Albania.
Hm... mnóstwo mieszanych wrażeń.
Bóg, rozdzielając landy, chyba miał jakiś szczególny sentyment do tego narodu, bo dał im przepiękny kawałek ziemi. Niesamowite mroczne, malownicze i różnorodne góry oraz piękne "plażowe" wybrzeże. Zaś Morze Jońskie swoją urodą nie ustępuje Adriatykowi... momentami przebiera powalający kolor. Nie ma, co prawda, ślicznych, na podobieństwo chorwackich, wysepek i zatoczek, ale wrażenie robią otwarte przestrzenie błękitno-turkusowej wody... czasem kolor wody przypomina wodę z basenu.
Na końcu każdego odcinka relacji będę podawał link do mojego fotoalbumu (Picasa) ze zdjęciami z Albanii.
Przed wyjazdem przeczytałem kilka relacji, rozmawiałem wielokrotnie z kolegą, który był tam już kilka razy (głównie off-road'owo), ale i tak przeżyłem pewne zaskoczenie.
Spodziewaliśmy się jakichś szczególnych "atrakcji". Biedy? Brudu? Postkomunistycznej biurokracji? Państwa policyjnego? Mafiozów z giwerami? itp. itd.
A tymczasem jest to zwykły, normalny kraj, podobny do innych krajów bałkańskich, bezpieczny, spokojny, z pozoru rozleniwiony... he he.. jak to na południu. Piszę - z pozoru - bo ich postęp np. w budownictwie (domów i dróg) jest imponujący.
A więc najpierw o pozytywach, bo tych więcej...
Pierwsze pozytywne zaskoczenie ogarnęło nas na granicy.
Odprawa trwała 3 minuty, domek celników wspólny z Grekami (z którymi ponoć od lat byli skonfliktowani). Panowie celnicy życzliwi, uśmiechnięci i trochę znudzeni. W banku na granicy urzędniczka płynnie mówi po angielsku (co np. na Węgrzech jest rzadkością). Generalnie większość młodych ludzi (tak mniej więcej do 25 roku życia) dobrze mówi po angielsku, a największym zaskoczeniem jest poziom angielskiego dzieci z miast. Trochę gorzej radzą sobie młodzi ludzie z prowincji; np. w przydrożnej restauracji nie mogliśmy się zupełnie dogadać z młodymi kelnerami po angielsku. Ale za to wszędzie można porozumieć się po włosku, a w wielu miejscach również po grecku.
Trochę starszych mieszkańców miast (od 60-tki wzwyż) zna rosyjski na poziomie pozwalającym się swobodnie dogadać.
Najgorzej się ma sprawa z pokoleniem 35-50 cio latków (tak na oko). Zazwyczaj tylko albański, włoski i, tak jak pisałem, czasem grecki. Często "wykorzystują" swoje pociechy do tłumaczenia. Bardzo nas śmieszyła sytuacja, gdy właściciel hotelu, w którym mieszkaliśmy (facet w wieku ok. 35-38 lat), chcąc się z nami porozumieć wołał swojego 10-cio letniego syna i ten nam wszystko świetnie tłumaczył.
CDN
link do albumu z foto-relacją z Albanii:
http://picasaweb.google.pl/aversjum/Albans?authkey=Gv1sRgCMbsntqPxIWHIw#

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.png)