Jedzonko
W tym roku zaopatrzyliśmy się (zwyczajem z poprzednich lat) w następujące kulinarne artykuły:
12 słoików wekowanych obiadków (6 - leczo i 6 mięsko gulaszowe od teściowej.. zjadalne)
cała ogromna reklamówka zupek (nudle) i gorących kubków Knorr'a
4 paczki (400 gr) makaronów świderki... marki Lubella
6 saszetek kaszy gryczanej
12 saszetek ryżu
z powrotem przyjechało:
4 słoiki leczo i 4 słoiki mięska
prawie cała reklamówka zupek i kubków
2 paczki makaronu (zjedli my 2 z przyzwoitości, by nie wozić)
3 saszetki kaszy
cały ryż
hm... trzeba będzie zweryfikować na przyszłość ten styl kulinarno-turystyczny..
pieniędzy wydaliśmy dokładnie tyle samo co w poprzednie lata (nie powiem ile, bo to nie do tematu)
Oto co jedliśmy:
Grecja - głównie gyrosy, które uwielbiamy, sałatki greckie (w różnych kompilacjach) oraz tutti frutti (winogrona i brzoskwinki i arbuzy itp)
Albania - pizza, mięska i ryby z grilla, makaroni bolonezzi, oczywiście w pobliskich knajpkach, gdzie za syty obiad z piwkiem i colą na trzy osoby nie zapłacili my więcej niż 15-18 euro.. plus kawa
poza tym sałaki greckie i inne, no i tutti-frutii itp
Aha.. no i byrek! Np. rewelacyjny jest byrek ze śpinakiem sprzedawany w syfiastej budzie (przycz. camp) na plaży w Borsh w cenie 50 leków...
No i lody.. ech.. dzieciństwo mi się przypomniało.. takie prawdziwe lody nabierane łychą z takiej dużej bańki (jak na mleko), którą co dziennie po plaży roznosiła para młodych ludzi (gdy się skończyły, młodzi wykonywali telefon lub sms'a i szefo dowoził następną bańkę rozklekotanym zakurzonym Golfem II). Za 6 dużych gałek płacili my 100 leków!!! Kto nie pamięta lodów z lat 60-70 ten niestety nie będzie wiedział o co chodzi. Taki prawdziwy śmietankowy smak, bez gównianych cywilizowanych amerykańskich dodatków.. he he .. takie można jeszcze kupić tylko w Rosji, gdzie technologii produkcji jeszcze nie zdążyli zmienić od lat 50-tych... Mój syn był zachwycony i codzienni wyczekiwał lodziarzy. Raz nie przyszli, to poszliśmy ich szukać i znaleźliśmy oblężonych 200 metrów dalej.. bo to była sobota i było znacznie więcej ludzi i nie dali rady do nas dotrzeć..
Montenegro - sałatki greckie, tutti frutti, czyli owoce... no i mięska przyrządzane na grillu przez naszego kochanego gospodarza..
2 razy gospodarz przyrządził nam też pittę.. z serem "od kobiety" (to okropnie cieszyło naszego gopodarza-kobieciarza .. 79 lat.. bo u nich jak się powie "ser od baby", to znaczy, że jest to ser zrobiony z mleka kobiecego.. cholera.. mają poczucie humoru.. )
aha .. nowością w tym roku była najprostsza rzecz kulinarna pod słońcem, chyba w każdej szerokości geograficznej - jajecznica z papryką! Rewelacyja.. mniam mniam! Polecam gorąco.
Raz spróbowaliśmy urozmaicić ją pomidorami .. uwielbiam jajecznicę z pomidorami.. ale nie wolno tych jajecznic łączyć! Albo z jednym albo z drugim.. nie wiem czemu tak jest, ale tak wychodzą smaczniejsze.
W Monte i w Serbii dodatkowo obżeraliśmy się ratluk'iem i ciasteczkami "plazma" (takie lekko maślane).
W Albanii nie trafiliśmy na jakieś pyszne słodycze, więc wsuwaliśmy głównie petitki, które są wszędzie jednakowo dobre (jeśli ktoś lubi).
W drodze powrotnej, gdzieś chyba w okolicy Llogary, zakupiłem 250 gr słoik miodu górskiego, sprzedawanego przy szosie... Teraz, cholera jasna, żałuję, że nie zakupiłem 2 litrów. Lubię miód, kupuję w Krakowie z pewnego źródła, z prywatnej pasieki, ale ich miód na prawdę jest niezły. Jak się znam.. to stwierdzam, że ich pszczółki nie są dokarmiane cukrem... Bardzo ciekawy smak.. taki ciutkę ulotny i subtelny. Dla mnie - pycha. Oczywiście nasze miody są też OK.. np. ja uwielbiam mało znany miód leśny.
Aha. W Albanii nie zdołałem kupić w sklepie dobrej kawy nadającej się do expresu, który zawsze wożę ze sobą (taki włoski skręcany).. mają w sklepach głównie kawę b. drobno mieloną, nadającą się do kawy po turecku (z tygielka).. która do expresu się nie nadaje, bo zatyka sitko. Nie zdążyłem, choć zamierzałem, spytać, skąd biorą tę pyszną kawę w kawiarniach, bo oczywiście była to kawa ekspresowa lub espresso (ja zamawiałem duże espresso .. takie na 3 łyki mocnej kawy, a nie na jednej łyk smoły.. )
No i tyle wrażeń smakowych..