Pierwsza myśl o spędzeniu urlopu w Chorwacji pojawiła się w 2003r. Z różnych powodów do realizacji pomysłu doszło dopiero w tym roku, chociaż pisząc o "inicjacji" trochę skłamałem - była to już druga podróż do tego kraju. Dwa lata temu wracając z Bułgarii, dysponując odrobiną wolnego czasu i resztką kasy przeznaczonej na wypoczynek zwiedziliśmy Plitvickie Jeziora, a następnego dnia zrobiliśmy krótką, całodniową objazdówkę (najpierw na południe Chorwacji, a potem powrót wybrzeżem). Mając wówczas dość plażowania, skupiliśmy się na podziwianiu krajobrazów i architektury (niestety - głównie z perspektywy jadącego samochodu). Wtedy też postanowiliśmy, że jeszcze tam wrócimy
No i w końcu... nadszedł rok AD 2010
Trzy dni do wyjazdu
Z uwagi na brak pewności co do terminu urlopu, wcześniejsza rezerwacja nie wchodziła w rachubę. Pozostawały dwie opcje: albo "last minute" albo jazda w ciemno Nie mieliśmy także sprecyzowanego celu. Wreszcie znając termin mogliśmy wybrać ostateczną koncepcję podróży... zwyciężył rozsądek i po zawężeniu kryteriów (osiem noclegów, południowa Dalmacja, najlepiej w rozsądnej odległości od Dubrownika, wykluczenie wysp) nastąpiły długie poszukiwania w necie. W końcu, na trzy dni przed wyjazdem udało się znaleźć wolny apartament w Orebicu. Teraz pozostało jedynie spakować manatki...
Dwa dni do wyjazdu
Ostatnie dni i chwile mijają na wstępnym ustaleniu harmonogramu... a w zasadzie listy miejsc, które warto byłoby odwiedzić. W tym momencie nieocenionym źródłem informacji staje się forum Divna, Ston, ręcznie drążony tunel... Korcula, no i obowiązkowo Dubrownik. Pojawia się koncepcja zahaczenia o Medjugorie, może Mostar... Już wiem, że trzeba będzie wydłużyć pobyt... O tym jednak pomyślimy po przyjechaniu na miejsce
Dzień do wyjazdu
Przygotowywanie bagaży nie jest moją mocną stroną, więc pozostawiłem to małżonce. Miało to też inną dobrą stronę: w razie jeśli coś zostanie pominięte, będę miał na kogo zwalić winę Zresztą ja wystąpię w roli tragarza, więc zadania zostały podzielone sprawiedliwie
Niestety, w czasie pakowania co jakiś czas musiałem odpowiadać na trudne pytanie: "czy zapakować (tu pada nazwa konkretnego przedmiotu)?", lub "czy bierzemy (i znów nazwa czegoś tam)?". Po jakimś czasie zacząłem podejrzewać, że jest to zwykła asekuracja - pytania były bardzo podchwytliwe i jeśli potem wytknę brak czegoś o co nie zostałem zapytany, to jednocześnie będę mógł zostać oskarżony o to, że zdecydowałem się wziąć rzeczy, które okazały się zbędnym balastem. Kobiety są cwane...
Godzina "0" a w zasadzie 7:12
Wyjazd... przed nami blisko 1900 km. Nie planujemy postoju na nocleg - będziemy się zmieniać za kierownicą. Jedyny dłuższy postój planujemy w naszej stolicy - chcę kupić aparat, którym będę mógł robić zdjęcia w wodzie bez obawy o to, że coś mu się stanie. Pomysł dojrzewał dość długo, nawet wybrałem konkretny model, ale decyzja zapadła w ostatniej chwili - późnym wieczorem poprzedniego dnia, więc nie było czasu na jej realizację. Zdążyłem jedynie znaleźć w internecie dystrybutora, który proponował taki aparat w rozsądnej cenie. I tak z zapisanym nr telefonu czekałem na moment, gdy godzina będzie na tyle przyzwoita, by zadzwonić w celu poznania lokalizacji punków sprzedaży...
Wreszcie nadeszła odpowiednia pora... zadzwoniłem, dowiedziałem się... ustawiłem nawigację... i godzinę później rozmawiałem już ze sprzedawcą, który ze stoickim spokojem stwierdził, że cena która jest podana w necie dotyczy aparatów zamiawianych przez internet... a w sklepie jest drożej... (o ok. 10%). Nie zamierzałem kłocić się i walczyć... bo rozumiem, że handel przez internet kieruje się własnymi prawami, ale jednocześnie chcąc wyjaśnić swoje wątpliwości - zwróciłem uwagę, że w ofercie była opcja odbioru zamówionego towaru w jednym z puntków dystrybucji. Uzyskałem potwierdzenie, że rzeczywiście taka możliwość istnieje, ale też usłyszałem "przecież Pan tego aparatu nie zamówił przez internet". W tym momencie poczułem się jak bohater jakiejś komendii reżyserowanej przez Bereję. Zapytałem więc, czy mają w sklepie dostęp do internetu (były tam sprzedawane również komputery) i czy mógłbym z niego skorzystać w celu złożenia zamówienia. Widok sprzedawcy był bezcenny... Po krótkiej konsultacji telefonicznej z działem zamówień sprzedawca poinformował, że możemy w ten sposób zrobić. Summa summarum zakupy mające trwać kilkanaście minut trwały 2h, ale przynajmniej zakończyły się pomyślnie.
Teraz już tylko pozostało bezpiecznie dojechać do celu...
cdn.... chyba