AAAAAARRRRRGGGGHHHHHHHH!!!!!!
No i wyjdzie ze mnie hipokryta, malkontent i.... pantoflarz.
"Kilka dni z życia pantoflarza" - dramat w 666 aktach.
Występują: Pantoflarz (P) i Szyja (S).AKT.1. Jakiś czas temu...S: Jedziemy?
P: Po co?
AKT.2. Bliżej jakiś czas temu...P: Widziałaś ceny biletów w ogóle na Metallicę? Przecież to już jest parodia tego, czym ten zespół był kiedyś. Po...ło ich. Ta cena za płytę w ogóle!!!! Szkoda gadać. Wzięli sobie małą halę i stwierdzili, że się muszą nachapać, więc dowalili cenami biletów. G.wno nie metal. Sprzedawczyki!
S: No masakra. W dodatku imienne. Skąd ja mam widzieć, że np. dziecko nie będzie chore, albo ja, albo w ogóle, czy dożyję. Choć wiesz, z drugiej strony ja jeszcze nie widziałam...
AKT.3. Jeszcze bliżej jakiś czas temu...S: Kurcze, ale ja jeszcze Metallicy nie widziałam. Ty już byłeś, w ogóle non stop jeździsz na koncerty.
P: <milczy>
AKT.4. 21 marca anno bastardi 2017Telefon:
P: Piotrek (
kolega-wspólnik) kupuje dla siebie i Dominiki (
żona kolegi-wspólnika, najlepsza psiapsiuła żony P.) bilety. Zapisał się do fan klubu czy coś takiego. To chcesz w końcu jechać? Ja to jakoś zniosę. Może nie będą za dużo grali z nowszych rzeczy. Jak chcesz to mów, bo mi tu krzyczy, że bida z biletami i tak.
S: Nie wiem, nie mam czasu teraz gadać. W domu pomyślimy.
P: Ale w domu to będzie za późno.
S: No to... nie wiem.
P:<@#$#^@#*_%^@(*&$@)&>
AKT.5. 22 marca anno bastardi 2017S: Kurcze, może jednak postarasz się kupić te bilety, co? No fajnie byłoby zobaczyć. Ja wiem, że Ciebie to już nie rusza, bo przecież Metallica...
P i S razem: ...skończyła się na And Justice For All
S: Tak wiem... ale ja nie widziałam...
P: <Pieszczotliwe określenie>, ale patrz... Tysiączek nie nasz. Zespół taki sobie już. Jakieś durne trybuny, gdzie nic nie będzie widać...
S:...ale telebimy chyba będą...
P: A to ja nie wiem... No, ale jak na koncert metalowy... siedzieć na trybunach? Co ja dziadek jestem? Dalej... Chamówa w postaci cen biletów... no jest sens?
S: No niby nie, ale...
P: DZIECIAK, zostaw ten nóż!!!!!
AKT.6. 24 marca anno bastardiW dniu tym P. pracował w terenie od rana, słuchając sobie nowej - cudnej płyty - Obituary, którą to właśnie zakupił. Wrócił koło 13.30 do siedziby głównej. Piotr (
kolega-wspólnik) pyta, czy kupił bilety na Metallice. P. odpowiada, że nie. Obydwaj zgadzają się, że pewno już nie ma. P. sprawdza. Nie ma.
P. relaksuje się, czytając w twarzoksiążce wątki o tym, jak strasznie tych biletów kupić nie można. P. z ciekawości zagląda, jak to wygląda. Sobie tak klika. O! Nagle pojawia się zrzut obiektu z miejscami, ale nie ma nic wolnego. Coś tam dłubie w pracy. Znowu sobie kliknie. Cały czas nie ma. Jeszcze sobie kliknął... znowu zrzut. Lekkie zaintrygowanie. P. lubi np kończące się aukcje na allegro, gdzie to licytuje się z kimś w ostatniej minucie. Chyba z racji wykonywanego zawodu, lubi takie przepychanki. No, ale... zrzut był, ale biletów brak.
P. nadal mało robi, bo przecież prowadzi firmę, więc pracuje kiedy chce, albo kiedy musi. Czasem tak musi, że się tak napracuje, że potem już Mu się nie chce, co powoduje, że za jakiś czas znowu musi:).
P. piszę smsa do S., że dzisiaj jest 24, więc ostatnia szansa na kupno biletów była, ale już nie ma, a w sumie jeszcze mieliśmy się zastanowić. W sensie bardziej S. miała się określić, czy chce. No ale... po ptokach. P. nie jest jakoś załamany. Widział wcześniej, a Metallica skończyła się na AJFA.
S. odpisuje emotem ze smutną buźką.
W P. coś pęka. W twarzoksiążce wyczytuje, iż część ludzi jeszcze godzinę temu kupowała, bo bilety nieopłacone wracają, albo których zakup trwa za długo, albo "bo live nation sobie robi jaja i dorzuca"...a najszybciej się udaje przez aplikację na fona. P. ściąga aplikacje. E tam... to samo... niedostępne. P. ogląda sobie inne koncerty. Cofa, przechodzi... nagle! Wyskakuje, iż może kupić. Aplikacja zapamiętała wybór, czy działała jakoś tak w tle sama sobie, czy jak. P. parę razy kliknął "szukaj", ale w sumie się nie skupiał. A teraz pojawił się zegar, który odmierzał czas do końca transakcji. Chwila zastanowienia...
P: A kurcze... one kozie death. Będę żył.
P. wysyła maila do S. z powyższym widokiem. Rozpoczyna się dialog smsowy:
S: Ale jak to??
P: Oj... no chciałaś... wiesz, ciężko było jak diabli. Kombinowałem na przeróżne sposoby, bo przecież o tej godzinie, to nie ma szans. I przez jedną stronę, i przez inną. Na dwa komputery. Do tego komórka. Nawet Piotrek (
kolega-wspólnik) się zaangażował. No, ale ... Udało się. Cieszysz się, prawda?
S: <cmok cmok mlask mlask, słowa uznania i ogólnie love>
P: jak wyżej
P. na wieczór kupuje dobre wino
. Dużo wina. P. będzie miał bardzo dobry wieczór:).
KONIECps. zerknijcie na godzinę. Jeszcze wtedy się udało.