6 lipca (środa): Podróż na Księżyc?Planowanie tego, dokąd tym razem się udamy, rozpoczęliśmy wiosną. Miał być powrót na Vis, ale po raz drugi nie mogłam znaleźć niczego w cenie przynajmniej zbliżonej do rozsądnej
Małż nalegał na Komižę ze względu na duże możliwości kajakowe (Osiołka należało wdrażać w godnym miejscu
) i nawet problemy z parkowaniem w miasteczku (niewiele kwater w Komižy oferuje parking) go nie odstraszały.
Zaczęłam intensywnie przeglądać mapy satelitarne Chorwacji pod kątem odosobnionych plaż i potencjału kajakowego. I tak "wypłynęła" wyspa, którą do tej pory zawsze odrzucaliśmy, ze względu na przeważającą liczbę piaszczystych plaż, za którymi nie przepadamy. Tymczasem, w trakcie studiowania map, okazało się, że plaże są nie tylko piaszczyste, a Osiołek (wtedy jeszcze Bezimienny
) będzie miał, gdzie się szkolić
Płyniemy na Rab!
Na ale przecież nie tylko... Z takim długim urlopem trzeba zrobić coś więcej
Wiemy, że dwa tygodnie nad Jadranem to dla nas minimum, inaczej nie odpoczniemy
, a codzienne pluskanie się w morzu jest nam do odpoczynku niezbędne, tak mamy.
Nie chcemy całych 14 dni siedzieć na Rabie, więc pozostaje wybrać drugą wyspę (stały ląd w miesiącach typowo urlopowych, w których jesteśmy zmuszeni jeździć, nie wchodzi w grę), najlepiej bardzo się od Rabu różniącą i oddaloną jak najbardziej na południe, żebyśmy potem mieli blisko do kolejnych atrakcji.
I tak wymyślamy Mljet, na którym byliśmy w 2010 roku, na campingu. Tym razem będzie kwaterka w Babino Polje (pierwszy raz w Chorwacji zamieszkamy w interiorze
) zarezerwowana na AirBnb.
Z niechorwacką częścią urlopu mamy mniej wątpliwości, bo od dawna chcieliśmy pojechać do Macedonii i w końcu to marzenie zrealizujemy. Macedońską część wakacji dzielimy jeszcze na dwie części i "klepiemy" dwie miejscówki - nad Jeziorem Ochrydzkim, w miejscowości Sv. Stefan (a właściwie nad nią) i w Skopje.
Tyle mamy rezerwacji. Tę ostatnią, rumuńską, zrobimy dopiero z Macedonii.
Tydzień przed wyjazdem, jak na złość, łapię jakiegoś wirusa, zapalenie gardła czy coś. Kuruję się intensywnie, ale tydzień leczenia nie wystarcza i pojadę jeszcze trochę zachrypnięta
Najgorsze jest to, że w tym stanie kompletnie nie mam ochoty na piwo
, a przynajmniej nie na zimne
Poradzę sobie jakoś
i na szczęście Chorwacja podziała jak najlepszy lek
Silnik odpalamy w środę, 6 lipca, o 2:30. (Z tego powodu nie mam zdjęcia załadowanego bagażnika i generalnie samochodu, ale było jak zawsze
) Wyjeżdżamy w środku nocy (przynajmniej Małż pospał sobie trochę przed wyjazdem, ja nie mogłam zasnąć z emocji
), bo mamy stosunkowo niedaleko, a na zajęcie kwatery umówiliśmy się z gospodarzami koło 13:00.
W Czechach jeszcze ciemno, ale cały przejazd austriacką autostradą odbywa się w dzień, co jest nowością, jeśli chodzi o podróż w tę stronę. W Wiedniu jesteśmy w okolicach 6:00, więc jest małe spowolnienie spowodowane przez jadących (tak wcześnie
) do pracy. Potem już luz:
W tym roku nie będzie przejazdu
Tunelem Ciepło-Zimno, bo dużo wcześniej odbijamy na Senj, na taką drogę:
Obowiązkowo musimy się zatrzymać na przełęczy Vratnik. Bardzo wieje:
Ale widoki są cudne!
:
"Gołe" wyspy i intensywnie niebieski kolor Jadranu
:
Budowla przypominająca bunkier:
Przy okazji, bo nie miałam okazji jeszcze przedstawić - oto Maździak II
:
Jest z nami od listopada ubiegłego roku, to jego pierwsza wyprawa do Cro i jeszcze nie wie, co go czeka
Tak czysty był tylko na początku
Choć wygląda na smarkacza, liczy już sobie 10 lat. W każdym razie spisał się na medal!
A nie oszczędzaliśmy go i czasami serce bolało na szutrach...
W sumie też powinien dostać imię Osiołek
Dobrze, prezentacja dokonana, możemy jechać dalej, pięknymi serpentynami w stronę Jadranu:
Potem jeszcze trochę przez góry:
I wjeżdżamy do Senja, twierdza Nehaj:
Chciałoby się znowu zatrzymać (ja najchętniej zatrzymywałabym się co chwilę
), ale czas zaczyna nas gonić. Chcielibyśmy zdążyć na prom o 11:30, a mamy jeszcze kawałek do przejechania.
Część Jadrańskiej Magistrali na północ od Pagu jest widowiskowa, o czym zdążyliśmy zapomnieć. Pstrykam z samochodu i się zachwycam:
Na przystań promową przyjeżdżamy 15 minut przed odpłynięciem promu. Z
trajektu właśnie zjeżdżają auta:
Udaje nam się załapać na pokład
Blada twarz na razie ukryta przed palącym słońcem:
Tylko dokąd my płyniemy
:
Toż to Księżyc, nie chorwacka wyspa!
:
Wrażenia podobne jak przy przeprawie na Pag. Na szczęście wiemy, że po drugiej stronie Rabu jest jakieś życie
Tym promem będziemy wracać:
Ale to dopiero za 9 dni
Przy okazji, wspomnę, że połączenie promowe z Rabem nie jest obsługiwane przez Jaroliniję, tylko przez Rapską Plovidbę
Zjeżdżamy z promu i grzecznie jedziemy w sznureczku:
Po chwili okazuje się, że jednak nie przyjechaliśmy na Księżyc
:
Większość wyspy jest pokryta bujną roślinnością, o czym się przekonamy
Zbliżamy się do miejscowości Supetarska Draga, w której mamy apartman, ale o tym napiszę już następnym razem