Tak więc przeżyte "Starcie Tytanów" i wielka satysfakcja, że zbuntowanym prawnuczkom będzie można powiedzieć kiedyś - tam byłem
Podobno 80 tysiecy ludzisków.
Z "Clash Of The Titans" (nie mylić z filmem) mieliśmy juz do czynienia na początku lat 90. Przewijał się tam Testament, Alice In Chains i pare innych. Jednak takiego składu na scenie, takiego ładunku emocjonalnego nie było.
Na początek kilka uwag ogólnych.
Pierwsza do organizatorów. Kto wymyślił aby umieścić słońce tuż nad sceną?
Mniej więcej od połowy występu Anthraxu do połowy Slayera wyglądało to tak
Normalnie trochę sobie gębe opaliłem.
Widać wiele nie było. Bogu dzieki, że dobrze słychać. I a propos odsłuchu. Dla mnie rewelacja. Tym razem byłem na płycie (bo na AC/DC na trybunie) i wszystko brzmiało znakomicie.
Nie pisałem o tym ale na AC/DC akustycy troche spieprzyli sprawę. Opóźnienie dźwięku na trybunę docierało na równi z dźwiękiem nie opóźnionym i słyszało się podwójnie. Jak ktoś chce sprawdzić co mam na myśli to zapraszam na moją relację z koncertu AC/DC na stronę 224 i puszczenie War Machine z Bemowa.
Tym razem wszystko bez zarzutu. Głośność odpowiednia - stopery do uszu przydadzą się na inną okoliczność.Czystość i przejrzystość dźwięku jak należy. Bas i perkusja rezonujący z przeponą a nie mózgiem.
Druga sprawa to ciężka jak widać wśród naszych rodaków przypadłość aby na dowolnie posiadanym sprzęcie rejestrować występy wykonawców. Nie mogę pojąć dlaczego w momencie jakiegoś wydarzenia scenicznego, zagrania superhitu, itp. do góry zamiast klaszczacych/machających/podających rytm rąk, wznoszą się ręce z aparatami, telefonami komórkowymi
Przecież i tak nagra to paru i za dzień albo dwa wszystko w tej samej (kiepskiej) jakości do obejrzenia na youtubie. A tak taki jeden z drugim zamiast żyć koncertem to stoi na palcach w miare nieruchomo i wkurza się bo mu się karta pamięci kończy i jeszcze jakiś głupek wymachuje przed nim rekami zakłócając zapis jego oskarowego dzieła... Porażka
Trzecia sprawa jezykowo-edukacyjna.
Który tam wykonawca się nie dorwał do mikrofonu - czy to przepraszał, czy dziękował, czy prosił, czy się witał, czy żegnał - klął jak szewc. Sam święty nie jestem. Ale żeby być bez przerwy cudownie pierd...nym lub zaje...ście witanym - to ja senkju w d..pe jeża
A syn się mnie pytał - tato a ty słyszysz jak oni klną? A ja na to - wiesz synu - ludziom z wiekiem słabnie słuch (to o mnie) i puszczaja nerwy (to o uzytkownikach mikrofonu)
Przejdźmy do muzyki.
Behemot
Oczywiście spóźniliśmy się. I wszyscy z tego powodu byli zadowoleni. Podobno gdzieś jacyś znawcy doceniają ten zespół ale ja chyba znawcą nie jestem. Próbowałem pare razy stać się znawcą ale bez skutku.
Anthrax
Grali najgłośniej. Niestety na wokalu Joey Belladonna który pomimo swych zalet wokalnych swoim tembrem głosu psuje im wszystko. Ale to bardzo subiektywne spostrzeżenie. Głównie utwory z "Among The Living" z 1987. W Indians Belladonna w pióropuszu indiańskim. Pamięci R.J.Dio fragmencik "Heaven&Hell" przemycili.
Anthrax - Bemowo
Megadeth
Większość utworów z Rust In Peace. Znajomość gitary przez Mustaina jak zwykle wywiera wrażenie. Na koniec oczywiście
Symphony Of Destruction
Slayer
Tak na prawdę jedyni którzy pozostali wierni thrashowi. Najmniej melodyjni, najmniej mi znani. I co za niespodzianka in plus. Wydaj mi sie, że opisywana wcześniej czystość i przejrzystość dźwięku zrobiła swoje. Człowiek nie został przytłoczony nawałnicą łomotu choć wiadomo, że nutek łagodnych i frywolnych nie można tu było oczekiwać. Ciężar i szybkość czytelne w 100%. Wiadomo,że dla koneserów tego stylu ale pełny profesjonalizm. Ten filmik kompletnie tego nie oddaje.
Slayer
Metallica
Nie ma sie co rozwodzić. Zagrali fenomenalnie. Widziałem ich w 1991 i 2004. Odniosłem wrażenie, że tutaj szczególnie im zalezało. Presja poprzedników na scenie ? Moze ale tylko z korzyścią dla słuchaczy.
Zobaczyłem i usłyszałem werwę młodzieniaszków, staranność wykonania, niepowtarzalną energię z nich bijąca. Ech....
Telebim nad sceną o jakiś kosmicznych rozmiarach dzieki któremu można było bez szczególnego wytężania wzroku zobaczyć (prawie) wszystko.
1.Linki z Bemowa dla osób chcących poczuć klimat.
2.Linki z DVD z Francji (analogiczne jesli były) dla osób ceniących jakość dźwięku.
Po krótkim wstępie Call Of Ktulu porażający Creeping Death
Creeping Death - Bemowo
Creeping Death - Nimes
Nie ma szans na oddech...
For Whom The Bell Tolls & Fuel - Bemowo
For Whom The Bell Tolls - Nimes
Fuel - Nimes
Powrót do Ride The Lighting...
The Four Horseman - Bemowo
...i z niej coś spokojnieszego
Fade To Black - Bemowo
Fade To Black - Nimes
Cos z najnowszej Death Magnetic
That Was Just Your Life intro - Bemowo
Cyanide - Bemowo
Cyanide - Nimes
Czarna płyta sie kłania i ...
Sad But True - Bemowo
Sad But True - Nimes
I coś wreszcie z ich chyba najlepszego dzieła...
Welcome Home (Sanitarium) - Bemowo
Welcome Home (Sanitarium) - Francja
Znowu Death Magnetic w utworze z pięknym riffem wyłaniajacym się gdzieś w środku...
All Nightmare Long - Bemowo
All Nightmare Long - Nimes
I poważny w tekście i piękny w oprawie...
One - Bemowo
One - Nimes
Tytułowy ze wspomnianego wcześniej...
Master Of Puppets - Bemowo
Master Of Puppets - Nimes
Po One następny z "...And Justice For All..."
Blackened - Bemowo
Blackened - Nimes
To znają wszyscy...
Nothing Else Matters ++ Enter Sandman (fragm.) - Bemowo
Nothing Else Matters - Nimes
Enter Sandman - Nimes
To juz powoli bisy. Znane z Garage Inc.i z ust Fredka, a potem powrót do tego na czym sie podobno skończyli...
Stone Cold Crazy + Hit The Lights - Bemowo
Hit The Lights - Mexico
I to juz faktycznie koniec...
Seek&Destroy - Bemowo
Seek&Destroy - Nimes
Chłopakom nie chce się zejść ze sceny pomimo kilku pożegnań. Trujillo chce jeszcze coś powiedzieć gdy z głośników płyną informacje w którą strone ma sie udawać bezpiecznie publika. Zabawne. W końcu basista komentuje to znanym bla,bla,bla oraz typowym dla rockowca"zajebiście" (widać,że sie chłop polskiego uczył) co radośnie podtrzymuje skandująca publika...
No i właściwie tak było.
Warto było.
Pozdrawiam