A więc jestem użytkownikiem OLYMPUSA SP-800 UZ
Aparat kupiłem około dwóch tygodni temu. Cena w sklepie dla idiotów 1099 zł.
Długo zastanawiałem się nad tym aparatem i brałem też pod uwagę FF HS10.
Najpierw napiszę dlaczego nie wybrałem Fuji HS10:
1) był znacznie droższy od sp-800
2) miał dużo za dużo klawiszy, co automatycznie dyskwalifikowało go do pstrykania zdjęć przez kompletnych laików ("o matko - coś mi się nacisnęło!" i inne takie hasła)
3) miał mechaniczny zoom (chyba nie chowa się automatycznie po wyłączeniu zasilania)
4) był większy i cięższy
Oczywiście to tylko moja ocena słabych stron. Inni mogą w tym widzieć zalety. Na ten temat nie chcę polemizować.
Zalety HS10
1) na próbnych zdjęciach w sieci wychodziło, że matryca mniej szumi
2) bardziej "poważny" wygląd
3) zasilanie z paluszków R6
Wady Olympusa SP-800 UZ (mam go więc napisze więcej, bo już wiem co mi się nie podoba)
- wydawało się, że matryca ma tendencje do większych szumów i ponadto bardziej dostrzegalna jest dyspersja chromatyczna (kolorek na styku dwóch kontrastowych odcieni)
- zasilanie z dedykowanego akumulatora
- ładowanie przez port USB (może to nawet i nie wada, ale kolejny dedykowany kabelek o bardzo nietypowym standardzie to kicha)
- trochę kiepsko leży w ręku, bo uchwyt jest cienki względem aparatów zasilanych z paluszków, gdzie grubość uchwytu jest uzależniona od miejsca na 4 paluszki
- brak trybu manualnego jeśli ktoś ma zakusy na "dłubanie" przy czasie, przesłonie i czułości, to tylko pozostaje mu możliwość ustawienia czułości
- automatyk to główna domena działania aparatu - to nie jest cyfrówka dla ludzi z zacięciem to wyciągania zdjęć ręcznymi ustawieniami. Szczególnie doskwiera brak kontroli nad ostrością. jest kilka trybów łapania ostrości, ale generalnie aparat i tak się broni.
- lampa sama nie wyskakuje, ale to podobno standard w takich aparatach. Moim zdaniem to błąd. Nie wystawisz lampy i zdjęcie wyjdzie... bo aparat zwiększy czułość matrycy, a to oznacza zdjęcie z szumami
Zalety SP-800 UZ
- ilość przycisków zminimalizowano do do tego stopnia, że aparat nie straszy - każdy zrobi nim zdjęcie
- zoom elektryczny
- dobrej jakości czarna obudowa - jest sucha i matowa, przez co nie ma tendencji do klejenia się i brudzenia byle pyłkiem
- zdecydowanie mniejsze gabaryty niż inne tego typu aparaty więc aparat jest bardziej mobilny.
Porównanie obydwu aparatów
Z próbnych fotek zamieszczonych na portalach testujących aparaty wynika, że pod względem jakości lepiej sprawuje się HS10, bo mniej szumi i ma mniejszy problem z dyspersją chromatyczną, co szczególnie jest widoczne przy dużym powiększeniu fotki w komputerze. Porównując jednak fotki zamieszczone przez Kolegę z forum do fotek SP-800 powiem jednak, że pod względem jakości obydwa aparaty robią bardzo porównywalne zdjęcia. Może w ekstremalnie ciemnych zdjęciach lepiej wyszedłby fuji. Ale matryce szumią podobnie, a nawet rzekłbym że w olku minimalnie mniej. Wydaje się, że olek gorzej sobie radzi z fotkami na dużych zbliżeniach, bo daje się dostrzec wyższy poziom dyspersji chromatycznej czego w fuji prawie nie ma, bo ten aparat w takich sytuacjach zwyczajnie rozmywa kontury czyli oszukuje. Krawędzie stają się nieostre. Jednak gdy jego algorytm sobie z tym nie poradzi, wychodzi piękny niebieski pasek co widoczne jest na fotce DSCF0204 przy karmiku. Olek nie stara się kombinować przez co problem ten jest jakby bardziej zauważalny.
Ogólnie więc wygląda to tak:
- jeśli nie wnikać w dyspersję, to zdjęcia są porównywalne. Biorąc pod uwagę dyspersję, na dużych zbliżeniach lepiej wypada fuji, ale to kwestia "oszukiwania" a nie lepszej jakości optyki i matrycy.
- fuji to aparat dla fotografa amatora, olek to aparat rodzinny z konkretnym zoomem i na tyle dobrą stabilizację w zoomie, że bez najmniejszych problemów daje się zrobić z wolnej ręki fotkę jumbo jeta lecącego na wysokości 10 km. Na fotce można rozpoznać kolor poszycia, wszystkie cienie, szczegóły obrysu lotek, silników.
- olek jest o niebo łatwiejszy w obsłudze, bo prawie nie ma w nim klawiszy. Ma też jedną dodatkową zaletę. Jeśli niechcący pozostawi się jakiś gotowy scenariusz zdjęć, to po wyłączeniu zawsze wróci on do standardu fotek robiącego możliwie najwyższa jakość zdjęcia. oczywiście można to wyłączyć. Więc jeśli komuś zapomni się przywrócić tryb nocny robienia zdjęć na standard, to aparat zadba o to aby powrócić do opcji standardowej przy następnym włączeniu (tryb P-program). Niestety jeśli jednak ktoś ustawi sobie tryb makro w P, to aparat sam się nie przestawi.
- olek jest na wskroś automatyczny - ma wiele trybów robienia zdjęć w rożnych warunkach, ale nie pozwala na bawienie się przesłoną i czasem. HS10 zapewne ma pełny lub przynajmniej daleko bardziej zaawansowany tryb półautomatyczny.
- olek sam chowa obiektyw gdy się go wyłączy. nie wiem jak jest w HS, wydaje się że chyba nie.
- olek ma mniejsze rozmiary i waży o 1/3 mniej niż fuji. Innymi słowy jest poręczniejszy i nie udaje lustrzanki.
- olek jest tańszy o ok. 600 zł. To sporo biorąc pod uwagę cenę 1100 <- > 1700...
- olek nie potrafi nakręcić filmu stereo w pełnym trybie HD. Kręci w mono i przy mniejszej rozdzielczości.
I jeszcze jedno. Te aparaty muszą mieć dobre oświetlenie. Długa tuba i mała matryca to nie jest najlepsza kombinacja. Trzeba mieć to na uwadze, bo fotki bez zbliżeń wychodzą naprawdę dobrze, ale na dużych zbliżeniach bywa różnie. Dokładnie to widać w na przykładowych fotkach fuji w pochmurny dzień. Olek ma ten sam efekt.
Więc albo wybieramy aparat mniejszy i zdecydowanie tańszy, ale z widoczną czasem dyspersją chromatyczną, za to prosty w obsłudze, albo wybieramy aparat droższy, skutecznie maskujący dyspersję, ale trudny w obsłudze dla kogoś, kogo kompletnie nie zafascynowanego takim gadżetem.
Fuji jest dla tych co chcą lub lubią robić zdjęcia. Olympus dla tych co robią zdjęcia.
Pozdrawiam