Klamka zapadła, kasa poszła, nie ma odwrotu...
Wirtualne djengi poszły łączami do HR inicjując tym samym pobyt w HR a.d. 2011.
Pobyt planowany od 2009r, niezrealizowany w pełnym gronie w 2010, wymęczony, wyszukany, z przeszkodami, zmianami zawodowymi i osobistymi...uff.
Po drodze do tego upragnionego urlopu było wiele zmian (o nich wspomnę),
wiele problemów (tu zamilknę), wiele "radości" (nawet pokażę).
1. Geneza wyjazdu w telegraficznym skrócie
Jesień 2009 - jedziemy w 2010 na urlop do HR. Skład: my (A+T), rodzice (H1+W1), brat Ojca z Żoną (H2+W2).
Plany zakładają pobyt w Rogoznicy, ale z uwagi na planowane "radości" wyjazd z naszej strony nie dochodzi do skutku.
Przygotowania, choć nie potwierdzone żadną kasą przelaną do HR, są w takim stadium, że nie mam sumienia psuć wakacji H1+W1 + H2+W2.
Ślęczę nad mapami poszukując najprostrzej trasy i w internecie żeby znaleźć dogodną miejscówkę i b.żałuję że nie dane nam pojechać z nimi i robić za przewodników w odkrywaniu uroków Chorwacji. Z drugiej strony nie mogę doczekać się pewnego grudniowego dnia...
Genialny w swej prostocie pomysł przychodzi mi do głowy pewnego wieczora - wyślę ich do Vesny, do Tribunj, do miasteczka które gwarantuje turyście wszystko w promieniu 300m (ale o tym szzzza...nie chcemy tam tłumów prawda?!).
Szybki tel. do Vesny, jest za późno na przelewy zaliczek, ale znajomość z nią pozwala ominąc te formalności - apartman wolny, upust dla nas jest, pozostaje kwestia komunikacji z Vesną na miejscu i przy dojeździe...aaaale to już nie mój problem.
Stryj ma zdolność do języków, co dobitnie potwierdził witając nas za każdym razem inną bałkańską pięśnią podczas organizowanych przed wyjazdem "narad wojennych". Cóz pobyt na Bałkanach w latach 70-tych zrobił swoje, w końcu trzeba było jakoś opylić radiomagnetofon celnikowi, czy krem NIVEA na Węgrzech.
Ojciec gdzieś tam w szkole liznął germańskiego, kilka lat temu hiszpańskiego, angielski atakuje go w postaci "szopów", "marketów", "dizajnów" i innych zapożyczeń. Myślę sobie: "dadzą SE radę". Vesna dorzuca do tego jeszcze włoski - nieźle, szykuje się prawdziwy język esperanto po przyjeźdźie; mieszanina PL-HR-ITA-DE-E
Oddaje we władanie geriatrykom mój car-a-Van, częściowo z wdzięczności za 2krotne pożyczenie w tę samą trasę niezawodnego DU, częściwo z uwagi na obszernośc wozu, a jak wiadomo nowicjusze chorwaccy zabierają zawszem za dużo gratów - tak było i tym razem.
Któregoś pięknego dnia czerwca 2010 roku, o 6:30 wyruszają z Warszawy, z półgodzinnym poślizgiem - ech ci palacze. Kolejne "dymki" zwiększają opóźnienia na kolejnych etapach - bez papierosa, jak bez wody.
O wizycie u Vesny możecie poczytać w relacji mojego Stryja - franko.
2. Zmiany, zmiany, zmiany...
W telegraficznym skrócie:
10.2010 - klaruje się koncepcja HR a.d. 2011. Zespół składa się z nas (A+T) i rodziców (H1+W1) oraz...
W tzw. międzyczasie chęć dołączenia deklarują O+A oraz ich córka 2 letnia E.
11.2010 - Poczciwy DU Lanos, weteran 2-ch wyjazdów do HR (2004 i 2006) odchodzi w listopadzie 2010 na sasłużoną emerturę.
11.2010 - w rodzinie pojawia się nowy transportowiec, miejmy nadzieję że będzie spisywać się co najmniej tak dobrze jak emertyt-Lanos
12.2010 - poszukiwania kwatery trwają. Tylko zrządzenie losu chroni nas od wpłacenia zaliczki w kwaterach Vladislavić w Pisaku (Świetna lokalizacja, jeszcze lepsza cena (10E/os)
piękny apartament z największym tarasem) - do wyprawy chcą się dołączyć rodzice O (będziemy nazywać ich RO). Cóż, poszukiwania czas zacząć...od nowa.
12.2010 - pojawia się dotychczas ukrywany uczesnik wyprawy a.d. 2011 - zdrobniale "N".
01.2011 - do nowego Pana odchodzi uczesnik wyprawy do HR a.d.2010, pakowna, szykowna, głośnia i małooszczędna Zofia
01.2011 - trwa debata nad miejscem, układem apartmanów, ceną. W kręgu zainteresowań są: Rogoznica-Lozica (app. Ukić), Pisak, Marusici, Stanici. Wszędzie znajdujemy
ciekawe i atrakcyjne cenowo apartmany (od 10 do 15E/os). Ostatecznie z uwagi na mniejsze pochyłości, Omis w zasięgu spaceru, żwirowe plaże wybieramy Nemirę.
02.2011 - w rodzinie pojawia się 2 nowy transportowiec, oszczędny, cichy choć już nie tak pakowny
05.2011 - nagła zmiana planów; rozbijamy jeden 10osobowy apartament na dwa 4osobowe.
06.2011 - u O+A sprawy się komplikują,bo okazuje się że spodziewają się potomka. Na szczęście nie rezygnują z wyjazdu...
Przygotowania idą pełną parą, kupione: parasol plażowy, basen-brodzik dla N, mata piknikowa, wygodny fotelik do którego brakuje N jeszcze 1kg wagi, boks dachowy..,ech w zasadzie wszystko z powodu N i jej "gratów"
)