Dzień szósty- Mostar- ależ ten czas pędzi
Kolejnego dnia wybraliśmy się do Mostaru. Niespiesznie ruszając się z apartamentów, na spokojnie, wyjechalismy przed południem. Paszporty, zielona karta- są. Możemy ruszać.
Jadranką na południe i przed Makarską, za Baska Voda na Zagvozd. Kawałek pod górkę i tunelem na druga stronę Mosoru. Tunel płatny 20 kun. Jakież było moje zdziwienie gdy po wyjeździe z tunelu ujrzałem bramki. Zastanawiałem się czy coś przeoczyłem, czy nawigacja zgłupiała i wjeżdżam na autostradę, której w planie nie było. Okazało się że nie doinformowałem się i za tunel trzeba było zapłacić. Później bardzo prowincjonalnym szlakiem, przez wioski w stronę granicy z BiH. Ruch na drodze bardzo mały, dużo ograniczeń prędkości, więc sie nie wychylałem. Spokojnie mijamy Imotski, później granicę i w stronę Mostaru. Wjazd do miasta z górki dosłownie i w przenośni.
- droga do BiH
- wioski
- widok na Mostar
- ciekawa ulica
Miasto przywitało nas nierówną drogą. Bez nawigacji jadę prosto, szukając drogowskazu typu Stari Grad. Udało się, jest znak. Skręcam w prawo. Droga charakterystyczna, aleja gęsto obrośnięta wiekowymi drzewami, które z chodnika wrastały już w jezdnię. Na końcu tej drogi rondo. Znaku nie było albo przegapiłem, bo zamiast skierować się w stronę Starego Mostu, pojechałem o jeden zjazd dalej, kompletnie myląc miejscowego kierowcę. Ten widząc PL na rejestracji był pewien że skręcę, a nie pojadę dalej, przez co o mały włos nie miałem kolizji w BiH.
W końcu udało namierzyć się parking. Cena dość niska tylko brak Marek. Parkingowy powiedział że obok jest bank. Udałem się więc z nim. Przed wejściem do banku poprosił mnie o pieniądze, że on pójdzie rozmienić. Po chwilowej konsternacji, zaufałem człowiekowi i wręczyłem mu 1oo Euro, gdyż niższego nominału nie posiadałem. Jakież było jego zdziwienie, wyglądał jak bym mu wręczył sztabke złota. Sądząc że chce coś skubnąć na transakcji, miło się rozczarowałem. Wyszedł z banku, wręczył mi paragon z wymiany waluty i policzył sobie za parkowanie. Bardzo uprzejmy człowiek.
Stary Most zatłoczony, jak i cała starówka. Mimo wszechobecnego kamienia, nie czuć było tego upału, tak jak w Dubrowniku.
Mnóstwo tureckich bibelotów i pamiątek, dużo muzułmanek oraz meczety i minarety. Dosłownie jak w Stambule. Powoli minęliśmy starówkę. Zahaczyliśmy o kiosk, by kupić coś do picia i papierosy. Ceny marzenie. 7 zł fajki, cola 1l ok. 2zł? Szok i niedowierzanie. Zastanawiałem sie co ta kobieta w kiosku robi, że mi tyle kasy wydaje.
- Neretwa z jednej.....
- ...i z drugiej strony
- Most
- tureckie bibeloty
- trudno było uwierzyć
Wolnym krokiem minęliśmy starówkę, aby poznać Mostar od tej innej strony, takiej codziennej. Tu i ówdzie widać jeszcze ślady wojny, która przetoczyła się przez ten kraj 20 lat temu. Jako trzydziestolatek pamiętam z dzieciństwa te smutne obrazki z TV mówiące o wojnie na Bałkanach. Trudno było wówczas przypuszczać, że dziś będę zwiedzał ten kraj jako turysta.
Po skonsumowaniu posiłku, udaliśmy się w stronę parkingu. No i klops. Którą uliczką. Chwile nam zeszło, nim zorientowaliśmy się, że to nie ta droga. Odwrótw stronę mostu i jeszcze raz, powoli. I tutaj uratowała nas słabość żony do różnego rodzaju bibelotów. Jako że musi zaglądnąć do każdego straganu, tak też wracając to samo uczyniła i w ten sposób znalazła drogę do samochodu. Szkoda że tak późno wyjechaliśmy, bo zabrakło czasu na zobaczenie Medjugorie lub innych ciekawych atrakcji. Przy wyjeździe z miasta za resztę marek kupiłem cały bak paliwa, gdyż benzyna tam kosztowała w przeliczeniu na PLN ok. 4zł a w CRO 6,5zł!!!
Po drodze w jedynym Lidlu jaki widziałem w tym kraju, zakupy i powrót na kwaterę.
Podziwiam te kraje południowe, gdzie przyjeżdża dużo turystów. Za mądrość, iż nie dali sobie nastawiać supermarketów, tylko mają swoje rodzime sieci sklepów. Podobnie było w BG.
Tak więc zleciał nam kolejny dzień i już powoli człowiek zaczął się oswajać, że dobiega koniec wakacji. Oczywiście to jeszcze nie koniec mojej historii. Jeszcze zostało 3 dni plus 4 powrotny. O tym w następnej części....