Re: ON...
maslinka napisał(a):Piekara, dosiadam się z dużym opóźnieniem, bo (podobnie jak
Serce w pasy) sądziłam, że wątek jest o oleju napędowym
O oleju to wiem tyle, że wlewa się do diesla i na stacji to ma czarną rączkę
maslinka napisał(a): a teraz jestem ciekawa, co jeszcze zobaczycie na Peljescu i nie tylko.
Odwiedzimy jeszcze jedno z Twoich miejsc, bo właśnie dzięki Twojej relacji to miejsce było na liście.....
Po chwili jesteśmy na lądzie i już za chwilę jest Trsteno. Hurra
skręcamy do arboretum. Zatrzymujemy się na bezpłatnym parkingu pod samym wejściem. Pan M. oznajmia, że zostaje
nie chce mu się kwiatków o traw oglądać, posprząta sobie w aucie, a ja niech sobie spokojnie popatrzę.
Idę rozejrzeć się przy kasie. Otrzymuję informację, że spacer po najważniejszych punktach ogrodu powinien zająć ok. 40-60 min. Otrzymują mapkę....
...i wracam do auta, zdaję relację i mówię do syna, że idziemy, a on, że doszedł do finału (grał w fifę na psp) i teraz nie może przerwać, bo to ważny mecz i potrzebuje jakieś 15 min.
I cóż… obchodzę się smakiem.
Mogłabym pójść sama, ale to nie to samo, a jeszcze później bym słyszała, że tyle czasu to zajęło, głodny jestem, pić się chce itp.. Rezygnuję...... ale Pan M. zjeżdża drogą ku morzu… Przecież z ogrodu jest piękny widok na rezydencję przy morzu
więc pewnie z tej strony także będzie go widać. I widać, ale tak:
Ale droga w kierunku morza to dla mnie była katorga…wąsko, ciasno, kręto, byłam od strony morza, a w dół nie był zbyt ciekawy widok
A jak już pisałam, ja w takich sytuacjach widzę wszystko w czarnych mega czarnych barwach, więc już widziałam nas na tych skałach jak wisimy i przechylamy się ku more…… brrrryyyy
A to jeszcze nie było najgorsze… dojeżdżamy do końca drogi, przed nami jakieś kamienne coś i koniec. Tu jest odrobiną szerzej, ale żeby wrócić na górę do głównej drogi trzeba przecież odwrócić auto, a to oznacza wykręcanie się w tej ciasnocie na kilka razy. W tym do tyłu w kierunku morza….. A my jesteśmy kombi
I się wg mnie nie zmieścimy
ale dobrze że to nie ja prowadzę, bo musiałabym wysiąść rozpłakać się i na piechotę wracać do Mlini, a potem do Polski, bo wg mnie wykręcić się tam nie dało….
Ale Pan M. sobie poradził, a ja w tym czasie miałam oczy mocno zaciśnięte i głowę trzymałam między nogami, abym przypadkiem tej przepaści z przodu, z tyłu czy boku nie widziała.
Uff wykręciliśmy się, jedziemy w górę… Jestem mokra jakbym po Saharze spacerowała... Zatrzymujemy się przy drodze na malutkim parkingu pod samym platanem.
...i wiekowy Platan podtrzymywany przez podpory
Przy platanie jest pomnik, ale nie wiem ku czyjej pamięci...
Może ktoś uzupełni tą informację?
Teraz już wracamy do domu.
Muszę się sprężyć z relacją, bo już tylko 9 DDW