Split - Plaża Bačvice
Pomimo tego, iż nie planowaliśmy, co będziemy zwiedzać w Splicie, to w planach mieliśmy odpoczynek na plaży Bačvice. Chcieliśmy tam iść około godziny 17, aby tam coś zjeść, trochę pomoczyć się w Adriatyku, a na sam koniec dnia uczestniczyć w koncercie, w którym miał występować między innymi Goran Karan. Dowiedziałam się o tym koncercie z oficjalnej strony Gorana Karana na Facebooku: Najava 11.06. u 20 sati - Split, Bačvice - Gastro - glazbena manifestacija "Nima Splita do Splita".
Nie wyrobiliśmy się czasowo z tą 17-tą i na plażę zaczęliśmy iść dopiero o 17:40. W ciągu dnia było piękne słońce, ale teraz niestety się skończyło. Już około godziny 17 widzieliśmy, jak ze wschodu nadciągają nad Split chmury, a przed 18-tą zrobiło się ciemno i zaczęło grzmieć. No ale nic, idziemy dalej. Jeść nam się chciało już okropnie, więc po drodze kupiliśmy jakąś pizzę na wynos w jednej z knajpek usytuowanych wzdłuż nabrzeża portowego, ale nie była zbyt rewelacyjna. No ale zaspokoiła nasz głód. Na plażę Bačvice idzie się wzdłuż nabrzeża portowego z jednej strony i torów kolejowych z drugiej strony. Doszliśmy do wiaduktu przerzuconego nad torami kolejowymi, po którym przeszliśmy i schodami znajdującymi się po drugiej stronie tego wiaduktu zeszliśmy w dół na plażę. Błyskawice już opanowały niebo nad nami, ale deszcz nie padał. A na plaży ludzie nie reagowali na burzę. Dalej kąpali się w morzu i wylegiwali na piasku (no może nie wszyscy, bo część jednak zbierała swoje rzeczy i wychodziła z plaży). Niektórzy to nawet patrzyli się na nas, jak na idiotów, że w taką burzę idziemy w kierunku plaży. Popatrzyliśmy z góry na tę piaszczystą plażę, która mnie nie zachwyciła. Zbyt tłoczno (a co tam musiało się dziać przy pięknej pogodzie), zbyt gwarno, za głośna muzyka wyjąca z megafonów, piasek brudno-szary. Wycofaliśmy się stamtąd i poszliśmy w drugi koniec tej plaży, betonowy, gdzie wydawało nam się, że będzie trochę spokojniej. I faktycznie było, tyle że do tego wszystkiego zerwał się wiatr (prawie wichura), który przewracał porozstawiane na plaży parasole razem z kamiennymi podstawami. Błyskawice dalej rozjaśniały niebo no i zaczęło kropić. Dobra, trzeba się gdzieś schować. Idziemy pod parasole przy knajpce na plaży, ale od wiejącego w naszą stronę wiatru zrobiło się zimno. Decydujemy się przejść przez piaszczysty kawałek plaży na drugą jej stronę, tam gdzie stoją jakieś pawilony, na których zamontowano wielką tablicę z napisem "Bačvice" i gdzie według nas chyba będzie się odbywał koncert. Idziemy, deszczyk kropi, młodzież się kąpie w morzu, fajnie jest. Po obejściu plaży dookoła dochodzimy do miejsca, w którym stoi scena. Jacyś ludzie rozkładają na niej sprzęt, ale nie ma tu żadnego zadaszenia. Jak ten koncert się odbędzie przy takiej pogodzie?. Idziemy jeszcze dalej i doszliśmy aż do samego końca cypelka, za którym rozpoczynała się następna plaża Ovčice. No i tutaj rozpoczęła się ulewa. Miałam wrażenie, że wszystkie chmury zebrały się nad plażą Bačvice i że tylko nad nią leje, bo w oddali widać było dużo jaśniejsze niebo. Przysiedliśmy na murku pod wielkimi i gęstymi krzakami tamaryszków, które nawet nas ochroniły od tego deszczu i tam posiedzieliśmy sobie troszkę. Po jakichś 20 minutach ulewa przeszła. Dobrze jest, to teraz można iść chociaż nogi pomoczyć w Adriatyku. A tu znowu zaczyna padać. Znowu przeczekujemy i jak deszcz ustał, zabraliśmy się stamtąd. Idziemy zobaczyć jak wygląda sprawa koncertu. Dochodzimy do sceny, a tam nikogo nie ma. Pusto i głucho, scena zalana wodą. Znowu zaczyna kropić, a my bez parasoli, bez kurtek przeciwdeszczowych, w samych bluzkach, no bo kto by rano pomyślał, że wieczorem będzie ulewa. Nawet w prognozach pogody tego nie przewidzieli. Stajemy pod zadaszeniem dokładnie przy plakacie informującym o koncercie i czytamy, że koncert ma być o 19-tej, a nie jak myśleliśmy o 20-tej. No to tym bardziej się chyba nie odbędzie, bo już jest prawie 19-ta. Zimno nam, przykrywamy się ręcznikami, które miały nam służyć do wycierania po wyjściu z kąpieli, na nogi zakładamy buty od wody, żeby się wygodniej szło w tym deszczu i rezygnujemy z wyczekiwania na koncert, który nie wiadomo czy się odbędzie. Decydujemy się wracać do Omiš-u. Idąc w stronę przystanku autobusowego wchodzimy jeszcze na dworzec kolejowy, bo może jakiś pociąg będzie do Omiš-u. Żartuję oczywiście, w tamtym kierunku nie ma linii kolejowej. No ale jak już tu jesteśmy, to chociaż zobaczmy, jak ten dworzec wygląda. No szału nie ma. Jak na tak wielkie miasto, to dworzec jest zaskakująco mały, a mimo tego wygląda niesamowicie. Dwa perony, kilka torów, żadnych przejść podziemnych lub przejść nad torami. Do peronu dochodzi się bezpośrednio po torach, na których ułożono drewniany podest. Ale są palmy i stoi nowoczesny pociąg, który ruszy za chwilę do miejscowości Perković. No, jak nie ma pociągu do Omiš-u, to trzeba iść na autobus. Wychodzimy na zewnątrz dworca, przed oczami mamy port z cumującymi tam statkami i promami. Wchodzimy na wiadukt nad torami kolejowymi, jeszcze rzucamy okiem na torowisko pod nami, które w oddali wygląda, jakby wchodziło do morza. Przechodzimy przez ulicę i już mamy przystanek autobusowy. Tutaj wszystko jest na tip-top. Rozkład jazdy, z którego wynika, że autobus do Omiš-u podjedzie za 5 minut. Jest też tam elektroniczny duży wyświetlacz informujący, jakie autobusy będą podjeżdżać na przystanek i za ile minut to nastąpi. Na przystanku widzimy jeszcze kontrolerów ubranych w żółte podkoszulki z napisem "Sluzba Kontrole" i w żółtych czapeczkach, ale wsiedli do innego autobusu. Podjeżdża nasza 60-tka. Wsiedliśmy do puściutkiego autobusu, który do Omiš-u dowiózł nas w jakieś 45 minut, a więc 15 minut krócej, niż rano do Splitu. W związku z tym zdążyliśmy jeszcze na obiadokolację w naszym hotelu, bo okazało się, że serwują ją do godziny 21. W Omiš-u też padało, ale dużo wcześniej, więc jak przyjechaliśmy, to obejrzeliśmy jeszcze piękny, czerwony zachód słońca.
Do tej pory nie wiem, czy koncert na plaży Bačvice się odbył, bo w internecie nie znalazłam o nim żadnej wzmianki, a oficjalna strona Gorana Karana na Facebooku milczy na ten temat.