Re: ON...ONA(str.28)...
Jedziemy tą autostradą i ok. 11 zjeżdżamy na jednej z bramek. Chcę płacić kartą, a karty nie przyjmuje. A na pewno jest pełna, no na wyjazd zawsze jest full na wszelki, za paliwo w Weronie płacił Pan M. To biorę drugą kartę i znowu odrzucona… wrrrrrr. Pan M. bierze swoją i powoli czytamy wyświetlane informacje, a nie tylko kwotę. I znowu wrrrr, ale pojawia się komunikat: zjedź na pas postojowy i udaj się do biura obsługi. Cóż zrobić, parkujemy i idziemy. Mówimy o co chodzi, oczywiści odpowiadają mega szybko po włosku, więc nic nie dążymy zrozumieć. Ale to chyba dla nich norma, bo zaraz dają kwit do podpisu i łamanym angielskim, mówią, ze musimy zapłacić gotówką, a to potwierdzenie do banku, że nie pobrano kasy i jeśli obciąży konto to z tym do banku. OK. Możemy jechać dalej.
W tym miejscu warto wspomnieć o bramce przy wjeździe do Werony sprzed 3 dni. Jak zwykle: benzyna, zakupy w dużych sklepach i właśnie autostrady płacimy kartą. I z takim postanowieniem zbliżamy się do bramki Verona West. A tu na bramkach: Only Cash. Dobrze, że Pan M. wiedział, że w tej okolicy to norma, że niby można wszędzie kartą, ale nie zawsze się da, nawet na autostradach. Cóż papierek i monety lądują w wyjeżdżającej żółtej tacce do zapłaty.
Ale wracając do podróży. Jedziemy już zwykłą droga, aut coraz więcej i więcej i tłoczniej. Już jest tabliczka Mestre. Skręcamy, a napis Venezia pozostaje na drugim pasie. Dzięki cro.pl zdecydowaliśmy się zostawić auto
na tym parkingu. Cena bardzo do przyjęcia w porównaniu do tej na centralnym parkingu Wenecji, a poza tym przejedziemy się pociągiem, a to także atrakcja
Do parkingu trafiamy jak po sznurku, a dzięki dokładnym spacerom view street dokładnie wiemy, jak wygląda okolica. Znajdujemy ukryty wjazd, i jako że mamy LPG przydzielono nam parking na dachu. Wraz z Rosjaninem
(lub Białorusinem, już nie pamiętam) wspinamy się na dach, by porzucić tam na bliżej nie określony czas samochód. Widok z dachu: ogromy, ale średnio ciekawy, bo jesteśmy w dzielnicy przemysłowej. Po 10 minutowym spacerku, obejściu remontowanego ronda prawie dookoła, jesteśmy przed dworcem kolejowym. Jest tu światowa sieć z żółta literką – może komuś z dziećmi się przyda. Kupuję bilety:
Możemy zacząć przygodę z Wenecją.
Znowu dzięki kropelce wiem, że bilet jest ważny przez 60 min od jego skasowania, a skasować trzeba jeszcze przed wejściem do pociągu. Kary za brak biletu oraz za bilet posiadany i nie skasowany są bardzo wysokie. Kasowniki są żółte i są na słupach na całym dworcu i na peronach. Nie sposób ich nie zauważyć, tylko trzeba lekko spuścić wzrok, bo spora ich część jest nisko umieszczona, bo wysokością dostosowana do osób na wózkach inwalidzkich. Nie wiedziałam jak te kasowniki włoskie działają, przepuściłam innego turystę przed siebie i już wiedziałam.
Z podbitym biletem za 1,2euro/os dorosłą udaję się do moich panów i na peron.
Pociągi odjeżdżają, co kilka minut. Witaj Wenecjo
Zapraszam na spacer po mieście, które wynurzyło się z mgły...