ODCINEK I –HISTORIA JEDNEGO POMNIKA
Witam.
Za oknem pogoda już bardziej jesienna ale wspomnienia wciąż grzeją, przyszedł więc czas na krótką relację z mojej tegorocznej podróży. Nie pisałabym jej, bo relacjonowanie nie jest moją dobrą stroną (chociaż mam na koncie już trzy bardzo skromne relacje), ale chciałabym się podzielić swoimi wspomnieniami głównie dlatego, że byłam w miejscu, o którym mało tu jeszcze napisano. Znalazłam właściwie tylko dwie relacje –krótki pobyt ines i nieco dłuższy ziutta.
Zanim jednak dotrzemy do miejsca docelowego, po drodze będą dwa przystanki.
Tego roku znów wyruszyliśmy w czteroosobowym składzie, takim samym, jak dwa lata temu na Korčulę, jednak tym razem Szwagier postawił warunek: po drodze musimy jechać TAM.
TAM mieści się w Austrii i żeby przejechać przez to miejsce, musieliśmy zboczyć na Klagenfurt, zamiast jechać „po bożemu” na Graz. Żeby więc było po drodze, postanowiliśmy, że stamtąd pojedziemy prosto do Włoch, z noclegiem w Wenecji. Potem docelowo, żeby wszystko ładnie się złożyło, mieliśmy znaleźć się na wyspie Losinj. Niestety, Losinj nie był na naszą kieszeń. Szukałam, wysyłałam zapytania, ale poniżej 80 euro za 4-osobowy apartament nikt nie chciał zejść . Szukaliśmy więc dalej, dalej, coraz dalej aż palec na mapie zatrzymał się w okolicy Splitu. W grę wchodziła wyspa Brać i Hvar. Na Brać już byliśmy, na Hvar w szczycie sezonu jakoś nie miałam odwagi. Ale zaraz, zaraz, co to za wyspa wyglądająca na odłamaną z wyspy Brać? Niewiele o niej jest… czyli dobrze, to jest to, czego szukamy. Skoro jest o niej mało informacji, to my będziemy mogli o niej opowiedzieć, a i tłumów raczej nie należy się tam spodziewać. Idealne miejsce na wakacje w szczycie sezonu.
Tak więc pod koniec kwietnia rezerwacje zostały dokonane, zaliczki wpłacone, wpisałam nas w cropelkowy kalendarz wyjazdowy i rozpoczęło się odliczanie.
2 sierpnia o godzinie 21 nastąpiło odpalenie silnika. Kierunek – Klagenfurt i dalej.
Na miejsce docieramy około godziny 8 rano, po drodze zaliczając jeszcze krótkie spanie na parkingu. Przystanek pierwszy – Reifnitz.
A oto powód, dla którego musieliśmy się zatrzymać właśnie tu:
Szwagier jest fanem motoryzacji, a w szczególności umiłował sobie markę Volksvagen. Oczywiście jest posiadaczem samochodu tej marki, który grzecznie czekał sobie na jego powrót pod domem.
W Reifnitz odbywają się zloty miłośników VW. Szwagier zawsze chciał się wybrać na takowy, ale jakoś nigdy nie było po drodze. Tego dnia żadnego zlotu nie było, ale zrobienie zdjęcia pod pomnikiem przysporzyło Szwagrowi uznania wśród współwyznawców
Sama miejscowość całkiem miła, spokojna, cicha. Ładne jezioro, czyste, widać było nawet duże okazy ryb. Można by się zatrzymać na dzień lub dwa, ale nie tym razem.
No dobrze, czas ruszać, Wenecja czeka
CDN