygodniem kelnerował, ma dzisiaj zabandażowaną rękę (którą nam macha
, poznał nas
) i między stolikami uwija się jego syn. Mamy wrażenie, że chciałby, żebyśmy jak najszybciej zwolnili miejsce innym. Jednak największy zarzut to oczywiście słabe jedzenie. Nie polecam konoby Harpun. Ostatnio, co prawda, smakowało nam, ale jak widać, potrafi być tutaj naprawdę kiepsko.
Wychylamy kieliszek "obowiązkowej" rakiji, która też smakuje gorzej niż ostatnio, ale to już pewnie siła sugestii
i idziemy pospacerować po Rabie. Mijamy kota, który wyszedł "na fajkę"
:
i pniemy się schodami w stronę murów obronnych:
Zachęceni prężną kampanią reklamową
:
zaglądamy do budynku Geoparku Rab:
żeby przekonać się, że skały naprawdę nie są nudne
Przypomniał mi się Ross z "Przyjaciół"
Ale ileż można siedzieć w "muzeum"?
Zdecydowanie bardziej wolimy spacerować po starówce:
Fajna scenka, niestety ręka mi zadrżała:
Jesteśmy na Placu Wolności (na Górnej Ulicy):
i podziwiamy z niego pomarańczowe niebo:
A potem ruszamy dalej, najprawdopodobniej najwęższą uliczką w Rabie:
Ale o tym w następnym odcinku