29.07.2010
To już niestety ostatni dzień naszych wakacji .
W drodze powrotnej z plaży pożegnaliśmy parasolkę - która wykazywała oznaki duuuużego zużycia oraz materac - który, jak to stwierdził mąż, był za miękki i nie wytrzymywał ciśnienia .
Po obiedzie w miarę szybko zapakowałam większość rzeczy do walizek, było tego już sporo mniej .
Już wcześniej będąc za klasztorem wypatrzyliśmy dużo liści laurowych, które zawsze przywozimy z Cro.
I to nie tylko dla siebie .
Tym razem śmignęliśmy samochodem
Jeszcze ostatni rzut oka na okolicę
Ja cały czas marudzę i twierdzę, że nigdzie nie wracam .
Mąż próbuje pocieszać, że za pół roku znowu będziemy w Chorwacji, ale nie za bardzo to pomaga .
Nawet teraz jak to piszę to mi smutno .
No ale idziemy na ostatnie lody. Nasz ulubiony pan, gdy dowiedział się, że to już koniec naszych wakacji, dołożył nam po jednej gałce gratis .
A zjeść trzy chorwackie gałki to dla mnie już nie lada wyczyn .
Długo siedzimy na falochronie i podziwiamy Sv. Ilija, Korculę, Lumbardę, okoliczne wysepki i oczywiście Svetiego Krsevana .
No ale w końcu Korcula idzie spać
Orebić też
Dzień się kończy tak samo jak skończyły się nasze cudowne wakacje w Chorwacji.
p.s.
Pozdrawiam gorąco wszystkich, którzy tu zaglądali i czytali, i dziękuję za miłe słowa