A teraz, dla "ochłody" i równowagi, przytoczę kilka, obiecywanych wyżej, negatywów, czyli minusów "turystycznych".
Mam nadzieję, że ostudzi to zapędy wakacyjne niektórych czytelników... he.. he...
Być może to paskudnie egoistyczne podejście, ale nieuczciwością wielką i niegodziwą byłoby piać azaliż tylko peany na temat tego pięknego, acz wciąż jeszcze kontrowersyjnego zakątka Bałkanów.
Na wstępnie kilka obiektywnych minusów, czyli naturalnych niedogodności dla turysty z UE (i nie tylko).
Kiepski dojazd przez wielki góry, strome zbocza, kręte i wąskie drogi. Poza tym w dupę daleko! Jeśli się chce autostradami, czyli szybciej i wygodniej, to trzeba przemierzyć ponad 2000 km. Jeśli wybierzemy drogę krótszą, przez Czarnogórę lub Macedonię (Bitola itp), przez którą jedziemy dłużej, bardziej męcząco (kręto i stromo), ale przepięknie, to musimy pokonać chyba ok. 1800, abo i trochę więcej.
Drugim naturalnym minusem są chłodne prądy morskie w okolicy Sarandy i Borsh. Nie wiem jak w innych regionach. Ponoć w Dures jest zawsze ciepła.
W Borsh bywały poranki, gdy woda w morzu wynosiła 21-22 stopnie (mierzyłem... zawsze wożę taką rybkę-termometr... no, taką co się mierzy niemowlakom kąpiel... kurde, nie znalazłem fachowego termometru w sklepach.. ).
Ale bywało, że tego samego dnia woda potrafiła się ogrzać popołudniu do 24-25 stopni (zupełnie jak na Krymie).
A teraz minusy o czynniku "ludzkim":
1. Drogi - pomimo, iż nowe odcinki są na prawdę w świetnej kondycji, to wciąż jeszcze można trafić na odcinki "nie dokończone", gdzie można nieźle usrać autko, a i uwadzić można jaką część podwozia.. Ktoś tu opisywał zjazd do Dhermi...
W tym minusie wielki plus odnajdują miłośnicy off-road'u.
2. Brak dobrego oznakowania, co grozi notorycznym błądzeniem.
3. Styl jazdy kierowców.
Jeśli ktoś jedzie tylko przejazdem, to niejednokrotnie wystraszy się mocno. Jeżdżą ostro, bez zbędnych ostrożności, mijają się "na centymetry", nie przestrzegają przepisów, szczególnie w kwestii pierwszeństwa przejazdu itp. itd.
Acz i ten minus, po dwóch dniach wydaje się nie taki straszny, a trzeciego dnia zaczynamy odkrywać, gdy już poznamy ich "dzikie" zasady ruchu, że jeździ się tam bezpieczniej niż u nas. Wiele jest tam na drogach "obojętnej życzliwości" (to taki nasz termin.. co by nie znaczył.. ) i logiki.
Dla chętnych mogę rozwinąć temat, ale są to nasze z żoną, na skroś subiektywne spostrzeżenia, więc nie uznałem za słuszne je eksplorować.
4. A teraz minus bez żadnych plusowych odcieni.
Śmieci, śmieci, śmieci. Zupełnie się nimi nie przejmują. Owszem, nie jest ich aż tyle, ile się spodziewaliśmy i są miejsca uprzątnięte i czyste. Ale wciąż są miejsca gdzie dniami zalegają sterty nikomu nie wadzących śmieci, głównie plastikowych. Na szczęście obok naszego hotelu i plaży śmieci były raczej często uprzątane i wywożone, ale np. już 2 hotele dalej nikt się tym nie przejmował i pokaźna kupka, stanowiąca ulubione żerowisko dla lokalnego bydła, leżała sobie przez kilka dni. Najśmieszniejsze w tym jest to, że co dziennie w nocy i nad rankiem osioły i świnki rozrzucały te sterty, a rano właściciel sąsiadującej posesji ze stoickim spokojem zgarniał ją do kupy. Bywało że osiołki i w ciągu dnia grzebały niamiętnie w poszukiwaniu smakołyków i nie widziałem, by ktokolwiek je przeganiał... hm... ? ciutkę to dziwne, ale z wrodzonej delikatności nie spytałem żadnego Albańczyka dlaczego tak jest.. i czy im to nie przeszkadza...
Poniżej link do specjalnej sesji zdjęciowej (na końcu postu)
5. Wszędobylska obecność zwierzaków domowych. Nie wszyscy lubią, gdy ich budzi beczenie, chrumkani, meczenie, muczenie, gdakanie, gulkanie itp.
Kury, indyki, świnie, owce, barany, kozy i koziołki oraz osioły z wielkimi fajfusami, które okropnie śmieszyły mojego syna... a małżonka udawała, że się czuje skrępowana...
Tak jak opisywałem powyżej, niejednokrotnie przyszło nam dzielić z bydłem plażę...
Ale za to mało jest tam dzikich bezpańskich psów, których np. zatrzęsienie jest w Grecji.. hm...? Obok hotelu mieszkała rodzinka psiaków, które na widok ludzi od razu legały na grzbietach, wystawiając brzuszki do łechtania...
6. Duża trudność dogadania się w żadnym z, ogólnie przyjętych za turystyczne, języków z dużą częścią obywateli, szczególnie w średnim wieku mieszkańcami mniejszych miejscowości.
To tak jak u nas na wsi i prowincji... ze starymi to tylko po rusku, a z "średnimi" to po żadnemu... nawet po polsku nie zawsze się dogadasz.
7. No i te wszędobylskie bunkiery! Najpierw stanowić mogą one pewną atrakcję i lokalny koloryt, ale gdy się pozna tę straszną historię terroru komunistycznego, to wyglądają one jak nieme nagrobki tysięcy pomordowanych, bestialsko torturowanych i zaginionych bez śladu niewinnych ludzi...
Po pewnym czasie można się do nich przyzwyczaić i nawet polubić, tym nie mniej na mnie działały one czasem trochę przygnębiająco...
Na razie więcej "grzechów" tego pięknego i dziwnego (trochę) kraju sobie nie przypominam.
Tutaj proszę link do ŚMIECI i innych niedogodności:
http://picasaweb.google.pl/aversjum/Albjunk?authkey=Gv1sRgCPbwj6r174yWzQE#
CDN.