Obiecana relacja. No może początek
Część zdjęć szlag trafił podczas przegrywania
W pewne listopadowe popołudnie dzwoni telefon.
O Grzesiek dawno się nie słyszeliśmy.
Cześć, co tam- odbieram.
Słyszałeś Bon Jovi będzie w Polsce?
No pewnie- odpowiadam
A bilety już masz ?
A są już w sprzedaży?
No właśnie od dzisiaj.
No to kupuję.
Dzwonię do żonki informując, że 19czerwaca jedziemy do Gdańska na Bon Jovi. Ucieszyła się.
Jeszcze kilka telefonów kto chętny i kupujemy bilety.
Sprawdzam samolot może by było w miarę tanio. Niestety nie ma jeszcze tak dalekich terminów na stronie linii lotniczych. Później się okaże, że samolot jest za drogi i samo poruszanie się bez auta było by kłopotliwe.
Na kilka tygodni przed z pomocą Kaszubskiego (dzięki) rezerwuję hotel oraz organizuję całą logistykę.
19 czerwca.
Wyjeżdżamy z domu o 6tej by zawieźć dziecko do rodziców tam również umawiamy się z bratem i bratową.
7.15 wyruszamy do Gdańska. Ledwo ruszyliśmy a już trafiliśmy na potężny korek na obwodnicy Krakowa.
Hmmm zaczynam myśleć czy wyjazd samochodem był najlepszym rozwiązaniem.
Po 45 minutowym postoju w korku (później się okaże że był to jedyny korek na trasie) wjeżdżamy na Autostradę.
Mając w pamięci krakowski korek nawet nie proponuję współpasażerom postoju dopóki sami się nie upomną Nie upomnieli się aż do Gdańska !
Po drodze dzwonimy do znajomych, którzy wyjechali o piątej rano straszą nas strasznymi korkami w Łodzi Zgierzu i Włocławku. Okazuje się, że Oni trafiali na korki przez to, że wyjechali 2 godziny wcześniej. Nam udawało się przejeżdżać ww. miasta bez żadnego problemu.
Dwa dni przed wyjazdem dogadaliśmy się z resztą ekipy ok 12osób, że mamy ten sam hotel nie rezerwując go wspólnie gdyż nikt do końca nie wiedział na ile dni jedzie nad morze
Po 6ciu godzinach i 15 minutach ciągłej jazdy dojeżdżamy do Hotelu.
Teraz możemy spokojnie siąść, zjeść obiad, napić się piwa i odpocząć. Mamy spory zapas czasowy.
Przed hotelem spotykamy znajomych, którzy przyjechali dzień wcześniej pociągiem i byli od rana na plaży.
Kilka osób już musi jechać na koncert gdyż ich nastoletnie dzieci chcą być jak najbliżej sceny.
Dogadujemy szczegóły i umawiamy się na „po koncercie”
Zamawiamy taryfę i jedziemy na stadion niestety chcielibyśmy gdyż wszystkie drogi dojazdowe stoją.
Mimo usilnych prób wykorzystania wszystkich objazdów niestety nie udaje nam się zbliżać do stadionu. I tu miłe zaskoczenie, taksówkarz wbrew swoim interesom proponuje nam, że zawiezie nas na dworzec, a stamtąd mamy SKM-ką (Szybka Kolej Miejska) 7minut na stadion.
Wreszcie dojechaliśmy. Wchodzimy bez kolejek. Ze stadionu dochodzą dobrze znane dźwięki supportuje IRA. Wejście na sektor zajmuje krótką chwilę. I oto naszym oczom ukazał się taki widok:
Idziemy po piwo(znaczy te siki, które sprzedają na imprezach masowych). IRA rozbawia publikę nawet całkiem nieźle, kończą o 19.30 czyli niby na 30minut przed Bon Jovi. Czekamy sącząc to coś co przypomina piwo. Na telebimach pojawiają się napisy 15 min into the show. Czytałem na necie, że Bon Jovi znane jest z punktualności, ale po trzygodzinnym spóźnieniu Gn’R w Rybniku sceptycznie podchodzę do punktualności gwiazd. Niepotrzebnie. Punktualnie o godzinie 20tej zaczynają grać.
Na początek coś z najnowszej płyty
That's What the Water Made Me
Publika szaleje.
Później coś dla starszych
• You Give Love a Bad Name
• Raise Your Hands
• Born to Be My Baby