Wąską uliczką dojeżdżamy prawie do samego nabrzeża i idziemy się rozejrzeć. Stare miasto mamy po lewej stronie, a przed sobą jakiś zakład. Plaży to tu nie ma, jest za to milion mew, może to jakaś przetwórnia ryb, bo sieci rybackich tu sporo. Decydujemy pojechać na drugą stronę miasta, może plaże tam wyglądają lepiej…
Znajdujemy plażę dla nas, mało ludzi mimo że tuż obok hotelu Eden i Monte Mulini, plaża na Zlatni Rt. Decydujemy się szukać czegoś do wynajęcia w tej okolicy. Poszukiwanie jest kiepskie, albo nic nie ma (ciężko mi w to uwierzyć, bo pod wieloma villami nie było śladu życia, a tym bardziej turystów), albo cena 50 euro za noc. Kiepsko. Chyba rzeczywiście Istria jest droga, przynajmniej apartamenty. Znajdujemy coś za 45 euro, ale czasy wystrój i czystość…. Szkoda nawet pisać. Wcześniejszy app. w stylu Gierka z meblościanką, to były luksusy… W okna zagaduje nas właścicielka czy czegoś szukamy.. Chodźcie pokażę Wam… Bez wielkiego entuzjazmu zaglądamy, ale jest ok. Właścicielka mówi tylko po chorwacku lub niemiecku. Cena 45, ale dogadujemy się na 40 euro (bez klimy). Zostajemy do 15 września. Apartament opisałam w Banku kwater.
Można zacząć wypoczynek.
Szybkie wypakowanie rzeczy i już można na plażę iść. Ivana daje nam kod do wifi, ksero mapy z zaznaczonym Konzumen i plażami i tłumaczy jak dojść do tej najlepszej. Za jej radą udajemy się pieszo do plaży nr 2 (plaże opisane przy app. w baku), a nie typowanej przez nas koło hoteli.
Spacer wprawdzie jest dość spory. Na samym końcu drogi jest parking i brama. Jutro pewnie podjedziemy autem. Za bramą spacer przez las i jest plaża w zatoce, ale woda jakaś taka ciemna. Idziemy dalej i już jesteśmy na plaży na otwarte morze. Słońce świeci, ale nie jest to całkowicie czyste słońce ani nie jest tak ciepłe jak w lipcu. Byłam pewna, że będzie cieplej. Zdjęć z tego plażowania nie ma, ale będą kolejnego dnia.
Gdy robi się chłodniej wracamy, coś jemy no i koniecznie trzeba zobaczyć Rovinj...