Re: Opowieść o pięciu Księżniczkach, Doktorze i Kapitanie.
Część piąta – z dziennika jachtowego 21 sierpnia 2016 wyjście z Pirovac 9:00-wejście do Tribunj 14:30 (wspomina Kapitańska Baba)Czyli: nareszcie płyniemy!
Na początek kilka słów o naszym jachcie. S/Y Scorpius to Bavaria 36.
Długość 11,40 m
Szerokość 3,60m
Masa 8000 kg
Zanurzenie 1,60 m
Silnik Volvo 21kW
Pojemność zbiornika na wodę 300 l
Pojemność zbiornika paliwa 150 l
Jacht ma trzy dwuosobowe kabiny, osiem koi, jedno WC z prysznicem oraz prysznic z ciepłą wodą na rufie. Łódź niewielka ale dla siedmiu osób w miarę komfortowa. Największą jej zaletą jest niewielkie zanurzenie pozwalające wpływać w wiele miejsc niedostępnych dla większych jachtów.
Podnosimy banderę
i wypływamy z Pirovac ze świadomością, że za kilkanaście godzin zacznie wiać bora.
Po wyjściu z główek portu ostrzymy do wiatru i stawiamy: grota, foka, wybieramy talię, szot foka i oczywiście.... obciągacz bomu. Klar na pokładzie.
Doktor robi coś, co od dziś stanie się jego codziennym obowiązkiem i nowym hobby – herbata dla Kapitańskiej Baby obowiązkowo w kropiastym (kubek w kropki).
Załoga przygotowuje pierwsze śniadanie w morzu
Kombinujemy żeby znaleźć takie miejsce na postój gdzie będzie można się solidnie przyczepić na noc do lądu i które zabezpieczy nas przed niszczycielską siłą bory (zawietrzny brzeg, nabrzeże z mooringiem).
Wybieramy Tribunj.
Może niespecjalnie daleko – tylko 14 mil, ale z racji tego, że wiatr nie wieje i prędkość naszej Bavarki ...upy nie urywa to jednak daleko. Wiać zaczyna pół godziny przed Tribunj.
Zgodnie z upodobaniami wybieramy port
a nie marinę.
Okazało się to słusznym wyborem – w marinie przez dwie doby wiatr wył w takielunku jak stado wilków, u nas w porcie była kompletna cisza – byliśmy osłonięci zabudowaniami starego miasta i mieliśmy 5 metrów do najbliższej restauracji w centrum.
Dziś dla Doktora odbyło się pierwsze podejście do nabrzeża – i tu pochwała od Kapitana dla całej załogi – warunki były trudne, dość mocny wiatr w burtę i pusto w porcie (co nie jest wcale zaletą, w takich warunkach paradoksalnie im ciaśniej tym lepiej
). Mooringowa Księżniczka również przeszła swój chrzest bojowy i spisała się na medal – nikt nie ciągnie tak jak Ona
(znaczy wczoraj w marinie sumiennie trenowała.........wybieranie mooringu)
Mooring to taka lina pełniąca funkcję „stałej kotwicy”.
Z jednej strony jest przyczepiona do zatopionego betonowego bloku a z drugiej strony do cienkiej linki przywiązanej do okucia przy nabrzeżu. Podchodząc do nabrzeża wyznaczona osoba z załogi podejmuje bosakiem z rufy cienką linkę ( zwykle pomaga w tym obsługa portu – podnosząc ją do góry) i przemieszcza się z nią wzdłuż burty na dziób , jednocześnie wyciągając za jej pomocą grubą linę- mooring, która luźno leży na dnie. Jak złapie grubą linę to musi wybrać ją „na sztywno i obłożyć na knadze dziobowej zwykle od strony z której wieje wiatr (nawietrznej).Jest na to zwykle bardzo niewiele czasu bo jacht po zatrzymaniu ma straszną ochotę szybko dryfować z wiatrem.