Podziwiając panoramę Splitu schodzimy ponownie na taras restauracji przy punkcie widokowym. Nie umiem sobie odmówić posiedzenia w słońcu z tym spektakularnym widokiem.
Później jeszcze spacer nabrzeżem aż do przepraw promowych, pizza na kawałki do ręki , wizyta na targu (jedna z pań ratowała nas przed mewami każąc schować się z pizzą pod jej daszek, w gratisie pogawędka i figi) i wracamy odpocząć do apartamentu.
Nieodzownym punktem naszego wychodzenia z domu i powrotów było spotkanie z czarnym pieskiem koło sąsiedniego domu. Tym razem "zasłużyliśmy" na zabawę piłką.
Dwa słowa odnośnie apartamentu na ul. Istarskiej 8
Przed wyjazdem naczytałam się, że zimą trzeba się liczyć z chłodem w apartamentach, bo ogrzewane klimatyzacją, a ona dmucha "jak suszarka do włosów", że Chorwaci w Dalmacji nie mają grzejników itp. itd. Podejrzewałam, że w miastach typu Split czy Dubrownik może jednak będzie inaczej, ale spakowałam ciepłe rzeczy do spania i ... zapakowaną próżniowo ciepłą kołdrę. Cóż, bałam się trochę, że będę marznąć, a bardzo tego nie lubię. Oczywiście szukałam apartamentów z ogrzewaniem w opisie.
Jak weszliśmy w pierwszy dzień do mieszkania uderzył nas po chwili nieprzyjemny chłód, ale w obu sypialniach (z jednej nie korzystaliśmy) stały dwa olejowe grzejniki, które szybko nagrzały mieszkanie. Oczywiście wychodząc wyłączaliśmy je, ale mimo to było bardzo ok. Kołdra oczywiście też była cieplutka, więc niepotrzebnie się obawiałam. Sam apartament może bez fajerwerków, ale bardzo przyjemny, obsługa bezkontaktowa, wszędzie blisko. Minusem brak parkingu, ale tak czy siak nie było to jakoś uciążliwe. Obok drugi apartament przy wspólnym korytarzyku, mieszkanie w kamienicy.
Po leniuchowaniu wróciliśmy na Rivę na lody i zachód słońca.
Uparcie czekaliśmy na spektakl na niebie, ale robiło się coraz zimniej, nadciągały chmury, kłujący wiatr coraz bardziej skłaniał nas do powrotu do domu, a zachód słońca zapowiadał się nieszczególny.
Przemarznięci uciekliśmy ogrzać się do ZARY, gdy wyszliśmy niebo było różowe
Szybkim krokiem wróciliśmy nad morze...
Split miał dla nas pożegnalną niespodziankę w postaci zachodu słońca jak z kiczowatego, plażowego ręcznika:
Spektakl czerwieni..., na zmianę telefonem i aparatem próbuję to zatrzymać na pamiątkę.
Ostatni spacer po uliczkach Pałacu Dioklecjana
i wracamy pakować rzeczy, rano ruszymy dalej na południe... "Luxury" czeka