bluesman napisał(a):... a większość z obecnie grajacych zespołów się nią nie stanie choćby nie wiem jak głośno i szybko grali
A Ty jesteś w stanie napisać post bez podobnych aluzji, jak powyżej?:) Bo to już któryś raz:).
JAROCIN 2016 - czwartek
No to pojechałem po raz pierwszy do Jarocina. Dawno temu, kiedy to kult Jarocina powstawał, nie byłem ani razu. Teraz... to zwykły festiwal, starający się chyba nawiązywać do starych lat, ale...wg mnie, kompletnie im to nie wychodzi. No ale po kolei.
Wystartowaliśmy jakoś koło 15.00 w czwartek. Musiałem wcześniej trochę popracować i zeszło za długo. Skład ja, żonka plus kumpel z żonką. Dzieci zostały u dziadków. Po raz pierwszy na tak długo. Trzeba było kiedyś w końcu wypróbować.
Dawno stwierdziliśmy, że śpimy pod namiotem. Ostatni raz spałem pod namiotem 17 lat temu, jeśli wszystko dobrze pamiętam. Wiedziałem, że pewno będą to ciężkie trzy noce, no ale... czego się nie robi dla najlepszej kapeli na tym łez padole.
Od razu powiem, że na 39 kapel - widziałem 11
Późny wyjazd spowodował, iż nie widzieliśmy
KABANOSA, co mnie osobiście ucieszyło. Przyjechaliśmy na parking, kiedy to właśnie grała
LUXTORPEDA, co mnie również ucieszyło, bo ktoś mógłby mnie bardzo na ten koncert ciągnąć, a jakoś nie po drodze mi z tym bandem.
Pole namiotowe okazało się dość duże, więc mogliśmy spokojnie sobie wybrać optymalne miejsce. Optymalne, czyli blisko do sanitariatów, ale nie za blisko. Z drugiej strony, blisko do wszelkiej chmielnej gastronomii na polu. Zaczynamy fest... Męska część się bierze za namiot, a niewiasty poleciały po kilka chmielnych zupek. Namioty stoją, graty wrzucone, idziemy na rekonesans.
Co mamy? Dużo piwa, dużo kiełbasek, szaszłyków, karczków, frytki, kebaby, hamburgery, merch (aua), jakiś salon gier sponsorowany przez producenta jednego z energetyków, wesołe miasteczko,
bandżi (kluczowe info), jakaś pizza, kawka... ogólnie jest to, co być powinno. Ludzi jeszcze jest na tyle mało (kilka tysięcy), że spokojnie się możemy przemieszczać.
Pod scenę trafiamy, kiedy na małej scenie gra
COWSHED. Panowie grają coś ala Pantera pomieszana z innymi mocniejszymi dźwiękami, ale albo mieli straszną tremę, albo jeszcze dość mocno są niedoświadczeni, bo troszkę kiepsko to wyglądało. Zakładam, że to trema, więc mają wybaczone. Muzycznie... jako tako, jak dla mnie. Nie było to złe, ale dupy nie urwało.
Małe sceny ulokowane były po lewej i prawej stronie sceny głównej. Fajnie pomyślane.
O 21.20 na scenie głównej zaczął swój koncert
OBERSCHLEISEN. Nein bitte!!!!! Nie jestem w stanie tego oglądać. Nie rozumiem fenomenu tej kapeli. Kim się inspirują wiadomo, ale... muza zerżnięta, zachowanie sceniczne zerżnięte, efekty zerżnięte, aczkolwiek wiadomo, że w wersji made in Poland. Do tego gwara i debilne teksty. Ja jestem gorol, ale mieszkam na Śląsku. Moja żona to Ślązaczka i sama stwierdziła, że wolałaby być na grubie, niż słuchać ludzi z gruby. Uciekliśmy. Cała czwórka nie dała rady. Zrobiliśmy sobie rekonesans pola festiwalowego z plastikiem w rękach.
O 22.20 na małej scenie zainstalował się
HEADWIND. Wcześniej w broszurze wyczytaliśmy, że chłopaki grają taki konglomerat Tool i Deftones. O ile ten drugi mnie mniej rusza (za to żonę kolegi strasznie), tak ten Tool zainteresował. No i... Panowie zagrali bardzo fajny koncert. Zobaczymy, jak to wyjdzie na płycie, ale kapela dodana do obserwacji. Myślę, że przybyło im fanów po tym występie.
Po Headwind zostaliśmy na polu festiwalowym, bo przecież za chwilę miała zaczynać główna zagraniczna gwiazda tego dnia, czyli
FIVE FINGER DEATH PUNCH. Wiedziałem o nich tylko tyle, że to jakieś amerykańskie, mocniejsze granie. Ponadto, jeszcze inny kumpel, którego to mieliśmy spotkać dopiero w sobotę, specjalnie na nich jechał. A że kumpel gra w kapeli thrashmetalowej, to stwierdziłem, że może być nieźle. Do tego troszkę ludzi w koszulkach FFDP. Wiedziałem, że są mega popularni, choć ja w sumie nie widziałem o nich nic, a i żadnego kawałka nie słyszałem wcześniej.
Zaczęło się intro... nagle huk i... cała nasza czwórka nie wierzy w to, co widzi i słyszy. Wyskakuje pięciu chłopa, każdy gra co innego, krzywo jak diabli, nagłośnieniowiec chyba wcześniej coś chlapnął, bo za cholerę to się nie spina. Na basie "człowiek meduza", jak to koleżanka określiła. Gitarzysta ma gitarę, której nie powstydziliby się chłopaki z Top One, czy też innego Boys. Jakieś świecidełko ledowe, czy cuś. Wokal fałszuje... Po minucie grania, nasza czwórka, z początku w szoku, ryknęła śmiechem i... sobie poszła. Z dużej chmury mały deszcz. Taki mały koszmarek.
Skoczyliśmy na jakieś golonko, a czasu troszkę było, bo ostatnia kapela, po której osobiście za wiele nie oczekiwałem, zaczynała dopiero o 00.35.
O tejże godzinie zaczął się jeden z lepszych koncertów na tegorocznym Jarocinie. Pisałem, że zbyt wiele nie oczekiwałem i...dostałem w nos. Panowie z
TSA dali tak mniamniuśny koncert, że staliśmy tam z uśmiechem na twarzy i wchłanialiśmy uszami i oczami. Nowak szalał po całej scenie, Macher z uśmiechem na twarzy, Piekarczyk maszerujący. Kupa hitów, kupa rock and rolla, kupa radości z grania i pozytywny przekaz. To był świetny koncert. Jak będą w okolicy - wybieram się. Panowie pokazali Oberschleisen i FFDP, jak ma wyglądać konkretny koncert.
Niestety, podczas tego koncertu, doszło też do pewnych incydentów. Z tego co wiem, to mieszkańcy Jarocina mają jakieś preferencje odnośnie wchodzenia na koncert. No i przylazło jakieś jarocińskie bydło. Dres na dupie, łańcuch na szyi, wóda w ręce (ochrona dała dupy). Przy TSA już byli trochę "zrobieni". Zaczepiali ludzi, skakali do bitki, rynsztok z ryja im się wylewał. Byli tacy zabawni, że ojej. Nie wiem, po co to ludzkie zoo przyszło, ale na bank nie na koncert. Nosiło jak diabli, ale żona mocno trzymała. Gdybym wypił kilka piw więcej... mogłaby nie utrzymać, bo żyły w takich momentach wychodzą mi momentalnie. Najprawdopodobniej zostali później spacyfikowani...
Tak więc... w dzień pierwszy Polska kontra reszta świata 2:0, za sprawą Headwind i TSA.
W nocy zimno jak diabli. Spałem może godzinę. Twardo, zimno, wilgotno... Starzeje się... Rano znowuż ciepło... W pewnym momencie objawił się... Lemmy... ale o tym później...
ps. streszczenie pierwszego dnia z oficjalnej strony fest (
http://jarocinfestiwal.pl/tlumy-fanow-p ... iwal-2016/). Na ostatnim zdjęciu gitarzysta FFDP. Te biały paski synchronicznie zapalały się na zielono. Fuj.