romuald22 napisał(a): Ej Marek, Marek...Nie przeczytałem bo nie zerkałem w ogóle do netu. Faktycznie to był taki spontan w waszym wykonaniu? Ja pisałem, że się wybieram. Szkoda, że nic nie pisałeś wcześniej bo wymienilibyśmy się numerami telefonów na PW i wtedy byłyby większe szanse się spotkać.
Co do samego Woodstock to przede wszystkim pogoda dopisała (nie padało) choć wieczorem i w nocy z piątku na sobotę myślałem, że będzie szansa ulepić bałwana.
Miejscówkę (dzięki znajomym którzy przyjechali tam już w niedzielę) miałem na wprost Dużej Sceny z widokiem na telebimy. Niektóre koncerty wysłuchane więc w "eksluzywnych" warunkach z leżaka przy stoliku.
Z muzyki to dobrze zaczął Illusion i świetny koncert dał Dream Theater. Warto było się przejść na Frontside. No i BLS - dla mnie
number one. Super.
Taaaa... zrobiłem z siebie idiotę i stwierdziłem, że będę twardziel na cro.pl i napiszę, że to był mega spontan i w ogóle jak to ja jestem wyluzowany:). No proszę Cię. Już duży jestem:).
Na ostatnim wyjeździe do Cro, podczas wieczornego spotkania padlo "Jedziemy na Woodstock?". Odpowiedziałem, że jak wszystko ogarną, to mogę pomyśleć, bo ja nie mam czasu. Temat umarł do wtorku przed woodstockowym weekendem. Wieczorem dostaję telefon, że to, i to, i to. U mnie przeważnie nie ma problemów z urlopem, żona jeszcze siedzi w domu, kolega z urlopem nie ma problemów, a Jego żona prowadzi działalność, więc... W ten sposób w piątek wylądowałem w Witnicy, w hotelu. 25 km od Kostrzyna, bo bliżej już nie było żadnych miejsc. Kumpel ogarnął, a My się szybko zebraliśmy. No! Proszę mi tutaj nic nie insynuować:).
Co do Woodstocku... zaliczyłem de facto tylko cztery koncerty, dwa dość dobrze słyszałem, a jednego widziałem końcówkę.
Przyjechaliśmy, jak zaczynał Decapitated. Jak zawsze - dobrze było, a pod sceną kłęby kurzu. Potem przenieśliśmy się na Tuff Enuff do wioski Kryszny. Ta kapela, to poniekąd klasyka. Gdyby nie ostatnia płyta, którą to zmierzają w przepaść, tak, jak Frontside (ten sam kierunek), to mogłoby być nadal ciekawie. Na szczęście kawałki z nowej płyty nie zdominowały gigu. W między czasie, do moich uszu dobiegała całkiem ciekawa muzyka, mianowice HED PE. Jakbym się cofnął kilkanaście lat i słuchał Biohazard. Niestety, nie dane było zagonić ekipy bliżej sceny. Powód prosty: kolejki po festiwalowego Lecha, a potem bieg na Tuff Enuff:). Tyle w piątek.
W sobotę stawiliśmy się wcześniej. O rany!!!! Ile ludzi dojechało!!! Makabra!!! Plan zakładał obejrzenie Prolataryat i Eluveitte. Pierwsza kapela, to kapela, której trzy pierwsze płyty to KVLT nad KVLTY:). Ja i kumpel zasłuchiwaliśmy się w tych płytkach. On jeszcze lubi "IV", "Zoom" itd., dla mnie to już nie ten klimat. Druga kapela, to z kolei kapela, która podoba się bardziej żonie niż mnie, więc...
Zaczęło się jednak do zeszłorocznego odkrycia Romualda, czyli Trzynasta W Samo Południe. Nie mój klimat. Jakoś te kawałki nie porywają mnie. Fajnie, że zagrali T.N.T i tyle. Ponadto, na ich koncert wypadła godz. 17.00 i mały zgrzyt wg mnie. Nie podobało mi się to, że przy wyciu syren, basista kapeli nie przerwał grania, tyle dalej sobie plumkał. Było to idiotyczne. Duża flaga Polski, wycie syren i....hardrockowy basik w tle:/.
Przenieśliśmy się na małą scenę. Z czystej ciekawości. Nawet nie wiedzieliśmy, kto tam gra...a grał Venflon. Klimat pasujący do tego wątku.
Koncert Proletaryat prima sort, wykluczając pierwsze pięć czy sześc kawałków, kiedy to grali utwory z nowej płyty. Potem zaczął się już bal na całego. Zdarliśmy gardło śpiewając "Tienanmen", "Srajmy", "Pokój z kulą w głowie", "Czarne szeregi", czy "Ofiarny Stos". Było zajebiście cofnąć się o ponad 20 lat i posłuchać tych kawałków.No i głos Oleja!!!! Jerona!!! Skąd On go bierze???!!! Świetnie zaśpiewany koncert. Gościnnie przez pół koncertu zagrał Kasprol z Antyradia, który to w ogóle z wykształcenia jest muzykiem. Plumkał na skrzypcach i basie. Kupę radości dał mi ten koncert.
Potem przerwa i Eluveitte. Ijeeeeeee.... zaczęło się dobrze, a potem zacząłem się nudzić i dreptać w miejscu. Muzycznie ok, ale z płyty mogę posłuchać. Koncertowo nie mój klimat. W ogóle nie jestem fanem folkowych klimatów, wymieszanych z metalowym graniem. Zaletą Eluveitte jest to, że robią to dość zdolnie i motywy folkowe są urozmaiceniem ostrej muzyki, a nie odwrotnie. Na koncercie jednak jest to trochę nudne.
Tyle!
Z racji dwóch trzynastomiesięcznych brzdąców, zarówno w piątek, jak i w sobotę wyjeżdżaliśmy z Kostrzyna po 21.00. Nie widziałem żadnej "gwiazdy". Trudno. Może za jakiś czas.
Na koniec kilka uwag. Cały ten festiwal, jak dla mnie, to mega pozytywna impreza. Byłem pierwszy raz i powiem szczerze, za rok szanse na wyjazd są o wiele większe. Czy jest syf? Jest i to duży, ale... kilkaset tysięcy ludzi produkuje kilka milionów ton śmieci. Jak zadbać o porządek? To niemożliwe. Czy się kurzy? Jak diabli, ale...lepszy ten kurz, niż poskęcane nogi, rozwalone kolana na asfalcie itp. Trawa też nie uchowałaby się. Czy jest dużo pijanych na amen? Nie i jeszcze raz nie. Co to znaczy "dużo" przy takiej masie ludzi? Pewnie, że widywało się tu i ówdzie zwłoki, no ale...nie tyle, jak to przedstawiają niekróre media. Zezwierzęcenie? W żadnym wypadku. Wręcz przeciwnie. Jeździliśmy z dwoma wózkami. Ludzie robili szpalery, abyśmy mogli przejechać. Wszyscy wokół uśmiechnięci. Mnóstwo pozytywnych świrów po prostu. Często wzbudzaliśmy uśmiechy, bo nasze dzieciaki miały słuchawki na uszach. Często też ludzie do Nas podchodzili, aby powiedzieć, że zajebiście, że pomyśleliśmy, bo widzieli małe dzieci bez słuchawek. Nagłośnienie było potężne powiem szczerze! nie wyobrażam sobie dzieciaków bez słuchawek. Wracając.... Jasne, jak się ocenia ludzi po wyglądzie, to wokół pełno było "niebezpieczeństw". Mohery, frondziarze itd nie mają tam czego szukać, bo zejdą na zawał, idąc już z parkingu na miejsce koncertu. Moja żona stwierdziła, że czuła się bardziej bezpieczna niż na koncertach, gdzie ludzi jest kilkadziesiąt, kilkaset, czy też kilka tysięcy i w pełni się z Nią zgadzam. Przez te dwa dni widziałem u JEDNEGO człowieka krew pod nosem, ale zakładam, że niekoniecznie dostał, bo nos miał raczej w całości. Oczywiście, "medyków" na quadach było słychać często, ale nie nagminnie. Ktoś tam wypił płyn do felg wymieszany z alkoholem... cóż... selekcja naturalna, takich mi nie szkoda, chyba, że nie wiedzieli, co piją. Kolejna rzecz... Policja i ochrona, która to była w tłumie. Brawa dla Nich! Byłem świadkiem, jak w tempie błyskawicznym spacyfikowali jedną osobą w strefie Lecha. To jedyny incydent, jaki widziałem. Kolejna rzecz, ale to już z serii humorystycznych... Przed wyjazdem można było przy policyjnym stoliku dmuchnąć w "balonik", z czego też korzystaliśmy...a wokół stolika roznosił się potężnie silny zapach zioła:). Policjanci byli w bardzo dobrych nastrojach. Przypadek?:) Oczywiście, że nie policjanci sobie "luzowali" humorek, ale wszyscy wokół.
Krzywdzące są opinie o Woodstocku, te płynące z prawej strony, ale również nie do końca prawdziwe są opinie o tym, iż jest tam tak cudownie. Mi się podobało i nie jestem przerażony tym, co tam zastałem, a wręcz przeciwnie.
Jeszcze dwie kwestie: w tym roku byłem w Budapeszcie, gdzie w centrum miasta znajduje się plac, na którym siedzi młodzież i pije alkohol. Teraz, na Woodstocku widziałem kilkaset tysięcy ludzi, którzy robią to samo. W Budapeszcie było spokojnie, tutaj również. Czy naprawdę ten idiotyczny zapis o piciu w miejscu publicznym jest potrzebny? Okazuje się, że nie trzeba trzymać za mordę ludzi, a wystarczy im dać trochę swobody, a naprawdę potrafią się zachować.
Powrót w Kostrzyna był straszny. Nie wiem Romuald o której i którędy wracałeś. Ok. godz. 11.00, na S3 pod Zieloną Górą zdarzył się wypadek. Pękła guma w wojskowej ciężarówce. na skutek tego, trzy osoby, jadące dwoma motocyklami, wyleciało z nich. Jedna osoba jest w stanie krytycznym. My wyjeżdzaliśmy wcześniej, wstępując jeszcze do Safari ZOO, coby zwierzaki dzikie pooglądac z okien samochodu. Ok. 13.00 stanęlismy w korku na S3, nie wiedząc jeszcze, co się dzieje. A było to jakieś 20km przed miejscem wypadku. Do miejsca wypadku dojechalśmy ok. 15.00 i....krew Nas zalała!!!! Bęcwały z Żandarmerii Wojskowej zrobili wahadło, co zrozumiałe, bo ten odcinek S3 jest jednopasmowy, ale... taki sam czas przejazdu dawali dla tych jadących w stronę ZG, jak i tych jadących od strony ZG. Nie wpadli na to, że w stronę ZG jedzie pół Woodstocku!!!!! Z drugiej strony kilkaset metrów korka, a po naszej kilkanaście kilometrów!!!! Banda baranów i nic więcej! Wystarczyło z naszej strony puszczać troszkę dłużej, z drugiej krócej, a nasz korek nie byłby tak długi. Mieliśmy jechać jeszcze do Wrocławia trochę połazić, ale musieliśmy zrezygnować. W domu byłem po 21.00, bo 500km robiłem przez 10h (jeszcze obiad, korki na A4 za bramkami we Wrocławiu i korki na bramkach w Gliwicach), gdzie w drugą stronę zajęło mi to 6h.
Dobra... Muszę wracać do roboty:).
Fotki jeszcze jakieś wieczorem wrzucę:).