Zgodnie z planem dnia 19 maja w godzinach porannych postawiliśmy nogi w Orebiču, cztery osoby. Wrażenia mieszane. Ogólny rozgardiasz i nie ład
. Pogoda super. Mamy wrażenie, że miejscowi jeszcze nie mają ochoty na gości. Interesowały nas apartamenty jak najbliżej plaży, ale skąd w centym plaże! Trudno nazwać nadbrzeże plażą. W końcu znaleźliśmy apartament
przed hotelami z ładną plaża. Gospodarz pyta się nas w jakim języku chcemy z nim rozmawiać, odpowiadam, że w chorwackim, na to on mi odpowiedział, że woli mówić po niemiecku
!!!!!! !!! Z apartamentów mamy bardzo daleko do centrum
, gdzie mamy wrażenie, że nic się nie dzieje. Gastronomia śpi, sklepy śpią. Po siedmiokrotnym pobycie w Cro jakoś mi to nie przypasowało. Wracamy do centrum (jeżeli tak to można nazwać) do jedynej działającej kafejki na naradę i mocną kawę. Narada była bardzo krótka, spadamy stąd!!! Ale gdzie? Jak dobrze, ze mamy komórki, telefon do znajomej (wtajemniczeni wiedzą o kogo chodzi) zadaję pytanie czy apartament w którym byliśmy razem w maju 06 jest do wynajęcia. Po paru minutach dostaję odpowiedz, że w ciągu dwóch godzin będzie gotowy i czeka na nas. Wypijam drugą kawę, kierownicę w dłonie i w drogę. Teraz myślicie gdzie?
Odpowiadam, Podgora, sprawdzone miejsce na tak wczesne wakacje. Podgora wita nas piękną pogodą i apartamentem z widokiem na całą zatokę! Nastroje super! Majdan rozpakowany i ruszamy na rekonesans. Miła niespodzianka! Podgora żyje w 99,9 % ! Wszystko żyje. Nawet jesteśmy rozpoznawani przez ludzi z którymi mieliśmy kontakt w 2006 r. Miłe to!
Morze ciepłe, kąpieli było sporo, zaczernili się my super. Dwa razy padał w nocy deszcz.
Niespodzianka
! Dostajemy sms, że do Podgory wpadają Aga, Madzia i Radek. To już cromaniacka rodzina!!! Jest fajowo. A dodam jeszcze, dwa razy mieliśmy okazję po oglądać harce delfinów! Więc Podgora w maju dwukrotnie sprawdzona pod względem delfinów. Tym razem fotek im nie robiłem, ale powinno być coś w kamerze, jeszcze nie przeglądałem. Myślę, że to życie w Podgorze zawdzięczamy świętu Bożego Ciała. Chorwaci też mają long
weekend! Nie ma tłumów jest ok.! Jedyny mankament (bardzo wk?cy) to remonty
. Niestety trafiliśmy w centrum trzech dużych prac! Budziły nas i trwały do późnych godzin po południowych odgłosy pił, szlifierek, betoniarek, młotów udarowych i co tam jeszcze wpadło im w ręce. Z pełnym zrozumieniem do tego podeszliśmy do pewnego momentu. Znając Chorwatów z ich chrześcijaństwa liczyliśmy na to, że chociaż w sobotnie popołudnie, niedzielę i święto sobie odpuszczą! Niestety nie odpuścili sobie także w święto Bożego Ciała
, a nawet podwoili siły remontowe. My jakoś to znosiliśmy ( mieszkamy w centrum miasta), znajomi mieszkają po za miastem, za przyjaciół pod oknami mają dziki, sarny i lisy na swojej olbrzymiej działce, dla nich to był horror. Zaliczyliśmy Mostar, o dziwo tam też wszystko żyje w pełni dla turystów, a w drodze powrotnej spaliśmy w Postojnie, zwiedziliśmy Postojańską Jamę i Predjamski zamek. Teraz trzeba dożyć do lipca i wrócić do Blato.
Boję się tych lipcowych tłumów!